- Gdzie jest Czkawka?
Szpadka zerknęła na Sączysmarka ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, ponieważ Jorgenson nigdy specjalnie nie przejmował się tym, gdzie podziewał się brunet ani co robił. Jednak po jego słowach sama zaczęła się nad tym zastanawiać.
- Nie mam pojęcia – odparł Śledzik, tylko na chwilę odrywając wzrok od księgi zielarskiej, którą miała na kolanach. Gothi prosiła go o przepisanie niektórych stron, które z wiekiem zaczęły się po prostu rozpadać – Może jeszcze jest u siebie w domu. W końcu wszyscy dobrze wiemy, jak wyglądał po powrocie z Wyspy Niebieskiego Oleandra. Pewnie odpoczywa.
- Może i tak – przyznał Smark, ale westchnął cicho i usiadł na trawie, tuż obok leżącego Mieczyka, który opierał się głową o pień i bawił się źdźbłem trawy między zębami – Ale tak jakoś nudno, nic się nie dzieje.
- Przyznaj się, że za nim tęsknisz – parsknęła blondynka, krzywiąc się w stronę wojownika i dźgając go palcami po boku. Chłopak burknął pod nosem, żeby sobie niczego nie wyobrażała, odtrącając jej rękę.
Zapadła chwila ciszy, którą przerwał głos drugiego bliźniaka.
- Rankiem wyszedł z chaty, rozstał się z wodzem na placu, potem poszedł do kuźni. U Pyskacza siedział do popołudnia, a pod wieczór skierował się w stronę wschodnich lasów – wyrecytował cały ogólny przebieg dnia Haddock'a, a cała trójka popatrzyła na niego z otwartymi oczami i ustami – No co? Interesuję się ludźmi i jak coś to wiem, dokąd chodzą.
- Stary, to chore! – zawołał po sekundzie Sączysmark.
- Ale jak widać przydatne – odparował szybko blondyn – Teraz wiecie, gdzie znajduje się nasz drogi Czkawka.
- Prawda, dziwne to, ale faktycznie, teraz wiemy wszystko – dodał Ingerman, zamykając księgę. Popatrzył na przyjaciół z błyskiem w oku – Idziemy się przejść do lasu?
- Jasne! – przytaknęli wszyscy, zbierając się z podłoża. Zarzucili na głowy swoje hełmy i w radosnych nastrojach, żartując sobie z osobliwych umiejętności detektywistycznych Mieczyka, skierowali się na poszukiwania swojego przywódcy.
Natomiast Czkawka toczył swoistą walkę na spojrzenia z Nocną Furią.
Od kilku minut wpatrywali się w siebie, nie odzywając się ani nie ruszając. Byli jak wykuciu w kamieniu, skupiając się tylko na własnym odbiciu w tęczówkach drugiej istoty. Puste, przerażające, zielone oczy patrzyły na siebie, próbując ocenić kto odpuści i stchórzy jako pierwszy. Niespotykana głębia w obu spojrzeniach sprawiała, że byli sobą tak zaabsorbowani, że oprócz nich, nic innego na świecie nie istniało.
W końcu smok oderwał wzrok od chłopaka z powodu szelestu i podniesionych głosów gdzieś w oddali. Zmrużył wielkie ślepia, po czym wysunął białe zębiska. Wiedząc, że są coraz bliżej, zerknął ostatni raz na Czkawkę, który stał wciąż w tej samej pozycji, starając się złowić spojrzenie łuskowatego gada. Nocna Furia prychnął cicho i uciekł w ciemną przestrzeń, umykając przypadkowym spojrzeniom osób, które się do nich zbliżały. Brunet stał tak przez moment, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał smok, a w jego głowie krążyła cicha myśl, by pobiec za bestią.
Gdy i do jego uszu dotarły dźwięki rozmów, potrząsnął głową i skierował się w ich stronę.
- Czkawka! – krzyknęli wikingowie, gdy chłopak wyszedł z zarośli – Tu jesteś!
- Szukaliście mnie? – zapytał, będąc odrobinę zaskoczonym, że naprawdę poszli do lasu tylko po to, aby go znaleźć.
- Smark się stęsknił – zarechotał Mieczyk, zarzucając Haddock'owi prawe ramię na szyję. Jorgerson zacisnął pięści, chcąc się rzucić na bliźniaka, ale ten umknął za syna wodza, śmiejąc się jeszcze głośniej.
- Nie żyjesz, ty chuda sz-.
- Dobra, dosyć – przerwał im Czkawka, co spowodowało, że wojownicy od razu się opanowali, rzucając sobie jedyne złowrogie spojrzenia – Widocznie zamiast pracować, to się lenicie beze mnie, więc wracajmy, aby poszukać wam czegoś do roboty.
Cała czwórka jęknęła cierpiętniczo, tracąc cały entuzjazm na słowa bruneta.
Szpadka natychmiast znalazła się przy lewym boku Haddock'a, wpatrując się w niego, jakby właśnie wydał na nich wyrok śmierci.
- Nooo, nie bądź taki – powiedziała niemalże błagalnym tonem, ściskając jego ramię – Chodźmy porobić coś ciekawego, a pracą zajmiemy się jutro, co? No proszę, Czkawka!
Chłopak przez dłuższą chwilę patrzył się na blondynkę, zastanawiając się czy może coś w końcu pęknie w tej skorupie, która osiadła na nim tego pamiętnego dnia, nie dając mu możliwości na normalne funkcjonowanie. Niestety na próżno.
Westchnął, odrywając od niej wzrok, żeby spojrzeć na powoli zachodzące gwiazdami niebo.
- Chodźmy – rzucił, kierując się głębiej w las zamiast w stronę wioski, co spotkało się z aprobatą i głośnym okrzykiem reszty.
zgodnie z obietnicą, comeback dzisiaj i powrót z hiatusa :)) mam nadzieję, że się cieszycie!
więc to był najlepszy hiatus, jaki kiedykolwiek zrobiłam. serio. nadrobiłam dużo rozdziałów do przodu, więc normalnie miałabym spokój na dwa miechy, ale tego nie zrobię, bo teraz naprawdę mega mi się dobrze pisze to ff. pierwszy raz mi się udało tak dużo rozdziałów napisać do przodu i tak ładnie popchnąć całą fabułę, że jestem z siebie zadowolona i mam nadzieję, że wam też się to wszystko spodoba - a wierzcie mi, kompletnie nie spodziewacie się tego, co będzie w następnych rozdziałach xD teraz nie będziecie musieli narzekać na brak rozdziałów, bo będą się pojawiać regularnie i wszystko pięknie się będzie układało. reasumując, naprawdę potrzebowałam tej przerwy, bardzo dobrze to podziałało na książkę i na mnie też, bo jestem teraz tak przepełniona weną, jak dawno nie byłam i jestem szczęśliwa, że w tym momencie zrobiłam przerwę i dzięki temu książka nie straciła na jakości.
no to lecimy dalej z przygodą na berk!
CZYTASZ
there was berk, when i was a boy || httyd
FanficBerk. Wspaniała wyspa otoczona lazurowym morzem z wieloma gatunkami wyśmienitych ryb w swoich głębinach. Pełna urodzajnych pól i lasów wypełnionych dorodną zwierzyną. Wolna od wszelkich klęsk, wojen i kataklizmów. Dumna, dostojna o niezwykłym kszta...