56. sky

158 16 7
                                    

niespodzianka!!


Od zawsze zastanawiał się, jak to jest czuć powiew wiatru na własnej skórze, szybując pośród chmur. Gdy wpatrywał się w ptaki, które na przekór powietrznym prądom, leciały dokąd chciały, a siła ich skrzydeł i woli niosła je dalej ku niezbadanym ziemiom. Albo liście, które pięknie tańczyły w powietrzu, obracając się wedle wskazań wiatru. Od zawsze pragnął znaleźć się w podobnej sytuacji i wznieść się nad wszystko i wszystkich, nad ludzi oraz własne problemy, i po prostu pozwolić się nieść gdzieś daleko, nawet poza horyzont.

To było marzenie piętnastoletniego wojownika, który nawet nie wiedział, że marzy.

Dla dwudziestoletniego jeźdźca nie było to już marzeniem, a codzienną rzeczywistością.

– Spróbujmy dzisiaj wznieść się na tyle wysoko, żeby pokonać tamtą górę – Czkawka starał się przekrzyczeć wiatr i wskazał palcem jedną z dwóch skalnych wież, które górowały nad północną częścią morza, które obmywało brzegi Berk. Szczerbatek zmrużył oczy, ale wiedział o co chodzi młodemu jeźdźcy – Tylko bez zbędnego szarżowania, okej? Wciąż mam siniaki na plecach po ostatnim razie.

Delikatny uśmiech błąkał się po jego ustach, co smok skitował parsknięciem, dosłownie jakby rozumiał chłopaka i miał ochotę zaśmiać się w odpowiedzi. Nawet jeśli ich poprzednie próby kończyły się dość poważnymi i niebezpiecznymi upadkami do wody z wysokiej odległości, nie przeszkadzało to ani Czkawce, ani Nocnej Furii. Obydwaj ufali sobie już na tyle, że bez mrugnięcia okiem byli gotowi spróbować przekroczyć własne granice, a w razie niepowodzenia wiedzieli, że jeden będzie starał się za wszelką cenę ocalić drugiego.

Czkawka nacisnął sprzęgło po lewej stronie, aby zaprojektowana i zbudowana przez niego tylna lotka się otworzyła, co było wymownym znakiem do rozpoczęcia kombinacji, którą chcieli dzisiaj udoskonalić. Spojrzał za swoje ramię na zarys wyspy w oddali i tak odległy horyzont.

Ostatnie promienie zachodzącego słońca musnęły ich sylwetki, powoli unoszące się w górę.

Zawsze, gdy startowali na swój podniebny spacer, nad Berk zapadała noc.

Haddock wiedział, że samo wymykanie się nocą, aby polatać ze Szczerbatkiem było niebezpieczne, dlatego nie chciał, aby tym bardziej ktoś ich nakrył, gdyby latali przy pełnym słońcu. Ponad wszystko unikali światła, działając w ukryciu pod osłoną nocy. Oprócz tego nie mógł pozwolić sobie na to, żeby ktokolwiek mógł nabrać wobec niego podejrzeń, dlatego też za dnia skrupulatnie wykonywał wszystkie swoje obowiązki, a nocą szalał na grzbiecie smoka, powoli ucząc się, czym była wolność.

Wolność wyboru, który skrupulatnie od lat była mu odbierana.

Czkawka zmienił ustawienie lotki i smok od razu zareagował, zmieniając układ ciała i pikując w dół, jako że mieli przelecieć nad górą, a później slalomem zlecieć wzdłuż niej, pokonując wszelkie przeszkody znajdujące się na drodze.

Brunet zmrużył oczy, starając się utrzymać je otwarte przy tak potężnej sile z jaką lecieli.

Nawet nie wiedział, jak bardzo mu się to podobało – ten brak skrępowania przez obowiązki czy zakazy – moment, gdzie wszystko zależy od jednej decyzji, która może przesądzić o być albo nie być. Jedna chwila, w której znajdował się razem z Nocną Furią, powierzając obydwa istnienia swoim osądom i sile jego mięśni.

Zabić czy pozwolić żyć.

Obywaj żyli, a dopóki tak było, wiedzieli, że mają jeszcze coś do zrobienia na tym świecie.

Szczerbatek obrócił się w powietrzu i zamachnął potężnymi skrzydłami, aby byli w stanie przedostać się na drugą stronę góry. Czkawka wstrzymał oddech na kilka sekund, a gdy znaleźli się nad swoim celem, natychmiast zmienił ustawienie lotki i z ogromną prędkością zaczęli opadać w dół, mijając wystające skały czy drzewa, które zaczęły gęsto pojawiać się na zboczu. Widział, jak pieniące się morze ryczało groźnie, zapraszając w swoje odmęty, gdy oni zbliżali się ku niemu w nieubłaganym tempie.

Zamknął oczy. Powoli odliczył do trzech i w ostatnim momencie poderwał Szczerbatka do lotu, naciskając na lotkę i chwytając się mocno siodła, żeby siła z jaką się odbili, nie wyrzuciła go prosto w bezlitosne wodne objęcia.

Gdy znaleźli się na wystarczającej odległości, Czkawka wyrównał lot i rozluźnił palce, które aż zbielały pod wpływem mocnego uścisku.

Szczerbatek potrząsnął głową i posłał fioletową wiązkę plazmy w powietrze, wyraźnie zadowolony z udanego manewru. Czkawka popatrzył na chmury, które rozstąpiły się pod wpływem ciepła i uśmiechnął się lekko.

– Dobra robota – powiedział cicho i poklepał smoka w bok szyi. Szczerbatek zerknął do tyłu, na tyle na ile mógł, i odwdzięczył mu się tym samym, klepiąc, a bardziej uderzając Czkawkę po głowie ogonem. Siła, z jaką to zrobił, sprawiła, że Czkawka poleciał do przodu, o mały włos nie wypadając z siodła.

Na moment zabrakło mu powietrza w płucach. Po kilku sekundach roześmiał się na głos.

Jeszcze nigdy wcześniej Szczerbatek nie czuł się tak szczęśliwy po uderzeniu człowieka.

Jeszcze nigdy wcześniej Szczerbatek nie czuł się tak szczęśliwy po uderzeniu człowieka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

hi!

wróciłam szybciej niż się spodziewałam, ale to tylko dlatego, że naprawdę dobrze mi się teraz pisze to ff (nawet jeśli nie mam tak dużo czasu, bo z powrotem przeprowadziłam się do miasta i zaczynam pracę, więc będzie ciężko pisać hah) i postanowiłam powoli, powoli naskrobać kolejny rozdział. nie jest zbyt długi, ale to dlatego, że wracam do tych krótszych, żeby się lepiej pisało i czytało, a poza tym taki też mi pasował akurat

(wiem, że dziwnie wygląda ta liczba przy tytule, ale chcę to już zmienić, tak samo jak resztę, czym pewnie zajmę się na dniach, więc don't mind it)

i tak, jeśli nie to wam umknęło lub jesteście confused to tak: nastąpił tutaj pięcioletni time skip!! nie martwcie się, wszystko ma sens i swój powód, i tak, od początku planowałam time skip w pewnym momencie w książce, ponieważ cała fabuła jest bardzo rozciągnięta w czasie (przeszłość i przyszłość), a nie chciałam wszystkiego rozwlekać, dlatego od teraz jedziemy ze starszymi wersjami naszych bohaterów i z tym wszystkim, co się u nich podziało przez te pięć lat. mam nadzieję, że będzie się wam podobało!!

gdybyście mieli jakieś pytania, śmiało! czekam na wasze komentarze!

dobranoc :3


p.s. szczerze to nie jestem pewna czy szczerbatek byłby w stanie tak machnąć ogonem, żeby jebnąć czkawkę po głowie, ale udajmy, że może i nie drążmy tematu, okej? okej.

p.s. 2. i nie, szczerbatek nie rozumie czkawki, czkawka nie rozumie szczerbatka. damy już sobie z tym spokój – oni nie są na tym etapie co czkawka i szczerbo z mojej poprzedniej książki XD

there was berk, when i was a boy || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz