TWENTY-SECOND CHAPTER: Path

455 48 3
                                    

MARATON "WŚRÓD SMOCZEJ EGZYSTENCJI" - cz. 1


WYSPA THORA. PÓŁNOCNE MORZA

Taemir nie poddawał się ani na sekundę, a w głowie wciąż świtała mu myśl, że musi ją odnaleźć. Bez względu na wszystko. Nie przypuszczał, że szybko wykona swoje zadanie, ale dla niej był gotów poświęcić własne życie, a nawet i duszę, jeśli tylko byłoby trzeba.

Jeden z wikingów podbiegł do niego w celu zdania raportu.

- Ekspedycja wróciła z wyspy. Niczego nie znaleźli.

Chłopak przyjął to lekkim skinieniem głowy i spojrzał w błękitne niebo. Znajdowali się w porcie wyspy Thora. To była już piąta z kolei wyspa.

- Niech dokładnie przepytają ludzi z wioski. Potem kupcie trochę jedzenia i zapytajcie czy możemy rozbić niewielki obóz na plaży. Zostaniemy tu na noc - wydał krótkie rozkazy, a wojownik po chwili wyskoczył z łodzi, kierując się w stronę chaty wodza.

Młody generał chwycił rękami za drewnianą burtę.

- Znajdę cię.


BERK

Czkawka nie miał ochoty wstać.

Noga dawała mu się we znaki w dość upierdliwy sposób, ale ignorował to całkowicie, gdyż miał ważniejsze sprawy na głowie - musiał jakoś wrócić do wioski.

Oczywiście nie zamierzał o to prosić Astrid, bo w końcu miał ją zabić i zostawić w lesie. Ewentualnie gdzieś zakopać, ale Stoik nie bawił się w takie rzeczy. W końcu zwierzęta też musiały coś jeść. Dlatego wiedział, że tą trudną drogę będzie musiał odbyć samotnie. Niestety w ogóle nie podobała mu się ta wizja.

Podniósł się do pozycji siedzącej, zerkając na śpiącą przy wypalonym palenisku Astrid. Dziewczynka oddychała miarowo, twarz miała zupełnie spokojną. Haddock nie zarejestrował na jej ciele żadnych ran, co kazało mu sądzić, że blondynka naprawdę nieźle radzi sobie w lesie i że tymczasowo nic się jej nie stanie. 

Jeśli w ogóle by go to obchodziło.

Wstał z lekkim trudem i przeszedł obok niej, tak żeby jej przypadkiem nie obudzić. Nie miał w zamiarze wchodzenia z nią w ponowną konwersację. I tak powiedział jej za dużo. Doskonale zdawał sobie sprawę, że najlepiej będzie dla wszystkich, jak po cichu wyjdzie i nigdy więcej tutaj nie wróci. 

Na szczęście Hofferson miała mocny sen, więc nie usłyszała, jak Czkawka niezbyt zgrabnie powoli przesuwał się do wyjścia. Kiedy wreszcie stanął przed wejściem do jaskini, odetchnął głęboko i zabierając ze sobą kij, który leżał tuż przy zewnętrznej ścianie, ruszył w drogę powrotną do chaty.

Nie miał żadnych konkretnych myśli odnośnie całej sytuacji. 

Chociaż jednego był pewien.

Coś nowego, coś dawno utraconego pojawiło się w jego zimnym, lodowatym sercu. Na razie ciężko mu było dokładnie to nazwać, ale czuł zmianę we własnym wnętrzu. To dawało mu do myślenia, jednakże i tu również nie miał ochoty się w to zagłębiać.

Szedł, albo starał się iść z płynącymi wolno, pustymi myślami.


Do wioski dotarł późnym popołudniem, a pierwszym, który go zobaczył, był Śledzik. Młody wiking najpierw chciał zganić go za zniknięcie, ale gdy zarejestrował fakt, że Czkawka nie ma lewej stopy, krzyknął na całą wioskę i prawie zemdlał.

Przy pomocy kilku innych wikingów zabrali go do Gothi, chociaż brunet twardo upierał się, że sam da radę tam dotrzeć. Cały czas towarzyszył mu blondyn i Pyskacz, który, choć starał się nie dać tego po sobie poznać, okropnie martwił się o młodego Haddocka i nie wiele brakowało, żeby wybuchnął głośnym szlochem, lamentując nad byłym czeladnikiem.

Lekarka ze spokojem stwierdziła, że wszystko z chłopakiem w porządku - tylko po prostu nie miał lewej stopy. Nakazała kowalowi przygotować drewnianą protezę, a samego zainteresowanego wysłała do chaty na choćby jeden dzień odpoczynku w łóżku.

O dziwo Czkawka wcale nie protestował i gdy tylko Ingerman bezpiecznie odtransportował go pod drzwi domu wodza, rzucił się na swoje drewniane łóżko i zasnął kamiennym snem, chcąc chociaż fizycznie doprowadzić swoje ciało do stanu względnej używalności.

Jeszcze tego samego dnia wieczorem na biurku czekała na niego nowa proteza i maści od szamanki.

ya, i know, że to nudny i niezbyt ciekawy rozdział, ale udajmy, że noga czkawki potrzebuje choć skrawka atencji, dobrze?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

ya, i know, że to nudny i niezbyt ciekawy rozdział, ale udajmy, że noga czkawki potrzebuje choć skrawka atencji, dobrze?

jak mówią zapiski borka, czkawka spał przez dwa dni, astrid bawiła się w myśliwego, a nocna furia planowała jak tu skutecznie żyć bez lotki xD

zaraz biorę się do następnego i jeśli pójdzie tak samo, jak z tym, to za jakieś 40 minut (maybe) wjedzie kolejny rozdział z maratonu :))) powiem, że dokładnie nie wiem ile rozdziałów przewiduje na maraton... na razie postaram się napisać drugi rozdział, a potem się zobaczy, jak to dalej będzie szło :))

do usłyszenia za chwilkę <3

there was berk, when i was a boy || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz