DZIEWIĘĆ

60 10 1
                                    

 Po tej krótkiej wizycie pomaszerowałam do swojego pokoju odprowadzona wzrokiem doktora. Sąsiednie łóżko było wolne, więc nie zastanawiając się nad tym co robię zabrałam z niego poduszkę. Położyłam się w swoim i przytuliłam do złodziejskiego łupu, z braku Melanii, poduszka musi wystarczyć. Leżałam wpatrzona w sufit a sen nie chciał przyjść. Zaczęłam sobie wszystko układać po kolei, żeby nie zapomnieć, żeby móc znów o tym opowiadać gdy nadejdzie pora, komisarz Wang mówił, że pewnie jeszcze nie raz będę musiała o tym opowiadać. Cisza źle na mnie wpływa, na telefonie miałam muzykę, ciekawe czy ten od Jina też ma jakieś pliki. Zaczęłam przeglądać, Seokjin był tak miły, że ustawił mi już język na angielski więc łatwiej mi się odnaleźć. Trafiłam na ikonkę z muzyką, podłączyłam słuchawki i weszłam w plik. Większości nie znam, ale jest muzyka. Odkąd pamiętam łatwiej zasypiało mi się gdy słyszałam jakieś dźwięki, radio, telewizor, cokolwiek. Dziś jednak nawet muzyka nie pomagała. Pomyślałam, że jeśli trochę pochodzę to może trochę się zmęczę i zasnę, więc cicho wyszłam na szpitalny korytarz. Przemierzyłam go chyba ze cztery razy, gdy idąc wpatrzona w swoje stopy wpadłam na pielęgniarkę. Chwyciła mnie za łokieć i zaczęła coś syczeć, ewidentnie mnie opierniczała a ja nie miałam pojęcia o co jej chodzi.  Stałam ze spuszczoną głową i powtarzałam joesonghabinda, joesonghabinda, nie wiedząc za co tak naprawdę przepraszam dopóki nie podskoczyła do nas druga pielęgniarka. Niemal siłą oderwała mnie od syczącej i zaprowadziła do sali. 
- Mam na imię Hyejin, przepraszam cię za koleżankę, nie powinna na ciebie krzyczeć, jeśli cię uraziła to zgłoszę ten fakt przełożonemu i poniesie konsekwencje swojego zachowania. Powinna cię poprosić żebyś wróciła na salę, bo o tej porze pacjenci nie powinni przebywać poza swoimi pokojami.
- Nie, to ja przepraszam, nie mogę zasnąć i myślałam, że jeśli pochodzę to trochę się zmęczę i mi się uda. Ona coś do mnie mówiła, ale nie znam Koreańskiego, dopiero się uczę, nie zrozumiałam i wtedy się zdenerwowała. Nie mów nic nikomu, nie chcę, żeby ktoś miał przeze mnie kłopoty.
- Masz w karcie wpisane, że doraźnie przyjmujesz hydroxyzynę, może chcesz tabletkę? Mogę poprosić lekarza, żeby ci podał.
Skinęłam głową, zgadzając się, chciałam zasnąć bez chemii, ale skoro inaczej się nie da. Miałam nadzieję, że przyjdzie Taemin, może chwila rozmowy też by pomogła, ale zjawiła się jakaś pani doktor, podziękowałam za tabletkę. Dochodziła pierwsza w nocy gdy ostatni raz spojrzałam na zegar.
Zapadłam w sen bez snów, chyba najlepsze co mogło mi się przydarzyć. Obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi, nie otwierałam oczu, leżałam słuchając odgłosów szpitala, ktoś szedł szurając nogami, ktoś szedł szybkim krokiem, ktoś powoli, inny biegł, coś skrzypiało, jakaś aparatura piszczała....piszczała? Jak przy braku pracy serca? Yoongi! Poderwałam się po to, by opaść. Przeklęłam w myślach swoją słabość  tym razem wstałam powoli. Chyba teraz już mogę wyjść na korytarz, jest dzień a niepewność co do jego stanu zdrowia nie pozwoli mi na spokojne tkwienie w łóżku. Ktoś energicznie otworzył drzwi i do sali wkroczył Hobi. Czy oni wszyscy muszą być tacy szybcy? Gdy zauważył, że nie leżę błyskawicznie znalazł się przy mnie. Jego wielki uśmiech wydał mi się nie do końca szczery.
- Co ty wyrabiasz, powinnaś leżeć. Kate, proszę wracaj do łóżka, musisz szybko nabrać sił. Rano mieliśmy naradę, wpadł komisarz Wang i zadawał dużo pytań o was oboje. Mówił, że sprawa będzie szybko rozpatrywana, bo jesteś obcokrajowcem, Kimowie już nawiązali współpracę z komendą i są na bieżąco z postępami. Najważniejsze, że gdy dziś nagłośniliśmy sprawę zgłaszają się inni poszkodowani przez tą bandę. Chłopaki już kombinują jak zrobić z tego pozew zbiorowy, trudniej im się będzie wymigać.
Tak zasłuchałam się w jego trajkotanie, że dopiero gdy mnie okrywał kołdrą zorientowałam się, że jestem spowrotem w łóżku. Chciałam popatrzeć na niego z wyrzutem, ale akurat wyjmował a torby Melanię, więc ograniczyłam się do wyrwania mu jej i wtuleniu się w moją kochaną maskotkę. 
- Gdy przyszedłeś chciałam wyjść i iść do Yoongiego, wczoraj w nocy byłam u niego, to niesprawiedliwe. Ci dranie muszą ponieść karę, gdybym była silniejsza, może wyrwałabym się i mogła mu pomóc, może nie leżałby w śpiączce.
Nie dał mi dokończyć argumentując, że nawet gdybym była mistrzem sztuk walki to i tak nie było by mi tak łatwo poradzić sobie z piątką. Wiem, mój mózg mi mówi, że tak jest, ale serce nie przyjmuje logiki. Więc jakoś tak zaczęliśmy się przegadywać z Hobim, aż do sali zajrzała pielęgniarka z informacją, że za chwile będzie obchód i lepiej, żeby Hoseok wyszedł. Powiedział, że zejdzie na dół do knajpki coś zjeść i wróci. Cały dzień minął mi niezwykle szybko, i prawie dobrze. Widok Yoongiego nie działał na mnie dobrze, ale pamiętałam to co kiedyś czytałam, że ludzie w śpiączce słyszą. Opowiadałam mu zatem, po polsku o tym jakie miałam dzieciństwo, o narodzinach moich sióstr, o mamie, o parku. Trzymałam w dłoniach jego rękę, ale nie oddał uścisku jak za pierwszym razem. Taemin powiedział mi, że krwiak jest umiejscowiony w dobrym miejscu (cokolwiek to znaczy) i zapewne sam się wchłonie, w każdym razie uspokoił mnie, że nie ma bezpośredniego zagrożenia życia, jego stan jest umiarkowanie ciężki ale stabilny. Gdy byłam u niego, byłam silna, ale gdy wróciłam do swojej sali i poszłam pod prysznic rozkleiłam się totalnie. Miałam nadzieję, że szum wody zagłuszy moje szlochanie. Myliłam się, ktoś zakręcił wodę i owinął mnie ręcznikiem. To była ta druga pielęgniarka, Hyejin, była cicha i troskliwa, jak prawdziwy anioł. Pomogła mi się załadować do łóżka i zaczęłyśmy rozmawiać. Miło pogadać z inna kobietą, w zasadzie odkąd tu jestem rozmawiam tylko z chłopakami. Nie mogła zostać zbyt długo bo miała innych pacjentów, ale obiecała, że gdy tylko będzie miała wolną chwilę zajrzy do mnie znowu. Obejmując Melanię patrzyłam w okno i prawie zasnęłam jednak kolejna osoba wpakowała mi się energicznie do pokoju. Nikt inny, tylko komisarz Wang we własnej osobie.
- Śpisz? Nie, to dobrze. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań, mogą ci się wydać bez sensu, ale proszę skup się zanim udzielisz mi odpowiedzi i zapamiętaj je. To bardzo ważne, ponieważ tego typu pytania będą padały na sali sądowej.
- Sali sądowej? Nie za wcześnie o tym mówić w takim kontekście? Od pobicia minęło zaledwie półtora dnia. Zanim się wszystko poskłada do kupy to pewnie minie z miesiąc albo dłużej, w polsce to by z rok trwało jak nic.
- Nie będzie tak długo, prawdopodobnie za dwa tygodnie będzie rozprawa, twoi kumple prawnicy są niezwykle sprawni. Zgłosiły się dwie dziewczyny, które słyszały jak Seungri ze swoją paczką omawiał szczegóły "kary" jaką zamierzał wam wymierzyć. Powiem ci, że osobiście cieszę się, że skończyło się tylko na tym co macie. Wiem, twój przyjaciel leży w śpiączce, ale ma wszystkie kończyny całe. Ty...zresztą nie ważne. Skupmy się. Pamiętasz o której przyszli do ciebie Jimin i Jungkook?
- Tak, było parę minut po trzynastej.
- Jak długo trwała rozmowa waszej czwórki?
- Nie wiem, muszę się zastanowić, myślę, że to mogło być około pół godziny, może trochę dłużej.
- Gdy obaj opuścili twoje mieszkanie jak długo jeszcze siedzieliście we dwójkę.
-To jest chyba najtrudniej stwierdzić, płakałam, on mnie uspokajał, nie patrzyłam na zegar, równie dobrze mogło to być piętnaście minut jak godzina.
Jackson cały czas coś sobie notował.
- Kasia, teraz się skup, to może być najważniejsze pytanie. Ile czasu minęło odkąd Yoongi wyszedł za drzwi twojego mieszkania zanim zeszłaś na dół?
- To chyba najprostsze z tego wszystkiego. Gdy wyszedł pomyślałam, że nie zniosę dłużej ciszy. Opaliłam laptopa i włączyłam muzykę, minęły dwa utwory gdy stwierdziłam, że coś mi nie pasuje i wyszłam. Pamiętam jakie utwory leciały, wystarczy spisać ile trwają i ile się odpala komputer, nie sądzę, żeby to było dłużej niż dziesięć minut.
- Bardzo dobrze. Pamiętaj te odpowiedzi, jestem niemal pewien, że tego typu pytania będą ci zadawali na rozprawie.
Zbladłam, na samą myśl o tym, że znów będę musiała iść do sądu, i to w obcym kraju. Tym razem nie będzie przy mnie Bożenki, ani Mamy. Oby chłopcy mnie wspierali.
- Kasia, nie martw się, nie zostawimy cię samej, zresztą twoi kumple z pracy już ustalają strategię.
Przytaknęłam, niezdolna do wykrztuszenia słowa, czułam, że zbliża się atak paniki. Zaczęłam się dusić, Jackson natychmiast zerwał się na nogi i wypadł z sali po to by wrócić za chwilę z Taeminem. Dostałam chyba hydroxyzynę, albo jakiś tutejszy odpowiednik, bo po dwudziestu minutach zaczęłam się uspokajać. Taemin patrzył na mnie w skupieniu.
- Kate, jak często miewasz ataki?
- Ostatnio przez trzy miesiące nie miałam żadnego, chodzę na terapię, znam symptomy, wiem jak sobie radzić, jednak to co się wydarzyło znów uruchomiło napady.
- Teraz raczej nie chodzisz na terapię.
- I tak i nie, mam terapię przez internet, łączę się na skype ze swoją terapeutką co niedzielę rano.
Dobrze, czy mógłbym prosić o jakiś kontakt do twojej terapeutki? Chcę ustalić z nią pewną kwestię, no i najważniejsze, czy dogadam się z nią po angielsku?
- Tak dogadacie się bez problemu, dam ci jej maila.
Gdy wszyscy w końcu sobie poszli poczułam okropny głód, na szczęście chłopcy przynieśli mi wszystkie potrzebne rzeczy z domu, wzięłam portfel i zamierzałam zejść na dół do tej jadłodajni, o której mówił Hoseok. Jednak zanim wyszłam do baru, bar przyszedł do mnie. Dosłownie. Nie wiem jak Seokjin to zrobił, ale do mojej sali wjechał wózek, jak w hotelu, zastawiony różnymi daniami. Podczas gdy zajadałam się pysznościami Jin mi opowiadał o tym co się dzieje.
- Jutro cię wypiszą, ale nie wracasz do domu. To znaczy wrócisz, ale nie teraz. Moja mama postanowiła, że do rozprawy zostaniesz u nas. Nie patrz tak dziwnie, to nie był mój pomysł, po prostu naradzaliśmy się jak zapewnić ci bezpieczeństwo do rozprawy i akurat wtedy przyniosła nam kanapki. Powiedziała, że nie ma mowy, żebyś została sama, a dom jest duży.
-Seokjin, jaki dom? Przecież masz mieszkanie. 
-No dom, rodzinny, wprowadziłem się gdy zacząłem pracować. Odkąd ojciec częściej jest w Stanach niż tutaj dom jest raczej pustawy. Mama, siostra i moja mała siostrzenica to jedyne osoby tam. Nie martw się, myślę, że się polubicie. 
Mój mózg zaskrzypiał, jakaś zębatka zaskoczyła. Plotki z kuchni, dziewczyny z biura rachunkowego nieświadome tego, że trochę rozumiem mówiły coś o złamanej księżniczce z bachorem, ale gdy Jin wszedł zmieniły temat. Ok, zobaczymy co z tego wyniknie, ale nie byłabym sobą. 
-Myślisz? Wiesz bywam uciążliwa, podobno chrapię, dużo jem, namiętnie żłopię kawę i…i bekam. 
Jego mina w tym momencie była taka komiczna, że prawie popłakałam się ze śmiechu. Właśnie ten moment wybrała sobie Hyejin, żeby wejść. 
-Kate, pora na twoją wizytę u Yoongiego. 
Seokjin obrócił się. 
-Hyejin? 
-Znacie się? 
Oboje kiwnęli twierdząco głowami. Seokjin zwrócił się do pielęgniarki. 
-A Yongsun, ona też tu pracuje? 
-Tak obie, wiesz, że byłyśmy nierozłączne, zawsze we trzy- urwała swoją wypowiedź wzruszając ramionami. 
-Przyszłam po Kate, jeśli chcesz możemy pogadać jak skończę zmianę. 
Jin wyglądał jak ryba wyrzucona na piasek, Hyejin początkowo wydawała się być wściekła, ale teraz jej postawa wyrażała rezygnację. O co tu chodzi? Jakie "trzy"? I co Seokjin ma z tym wspólnego? To może poczekać, teraz mam randkę ze śpiącym królewiczem. 
-To ja może już pójdę a wy sobie pogadajcie. 
Nic z tego, pielęgniarka nieco sztywno skinęła głową Jinowi i wyszłyśmy razem. Gdy wchodziłam do sali Yoongiego usłyszałam jeszcze jej głos
-Masz interesujących znajomych. 
Nie teraz Kaśka, będziesz się nad tym zastanawiała jak już będziesz w łóżku. Teraz masz się zająć tym nieznośnym Minem, który sobie słodko śpi. Nachyliłam się i delikatnie musnęłam ustami jego wargi. Siedziałam gładząc go po włosach i głośno myślałam. 
-Czy to nie dziwne, okazuje się, że Seokjin zna pielęgniarkę, tą miłą, Hyejin. Opowiadałam ci o niej. I jeszcze jakąś Yongsun, na dodatek jutro mnie wypiszą i mam do czasu rozprawy zamieszkać w domu rodzinnym Jina z jego mamą, siostrą i siostrzenicą. Nie wiem co, ale coś mi tu zgrzyta. Może to moje skrzywienie? Widzisz, nie ufam ludziom do końca. Jakoś tak mam, ktoś kiedyś mnie oduczył ufać. Uczę się tego na nowo, a nie jest to łatwe. Myślę, że jutro kupię ci jakąś maskotkę, nie powinieneś być sam. Pewnie, że będę do ciebie przychodziła. W końcu jestem twoim lekarstwem. Taemin wyraźnie powiedział, "trzy razy dziennie", więc trzy razy dziennie będę tu przychodzić i gadać do ciebie tak długo aż będziesz miał dość i wstaniesz, i znów mnie pocałujesz, żebym się zamknęła. Ale, żeby nie było ci smutno jak mnie nie będzie to będziesz miał pluszaka. Może uda mi się kupić jakąś kuzynkę Melanii, oboje byśmy mieli swoje owieczki. 
Nadawałam tak dopóki nie przyszedł Taemin i pokazał na zegarek. Koniec czasu. Pożegnałam się kolejnym delikatnym całusem, poprawiłam mu poduszkę i wyszłam. 

Tylko rokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz