Chłopak wracał ze spaceru późnym wieczorem, ale to nie przeszkadzało jego znajomym w zaczepieniu go i zaciągnięciu na ich wspólną, niewielką ucztę na katapulcie.
Thorstonowie przynieśli ze sobą masę jedzenia, więc młody Haddock wiedział, iż coś się za tym kryje i czeka ich dłuższa rozmowa niż zwykle. Ale, o dziwo, nie miał z tym żadnego problemu i lekką ręką przyjął kufel miodu od Śledzika.
Zatopił usta w mocnym trunku, natychmiastowo pozwalając pustym myślom płynąć.
- No, no - zagwizdał po chwili Sączysmark, a Czkawka wiedział, że sugestywne dźwięki wydawane przez Jorgensona są przytykiem w jego stronę. Odstawił spokojnie naczynie na prowizoryczny stół i wbił w wojownika twarde spojrzenie, mówiące, że jeśli chce coś powiedzieć, niech mówi od razu.
Smark wziął głębszy wdech, jakby do konfrontacji z synem wodza, potrzebował większych pokładów odwagi.
- Nam nie pozwalasz, a sam się zabawiasz z tą blondynką - wypalił. W jego szarych oczach migotał gniew i żal do Czkawki, że nie pozwolił mu wziąć małej do siebie, na jedną noc, a sam ugościł ją we własnym pokoju. Wstał na równe nogi, gotowy zaatakować wyższego.
Brunet uniósł brew.
Nie sądził, że chłopakowi będzie chodziło o taką pierdołę.
Gdyby mógł - nawet by się zaśmiał.
- To wszystko? - dopytał, chcąc się upewnić, czy Smark przypadkiem nie chowa jakiejś urazy, która ma choć troszkę bardziej poważniejsze podstawy niż to, z czym wyjechał przed chwilą. Haddock przebiegł spojrzeniem po reszcie, a oni z rosnącym zaciekawieniem wpatrywali się w dwójkę, czekając na rozwój ich kłótni, może na bójkę?
Jednak Czkawka wiedział, że ich rozczaruje.
Młody Jorgenson z lekką konsternacją kiwnął głową.
- Jeśli tak, to niestety nie masz racji - powiedział spokojnie - Została zgwałcona przez Savira. Zaniosłem ją do siebie, żeby do reszty jej nie zabili - wytłumaczył, a wszyscy wlepili w niego oczy, sparaliżowani tą wiadomością, bo tego w ogóle się nie spodziewali.
- Co zrobiła? - zapytała Szpadka, próbując ukryć drżenie głosu. Gdyby nie jej aktualna pozycja i decyzja jej rodziców o takim wyborze dalszych losów rodziny Thorston, mogłaby skończyć podobnie, co mała niewolnica. Oczywiście miała na myśli powód, dla którego ten stary grzyb zrobił to, co zrobił.
Czkawka odchylił głowę w stronę gwiazd i wrócił wspomnieniami, chyba pierwszy raz w życiu, do poprzedniego dnia i momentu, kiedy to się rozegrało.
A raczej do momentu, kiedy uratował ją po raz drugi.
Wracał od Grubego, gdyż ojciec kazał mu sprawdzić stan sieci na następny połów. Rozdzielaniem niewolników zajął się Sączysmark, więc poza tym, Czkawka nie miał już żadnych prac.
Szedł spokojnie do chwili, kiedy jego uwagę przyciągnęło dość spore zbiegowisko przy domostwach Wandali. Wiedział, że ludzie powinni byli pracować, a nie plotkować niemal przy samym głównym placu. Wiedział również, że wodzowi się to nie spodoba.
Niechętnie podszedł do grupki osób, a gdy z odległości kilku kroków zobaczył przyczynę tego szumu, tylko jedno cisnęło mu się na usta.
- Co wy, do kurwy, robicie?! - powiedział, nie siląc się na przepychanie się pomiędzy napalonymi, na blondwłosą dziewczynkę, spoconymi wikingami. Od razu zrobili mu miejsce, gdy tylko usłyszeli jego głos.
Nie mogli liczyć na litość.
- T-to nie tak jak myślisz! - Savir podskoczył do niego od razu, kładąc mu dłoń na ramieniu. Haddock tylko zerknął na rękę wojownika, żeby ten wiedział, że lepiej, aby ją zabrał od razu. Dla własnego dobra - Sama się prosiła. Chciała się buntować, więc wymierzyłem jej karę.
Brunet przebiegł wzrokiem po zapłakanej twarzy dziewczynki, która wolała nie otwierać oczy, następnie po rozdartych gdzieniegdzie ubraniach, na pokrytych krwią nogach kończąc. Potem przeniósł to samo spojrzenie na czarnowłosego wikinga.
- A kto cię mianował katem Stoika? - zapytał, czym spowodował natychmiastową ciszę wśród zebranych. Savir przełknął ślinę, bo wiedział, że wpadł w prawdziwe bagno.
Zadzierać z synem Stoika - nikt nie wyszedł z tego żywy.
- J-ja tylko...
- Nic mnie to nie obchodzi - uniósł dłoń, rozglądając się po reszcie - A wy co? Roboty nie macie?
Wszyscy rozbiegli się w różnych kierunkach w zaledwie kilka sekund. Jedynym powidokiem tej grupki sprzed chwili były ślady na piasku.
- A ty - mruknął, gdy Savir również postanowił się po cichu zmyć przed konfrontacją sam na sam z następcą wodza - Przyjdź pod Krucze Urwisko dziś w nocy. Sam - dodał tak lodowatym tonem, że mężczyzna już zaczął się modlić do Odyna o możliwie jak najszybszą śmierć z rąk bruneta, bo wiedział, że samotne spotkanie z tym młodym diabłem, oznaczało bilet w jedną stronę do krainy Hel.
Haddock natomiast podszedł do leżącej Astrid, wziął ją na ręce, jakby nic nie ważyła i skierował się w stronę swojej chaty. Nikt nie śmiał się za nim oglądać.
- Podobno sprzeciwiła się Savirowi, ale co ja tam wiem - mruknął, przyglądając się migoczącym iskierkom ognia - Właśnie, mam umówione spotkanie z tym niewyżytym idiotą, więc niestety, ale muszę was opuścić - odłożył kufel i podniósł się na równe nogi. Sprawdził ilość fiolek z gazem Zębiroga, a gdy upewnił się, że mu wystarczy, ruszył w stronę schodów.
Pozostali przyglądali mu się w ciszy.
- Zabijesz go? - wypalił Mieczyk, bo był okropnie ciekawy, co zielonooki zrobi z wikingiem.
Czkawka się zatrzymał.
- Spróbuję się zabawić.
Porażeni jego słowami, zamarli w pół słowa. Chłopak powoli, jakby od niechcenia, wznowił swój marsz. Młodzi wikingowie popatrzyli po sobie mocno przerażeni, bo doskonale wiedzieli, że Haddock nigdy się nie bawi - nikim, ani niczym.
To po prostu znaczyło tylko jedno - usłyszą dziś w nocy niejedno błaganie Savira o śmierć.
udało mi się skończyć dzisiaj, uff! i jeszcze będę mieć czas na jeszcze jeden odcinek animcu - jestem wygrywem xDDDD
mówiłam, że wrócę do tej sytuacji, mówiłam
w następnym, czkawka jako wyjątkowo zwyrodniały morderca, who like him?
CZYTASZ
there was berk, when i was a boy || httyd
FanfictionBerk. Wspaniała wyspa otoczona lazurowym morzem z wieloma gatunkami wyśmienitych ryb w swoich głębinach. Pełna urodzajnych pól i lasów wypełnionych dorodną zwierzyną. Wolna od wszelkich klęsk, wojen i kataklizmów. Dumna, dostojna o niezwykłym kszta...