Nieznośne uczucie przerażenia oraz podejrzliwości błąkało się po sercu Taemira, gdy odpływali w stronę Samir. Obawiał się tego, co prawdopodobnie się wydarzyło na ukochanej wyspie, ale też nie opuszczało go dziwne przeczucie, że nie powinien wierzyć we wszystko, co mówił ten młody wojownik.
Czuł, że coś tu nie gra.
Co się stało na Samir? I gdzie tak naprawdę podziewa się Astrid?
Siedemnastoletni chłopak oparł czoło na złożonych dłoniach, wpatrując się w powoli wstający księżyc. Gdzieś pośród tych wszystkich gwiazd oraz ciał niebieskich był wódz Godryt, który na niego liczył, który pokładał w nim wszelkie nadzieje, że odnajdzie jego jedyną, ukochaną córkę. Oprócz tego istniała także niewiadoma dotycząca Samir – czy wszyscy są bezpieczni?
Taemir nie wiedział, czy jest w stanie poradzić sobie z tym wszystkim sam.
- Generale?
Szatyn podniósł głowę i odwrócił się na dźwięk głosu Rutra. Starszy wiking przystanął tuż obok niego i tak samo jak on, oparł się dłońmi o drewnianą burtę.
- Będzie dobrze – odezwał się znowu, zerkając na pełną sprzeczności twarz Taemira. Choć nie zawsze podobały mu się kroki jakie podejmował młody generał, wiedział, jak to jest być postawionym pod ścianą dowódcą i w przeciągu kilkunastu sekund podejmować kilkaset ważnych decyzji, które kładły się wielkim, nieprzeniknionym cieniem na dalszym powodzeniu misji – Znajdziemy Astrid, a naszej Samir nic nie zagraża. Jestem tego pewien.
- Skąd możesz być? – zapytał go, nie bojąc się, że okazuje słabość poprzez wątpliwości. Był młodym człowiekiem, mniej doświadczonym wojownikiem i dowódcą niż większość generałów z wyspy, dlatego stwierdził, że warto schować dumę do kieszeni i tak po prostu dać znać o swoich przemyśleniach. Nawet jeśli były one przepełnione uzasadnionym pesymizmem.
Rutr spojrzał na niego i uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Czy wiesz, kim jest wojownik, który z tobą rozmawiał? – spytał, zamiast od razu przejść do formułki pocieszenia Taemira. Chłopak pokręcił głową, przypominając sobie, że w całym ferworze zapomniał zapytać z kim miał przyjemność prowadzić dyskusję – To syn wodza Berk, Czkawka Horrendous Haddock III.
Oczy szatyna rozszerzyły się do granic możliwości.
Tego się nie spodziewał, ale teraz wszystko składało się w logiczną całość – chłopak wskoczył pomiędzy niego a Stoika, ponieważ ten jest jego ojcem; patrzył na niego i otrzymał nieme pozwolenie na kontynuowanie pertraktacji; był też, co Taemir dopiero teraz sobie uzmysłowił, po prostu podobny z wyglądu do wodza Berk.
- Co o nim wiesz?
Młody wojownik zamyślił się odrobinę, próbując sobie przypomnieć, co powiedział mu Ator, podczas rozmowy o ważnych osobach z Berk, gdy brat Godryta planował połączyć obie wyspy sojuszem.
- Podobno jest niesamowicie dobrze wyszkolonym i wytrzymałym wojownikiem... To tyle, co się dowiedziałem – przyznał, trochę może ze wstydem, ponieważ powinien był lepiej poznać przyszłych sojuszników Samir.
Rutr pokiwał w zrozumieniu głową.
- Chodzą plotki – nie wiem na ile są one prawdziwe, na ile nie, ale patrząc po naszej walce na Berk i jego sposobie bycia, skłaniam się ku stwierdzeniu, że całkiem prawdziwe – że młody Haddock jest zupełnie odporny na wszelkie uczucia i odczucia. Nie bardzo wiem, jak to w praktyce wygląda, ale widocznie nie czuje on niczego, żadnych fizycznych ani psychicznych uczuć.
CZYTASZ
there was berk, when i was a boy || httyd
FanfictionBerk. Wspaniała wyspa otoczona lazurowym morzem z wieloma gatunkami wyśmienitych ryb w swoich głębinach. Pełna urodzajnych pól i lasów wypełnionych dorodną zwierzyną. Wolna od wszelkich klęsk, wojen i kataklizmów. Dumna, dostojna o niezwykłym kszta...