THIRTY-THIRD CHAPTER: Sacrifice

428 43 9
                                    

- Szpadka! - zawołał Czkawka, gdy czarnowłosy mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, zostawiając ich samych sobie. 

Oprócz zaschniętej wszędzie krwi, brunet nie znalazł większych obrażeń na ciele dziewczyny, przez co mógł być połowicznie pewien, że jeszcze nie umrze. A tym bardziej nie teraz.

- Szpadka! - spróbował ponownie po chwili wypełnionej nieznośną ciszą, którą powinien był przerwać choć niewielki znak od blondwłosej, że żyje - Odezwij się.

Gdy nadal nie odpowiedziała, Czkawka przebiegł wzrokiem po celi, w której byli przetrzymywani. Wszystko było murowane, zero dostępu do światła z zewnątrz. Drzwi z niewielką zapadką, w której nie mieściła się zapewne cała twarz. Byli w sytuacji bez wyjścia.

Potem pomyślał o reszcie. Gdzie są? Czy udało im się uciec? Czy są bezpieczni? 

Jego rozmyślania przerwało ciche westchnienie leżącej dziewczyny.

- Szpadka.

- C-czkawka? - wyszeptała ledwo słyszalnie - Gdzie my jesteśmy?

- Raczej na pewno wciąż na Wyspie Niebieskiego Oleandra. Nie wiem dokładnie, co się stało, ale zostaliśmy tu zamknięci - wyjaśnił wszystko, co do tej pory udało mu się ustalić - Jak się czujesz?

Nie odpowiedziała od razu. Haddock nie nalegał. Wiedział, że może to być dla niej trudne.

- Wszystko mnie boli jak cholera - powiedziała po chwili, z takim przekonaniem i pewnością, że aż zdziwiła tym chłopaka. Albo przynajmniej próbowała tak brzmieć - Przysięgam na Thora, że wsadzę mu kij tam, gdzie słońce nie dochodzi.

Umilkła, starając się ułożyć w takiej pozycji, aby bolało ją jak najmniej. Jednak niezależnie od ustawienia ciała, wszystko odzywało się z takim samym tępym bólem.

- A ty?

- Co?

- Czy z tobą wszystko w porządku?

- W porządku. Jestem tylko przywiązany, więc ciężko z wyjściem - powiedział - Oby reszcie udało się uciec, jeśli ich też złapali.

- Małe szanse, jeśli utknęli tam ze Smarkiem, ale być może cuda się zdarzają.

Zaśmiała się sama do siebie, co przyszło jej z trudem, bo każdy skurcz mięśni wyzwalał nową falę cierpienia.

- Postaraj się odpocząć - odezwał się Czkawka po dłuższej chwili - Nie wiadomo, jak długo tu zostaniemy.

Odpowiedziała mu cisza.


Tymczasem pozostali wojownicy z Berk faktycznie uciekli z własnej celi i biegali po ogromnym więzieniu w tunelach wyspy, aby znaleźć i odbić pozostałą dwójkę z ich drużyny.

Nie wiedzieli tylko, że wszystkie ich ruchy i każdy następny krok został zaplanowany już dużo wcześniej. 

Po kilkunastu minutach wreszcie odnaleźli właściwe pomieszczenie, w którym przetrzymywano Czkawkę i Szpadkę. Szybko otworzyli drzwi skradzionymi kluczami i wparowali do środka. Widok, jaki zastali, wstrząsnął nimi doszczętnie, ale opanowali się na tyle, że zdołali oswobodzić przyjaciół. Śledzik wziął ranną blondwłosą na ręce, a Fandral z Mieczykiem uwolnili swojego przywódcę z kajdan. 

Wybiegli z celi, lecz zaraz zostali otoczeni przez kilkudziesięciu wojowników uzbrojonych po zęby.

Wtedy Czkawka zrozumiał, co tu się działo.

Przed szereg wyszedł właściciel karczmy, w której wczorajszej nocy się zatrzymali.

- Już nas opuszczacie? - zapytał z krzywym uśmiechem na ustach - Miałem szczerą nadzieję, że zostaniecie na dłużej.

- Czego chcesz? - Haddock zmierzył przeciwnika lodowatym spojrzeniem, w ogóle nie przejmując się przeważającą siłą wroga oraz tym, że jego drużyna była wręcz w opłakanym stanie, bez broni i jakiejkolwiek szansy na zwycięstwo. Mimo iż spodziewał się odpowiedzi, chciał wiedzieć czy może mężczyzna ma jakieś głębsze pragnienia odnośnie ich obecności tutaj.

- Cieszę się, że zapytałeś, synu Stoika Ważkiego - odparł - Chcę tylko i wyłącznie ciebie. A konkretniej twojej śmierci. I może paru informacji.

- Niczego ci nie zdradzę, więc możesz od razu mnie zabić - rzucił brunet, nie zważając na jego groźby. W dalekim poważaniu miał swoje życie, które było tylko marną egzystencją; cieniem czegoś, co może kiedyś miało rację bytu - Oszczędzisz sobie zachodu.

Mężczyzna roześmiał się głośno.

- Zabawny jesteś, bo wiem, jak cię do tego zmusić - kiwnął dłonią, a kilku jego wojowników obezwładniło resztę wikingów z Berk. Jeden z nich zabrał Szpadkę z rąk Śledzika i rzucił dziewczynę pod stopy karczmarza.

Mieczyk szarpnął się w silnym uścisku.

- Zostaw ją, ty padalcu!

- Cisza! - krzyknął, kucając przy wojowniczce i podnosząc jej głowę za włosy - Do ciebie należy wybór, synu Stoika. Każde twoje zaprzeczenie powiedzenia czegokolwiek będzie skutkowało zabiciem jednego z twoich towarzyszy, a gdy oni się skończą, każdy z moich ludzi weźmie się za twoją przyjaciółkę. Chcesz patrzeć na ich powolną śmierć?

Młody Haddock zacisnął dłonie w pięści, mając całkowitą pustkę w sobie.

Chłopcy z tyłu byli pewni, że Czkawka zaprzeczy, ponieważ dla niego każde życie nic nie znaczyło. Był wierny ojcu, więc sądzili, iż pozwoli im zginąć w słusznej sprawie. Jednak za nic w świecie nie spodziewali się jego następnych słów:

- Wypuść ich, a ja ci powiem wszystko, co chcesz.

Na moment zapanowała zupełna cisza.

- Och, doprawdy? - dopytał wiking, unosząc brwi w geście zdziwienia.

- Nie rób tego - wyjąkała Szpadka, krzywiąc się z bólu przy każdym słowie.

- Podjąłem decyzję - powiedział twardo, patrząc się prosto na ich oprawcę - Czy to ci pasuje?

Mężczyzna udał, że się zastanawia, ale tak naprawdę wiedział, co zrobi. Szczerze miał gdzieś tych młodych, nie potrzebował ich zabijać ani więzić, bo chodziło mu tylko i wyłącznie o Czkawkę. Nie obchodziło go to, że pozwoli im odejść, bo nawet jeśli wróciliby z zemstą, on już dawno rzuci ciało syna Stoika na pożarcie morskim potworom, a sam umknie na odległe wyspy na południe od Beznadziei. Był przygotowany na ten dzień od wielu miesięcy i tylko czekał na dogodną okazję, żeby zrealizować swój niecny plan.

- Niech będzie, synu Stoika - odparł w końcu, kiwając głową, aby wojownicy wyprowadzili wikingów z Berk z jaskini i wsadzili na statek, a bruneta wsadzili z powrotem do celi. 

Zanim go pochwycili, mężczyzna podszedł do chłopaka.

- Słyszałem o tobie dziwne opowieści, że niby nie czujesz żadnego fizycznego bólu - przybliżył swoje usta do jego ucha - Ale nie martw się. Sprawię, że szybko nauczysz się krzyczeć.

 Sprawię, że szybko nauczysz się krzyczeć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

945 słów wow

się porobiło, co nie?

przepraszam za nieobecność, ale moja wena to shit i itp. ale już jestem więc bądźmy happy, bo udało mi się pchnąć fabułę trochę bardziej do przodu i będę już pisać, coś co bardzo lubię opisywać, więc no będzie fajnie :))

dziękuję za to, że czytacie i wchodzicie! kochaaam was!

there was berk, when i was a boy || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz