MARATON "WŚRÓD SMOCZEJ EGZYSTENCJI" - cz. 3
Nie trudno było przekonać Stoika, żeby odciągnął wyprawę o jeden dzień.
Czkawka po prostu powiedział, że nie popłynie, bo doskonale wiedział, że bez niego ta wyprawa nie ma racji bytu, więc dla świętego spokoju wódz musiał się w końcu zgodzić na warunek syna.
Dzięki temu miał czas, żeby wybrać się do lasu.
Przez nawał pracy i obowiązków naprawdę zapomniał o młodej blondynce, mieszkającej w jaskini. Choć postanowił sobie, że najlepiej będzie jeśli więcej razy się nie zobaczą, gdzieś z tyłu głowy miał taką małą myśl, żeby jednak sprawdzić, jak sobie radzi. W końcu ona pomogła mu bez wahania.
Późnym wieczorem skierował się w stronę północnych klifów, mając na uwadze to, że przydałoby się mu zejść do Kruczego Urwiska i poszukać Piekła, gdyż przez cały ten czas nie miał chwili, żeby pomyśleć o swojej broni i iść ją stamtąd zabrać.
Wiatr swobodnie bawił się jego włosami, a chłód przenikał przez cienką koszulę. To jednak nic nie robiło Czkawce, bo był przyzwyczajony do zimnej temperatury, która na Berk utrzymywała się przez większą część roku. Na jego głową latały niewielkie ptaki, co nieświadomie przypomniało mu o spacerach z matką.
Mama.
Nie tęsknił, nigdy nie płakał. Pamiętał doskonale ten dzień, ale nie czuł wobec niego żadnych uczuć, tak jak zawsze. Obrazy przewijały się przed jego oczyma, a on po prostu o nich myślał bez szczególnych refleksji. To wina bogów - ich kara i cena za wolność.
Oddalił myśli o matce i skupił wzrok na ścieżce prowadzącej do Urwiska. Chciał, jak najszybciej z powrotem zabrać swoją broń i wrócić, żeby móc przygotować się do wyprawy, którą zaczął traktować jako faktyczną okazję od oderwania się od rzeczywistości na Berk. Szedł spokojnie, aż panującą wokół niego ciszę, przerwał krzyk.
Czujne oko rozglądnęło się na źródłem niebezpieczeństwa, a ucho starało się wychwycić kierunek, z którego przybył dźwięk. Echo wskazywało na Krucze Urwisko, ale Czkawka nie był powinien. Jednak, gdy wrzask ponownie rozległ się po lesie, biegiem rzucił się w tamtą stronę.
Nie wiedział dlaczego tak bardzo chciał sprawdzić, co się dzieje. Po prostu to zrobił. Wybiegł na skarpę, a jego oczom ukazała się Nocna Furia stojąca nad płaczącą Astrid i obnażająca swoje ostre zębiska, gotowa, aby w każdej chwili wbić je w drobne ciało dziewczynki. Młody Haddock kolejny raz bezszelestnie zsunął się na samo dno kotliny, wzrokiem poszukując Piekła. Gdy je odnalazł, nie zastanawiając się czy nie jest uszkodzone, odezwał się, dając o sobie znać i tym samym, po raz kolejny, ratując blondwłosą Hofferson.
- Znowu się spotykamy, bestio - powiedział głośno, a smok odwrócił się, natychmiast stając w wygodniej pozycji do strzału - Tym razem cię załatwię.
Nocna Furia nie czekał na pozwolenie. Skoczył bliżej chłopaka, wypuszczając wiązkę fioletowej plazmy, która trafiała w pobliże bruneta, który rzucił się w bok, unikając ciosu i chwytając w dłoń swój ognisty miecz. Bez zawahania go podpalił, będąc gotowym na odparcie następnego ataku smoka. Czarny gad znów splunął plazmą, starając się zębami chwycić broń Czkawki, żeby go unieruchomić. Haddock'owi ponownie udało się uniknąć strzału, dzięki czemu mógł zbliżyć się do potwora i drasnąć go po nodze ostrzem. Nocna Furia zawył krótko, ale korzystając z bliskiego położenia chłopaka, łapą wytrącił mu broń z ręki, a ogonem odrzucił tak, że poleciał kilka metrów w bok i uderzył o kamienną ścianę kotliny. Wikingowi zaszumiało w uszach, a przed oczami miał ciemne plamy, ale zdążył się skulić przed następnym fioletowym strzałem, który uderzył ponad jego głową. Smok znów do niego dopadł, napierając na jego klatkę piersiową i szyję ostrymi pazurami. Czkawka nie mógł powoli oddychać, bo gad skutecznie miażdżył mu kości.
Nie mając lepszego pomysłu, spojrzał na swojego wroga, a przed oczami zatańczyła mu paleta fioletowych odcieni, tworząca się w paszczy smoka tuż przed jego twarzą.
wiem, że w wcześniej pisałam tu na dole jakieś głupoty, ale to przez cały ten dzień, no i mam wyjebane na wszystko, a nawet mój mood ma wyjebane plus w ogóle absurd dzisiejszego dnia to jakieś XD wiec nie próbuje nawet tego wytłumaczyć :)
mam nadzieję, że u was wszystko okej xd
a więc kolejna cześć walki mma, a astrid podobno leżakuje po drugiej stronie urwiska, zajada popcorn i zbiera zakłady xD
jesteście:
*team czkawka
czy
*team nocna furia
:)
tymczasowo dam sobie spokój z maratonem (don't worry, na kilka godzin tylko), trzy rozdziały to i tak mega wyczyn jak na mnie, przez co jestem mega zadowolona i dumna z siebie, więc do maratonu wrócę później i pewnie faktycznie będzie 5 części :)))
stay hydrated <3
CZYTASZ
there was berk, when i was a boy || httyd
FanfictionBerk. Wspaniała wyspa otoczona lazurowym morzem z wieloma gatunkami wyśmienitych ryb w swoich głębinach. Pełna urodzajnych pól i lasów wypełnionych dorodną zwierzyną. Wolna od wszelkich klęsk, wojen i kataklizmów. Dumna, dostojna o niezwykłym kszta...