FORTY-EIGHTH CHAPTER: Help

339 34 13
                                    

Czkawka samotnie przemierzał, pokryty ostatnimi promieniami słońca, las.

Po tym, jak kazał swojej drużynie zabrać ukradkiem dzieciaki do wioski i odprowadzić do domów, postanowił się przejść, bo nie mógł sprostać wszystkim swoim myślom. To go przytłaczało. Nigdy wcześniej nie kwestionował rozkazów wodza – nawet się nad nimi nie zastanawiał. Po prostu je wykonywał, a nieważnym było, że ktoś stracił bliską osobę lub własne życie. Liczyło się tylko wypełnienie rozkazu, nic więcej.

Dlatego teraz najzwyczajniej w świecie nie potrafił poradzić sobie z samym sobą, z tym, że zrobił coś inaczej, całkowicie wbrew temu, co zazwyczaj kierowało jego poczynaniami. Zmieniał się, choć jeszcze tego nie wiedział.

Zawrócił na polanę, na której ostatnim razem był z Nocną Furią. Niestety tym razem nie dane mu było spotkać łuskowatego gada, dlatego postanowił pójść wgłąb północnych części i odwiedzić blondwłosą księżniczkę.

Astrid siedziała w jaskini przy palenisku, a że Czkawka przemieszczał się wręcz bezszelestnie, nie usłyszała go, gdy wszedł. Chłopak przystanął przy ścianie i opierał się o nią.

- Wszystko w porządku? – drgnęła pod wpływem jego głosu i odwróciła się w stronę wejścia do pieczary. Natychmiast podniosła się na równe nogi i wycelowała w niego kijem.

- Po, co przylazłeś? – warknęła, bo wciąż nosiła w sercu ból i żal przez to, co zrobili wikingowie z Berk jej ukochanej wyspie Samir. Wiedziała, że nigdy mu tego nie wybaczy, bo strata tych wszystkich ludzi bolała zdecydowanie zbyt mocno – Czego ode mnie chcesz? Jeszcze ci mało krwi ludności Samir? Przyszedłeś teraz zabić i mnie?!

Haddock przeskanował Hofferson wzrokiem, chcąc sprawdzić czy coś jej się nie stało i nic sobie nie robiąc z jej słów, usiadł przy ogniu.

Astrid zacisnęła usta w wąską kreskę przez jego zachowanie i podstawiła mu swoją prowizoryczną broń pod twarz.

- Zapytam jeszcze raz, czego chcesz?!

- Chcę porozmawiać – powiedział, choć przyszło mu to z trudem, bo nigdy wcześniej nie prosił o rozmowę z kimkolwiek. Dziewczynka zamrugała powiekami, będąc wytrąconą z równowagi, ale od razu przywołała się do porządku i potrząsnęła głową.

- Ja wcale nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Wynoś się!

- Jeśli mnie pamięć nie myli mieszkasz w jaskini na terytorium wyspy Berk, która należy do Stoika Ważkiego, więc jeśli już któreś z nas może się wynosić, to tylko i wyłącznie ty – odparował i wstał powoli, tym samym chwytając drugi koniec patyka, który trzymała. Blondwłosa szarpnęła nim, ale wojownik był dla mnie niej za silny.

- Puszczaj! – krzyknęła, mocując się z wikingiem. Czkawka pociągnął mocno kij do siebie, przez co Astrid wypuściła go z rąk i poleciała do przodu, wpadając na bruneta. Haddock odrzucił broń na bok i złapał dziewczynkę za ramiona, zanim zdążyła się od niego odsunąć – Puść mnie!

- Astrid – powiedział głośniej, pochylając się, żeby spojrzeć jej prosto w oczy, przez co przestraszyła się i przestała się wiercić oraz szarpać. Odwzajemniła jego spojrzenie, zszokowana tym, co zdołała ujrzeć w zielonym spojrzeniu Czkawki przez jedną, małą chwilę.

Niemą prośbę o pomoc.

- Astrid – powtórzył, tym razem ciszej – Nie zmienisz przeszłości, ale możesz zmienić przyszłość.

- Ciekawe jak – prychnęła, bo nie chciała tak łatwo spuszczać z tonu buntowniczej następczyni wyspy, która bądź, co bądź już nie istniała.

- Po prostu ze mną porozmawiaj.

Wciągnęła głośno powietrze, jak gdyby jeszcze przez chwilę zastanawiała się czy nie skorzystać z okazji i nie walnąć młodego wojownika w twarz. Jednak wiedziała, że to niczego by nie zmieniło, a w taki sposób nie pomściłaby należycie mieszkańców Samir. Zrzuciła jego dłonie ze swoich ramion i odsunęła się na krok. Ręką wskazała miejsce obok paleniska.

- W takim razie masz kilka minut.

Czkawka usiadł ponownie, nie spuszczając z niej wzroku. Nie wiedział, jak zacząć tą rozmowę, ani tak naprawdę, po co tutaj przyszedł i co tak konkretnie chciał od niej usłyszeć. Ale skoro nie mógł liczyć na towarzystwo Nocnej Furii, która na pewno w jakiś sposób pomogłaby mu znaleźć rozwiązanie, musiał podzielić się tym z Astrid.

- Ja... miałem wykonać zadanie, ale... - zaciął się, zdając sobie sprawę, że to wszystko tak naprawdę nie miało żadnego sensu.

Najlepiej znał własnego ojca. Nigdy nie daliby rady go pokonać, nie mieliby żadnych szans. To wszystko nie miało prawa się spełnić w czasie, kiedy tak działała wyspa i ludzie, którzy byli na jego zawołanie. Rozmowa ze Szpadką uświadomiła mu, że ich plan nigdy nie znalazłby pokrycia w rzeczywistości, bo choćby Wandale chcieli walczyć, nie mieli do tego żadnych środków, a żadna inna wyspa, nawet nieprzychylna Berk, nie poszłaby na samobójczą misję, próbując obalić rządy Stoika. Dlatego taki stan rzeczy miał się po prostu utrzymać – innego wyjścia nie było.

Astrid patrzyła na niego w skupieniu, cierpliwie czekając, aż chłopak rozwinie wątek, ale ten tylko wpatrywał się w ciszy w trzaskający ogień. Lekko zdezorientowana, pomachała mu dłonią przed twarzą.

- Czkawka?

Haddock skupił na niej uwagę, jakby wyrwany z transu. Potrząsnął głową, wstając z zajmowanego przed chwilą miejsca. Teraz blondwłosa patrzyła na niego z zupełnym szokiem wymalowanym na twarzy.

Po sekundzie przybrał swój typowy wygląd – chłód w oczach i całkowita pustka na twarzy. Takiego go widziała, gdy przywitał niewolników na Berk – gdy spotkali się po raz pierwszy.

Odwrócił się i skierował do wyjścia. Zatrzymał się po kilku krokach, ale na nią nie spojrzał.

- Wybacz, że zająłem twój czas.

jestem na wyjeździe i miałam problemy z internetem, sorka :)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

jestem na wyjeździe i miałam problemy z internetem, sorka :)

pijcie wodę, skarby

there was berk, when i was a boy || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz