W poniedziałek, gdy pochylałam się nad monitorem Jungkooka pomagając mu wybrać odpowiednie zdjęcia zabrzęczał mój telefon. Dostałam powiadomienie, że kurier zostawił paczkę w sklepiku u pana Lee. Reszta dniówki była męką, cały czas myślałam tylko o tym czy wszystko przyszło całe i trudno mi było się skupić na pracy. Nie mam pojęcia jak dojechaliśmy do domu, ale do sklepiku pana Lee wchodziłam na miękkich nogach. Paczka była duża, większa niż się spodziewałam, oklejona nalepkami ostrzegającymi o tym, że zawiera szkło i wskazującymi górę przesyłki. Yoongi dzielnie taszczył ją po schodach i ostrożnie postawił na stoliku w pokoju.
-Powiesz mi w końcu co takiego ogromnego im kupiłaś?
-Zaraz zobaczysz, tylko się rozbiorę, wezmę nóż i już otwieramy.
Zahaczyłam jeszcze o łazienkę i rozgrzałam dłonie pod strumieniem ciepłej wody. W salonie Yoongi niecierpliwie obchodził stolik zerkając na paczkę. Nieco drżącymi rękami przecinałam taśmy, którymi oblepiony był karton. W środku były dwa spore pakunki dla Hobiego i Tae, i mała paczuszka owinięta w kolorowy papier z nalepką “Dla Leeann”, ale mnie najbardziej interesowała drewniana skrzyneczka oraz jej zawartość. Wyjęłam ją, odsunęłam wieczko i odetchnęłam z ulgą, komplet śniadaniowy z Bolesławca przyleciał w całości, wszystko było zabezpieczone wiórami i powkładane w specjalne przegródki. Yoongi westchnął.-Przecież w Seulu też jest sklep z tą ceramiką. Czemu tam nie kupiłaś?
-Po pierwsze, nie mieli tego wzoru, a kiedyś przeglądałyśmy z panią Kim ofertę i Jin mówił, że bardzo mu się podoba ten konkretny wzór. Po drugie, zaoferowali, że sprowadzą, ale trwałoby to dużo dłużej i kosztowałoby dwa razy więcej, więc zaryzykowałam i zamówiłam bezpośrednio u producenta.
-Ktoś ci już mówił, że jesteś szalona?
-Tak, kilka osób wspominało.
-Dobra, pokaż teraz te stroje, oni chyba padną z wrażenia jak im je dasz.
Najpierw wzięłam karton z napisem “Podhale”, mam nadzieję, że Hobi podał mi dobre wymiary swojego chłopaka i strój będzie pasował. Myślę, że będzie zachwycony tak samo jak był gdy mu opowiadałam legendę o Janosiku, a potem pokazywałam fragmenty serialu tłumacząc co się działo na ekranie. Potem poprosił o pokazanie jak dokładnie wygląda taki strój, w zasadzie to obaj siedli mi nad głową prosząc o pokazywanie kolejnych strojów regionalnych. To właśnie wtedy wpadłam na pomysł, żeby sprawić Tae taki strój, nie ukrywam, że sama jestem ciekawa jak się będzie w nim prezentował, ale potrzebowałam wspólnika, więc wtajemniczyłam w swój plan Hobiaszka, który dostał zadanie zmierzenia swojego ukochanego, żebym mogła zamówić dobry rozmiar. Tak jak Tae spodobał się strój górala, tak Hobiemu oczy zaświeciły się na widok pawich piór i stroju krakowiaka i tym razem to Tae miał mi podać wymiary swojej miłości. Na oko wydaje mi się, że powinny pasować, więc na powrót je złożyłam i spakowałam do kartonów, które powędrowały do pudła z prezentami. Dobrze, że zaczęłam je gromadzić już we wrześniu, bo jakbym miała nagle wydać niemal półtorej wypłaty to by się chyba zapłakała. Spojrzałam na skrzyneczkę z porcelaną i zmarszczyłam brwi.
-Co znów kombinujesz?
-Nie wiem jak my to przetransportujemy do pracy, żeby nie potłuc, chyba będzie trzeba rano brać taksówkę.
-Chyba, że poprosimy o pomoc przyjaciół.
-Chyba jednak nie, Hoseok wspominał coś o tym, że musi odstawić samochód do warsztatu i do końca roku będą się rozbijać metrem z Tae.
-Możliwe, ale Jackson chyba nie ma problemów z samochodem.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Nie pałam do niego sympatią i chyba już zawsze będę traktował podejrzliwie, ale wyjaśniliśmy sobie trochę w niedzielę, jest w porządku.
Nie myśląc co robię uwiesiłam się na nim i zaczęłam całować po policzkach, nosie, oczach śmiejąc się przy tym jak dziecko.
-Udusisz mnie zaraz.
-Nie ma mowy, potem musiałabym szukać nowego chłopaka a mi się nie chce.
W końcu zadzwoniłam do komisarza, który zgodził się nas odstawić do pracy, tylko, że wcześniej, bo o siódmej zaczyna zmianę, czyli przynajmniej pół godziny wcześniej musiałby być u siebie. Masakra, będziemy musieli wstać o piątej trzydzieści bo pięć po szóstej po nas będzie. Dobra, kawę wypijemy w pracy, i tak będziemy czterdzieści minut przed czasem.
Po krótkiej rozmowie z Jiminem wiedziałam, że chłopcy po pracy udekorowali nasze biuro, podobno nawet Namjoonowi udało się zamówić tort. Cóż robimy imprezę urodzinową dla Jina w biurze, bo kategorycznie zabronił nam robić jakieś “dzikie densy w dyskotekach”. Z szuflady wyjęłam pięć metrów różowej szarfy i przewiązałam skrzynkę kończąc wielką kokardą. Było mi trochę szkoda, że na urodziny dostanie prezent pod choinkę, ale po naradzie z Yoongim stwierdziłam, że może mieć rację i lepiej dać mu teraz ten komplet śniadaniowy, gdyby nie dojechał wtedy moje było by na wierzchu i dziś wręczyłabym mu skórzaną teczkę. Następnego ranka Jackson dostał ataku śmiechu na widok olbrzymiej różowej kokardy, a potem ode mnie w ucho za to, że się nabija z ulubionego koloru Jina, poprosił, żebyśmy złożyli i od niego życzenia Seokjinowi, bo nie wie czy nie zapomni w ciągu dnia do niego napisać, zostaje w pracy na dwie dniówki i ma masę papierkowej roboty, które nie cierpi. Gdy weszliśmy do biura naszym oczom ukazała się przecudna konstrukcja, chłopcy się postarali, ich dekoracja była idealnym uzupełnieniem naszego zagraconego biura, tylko balony mogli trochę wyżej zawiesić.
CZYTASZ
Tylko rok
FanfictionOna, młoda kobieta po przejściach, pracująca w małej agencji reklamowej jedzie na roczny staż do bliźniaczej firmy w Seulu. Czy da radę w pracy, w której będzie miała tylko męskie towarzystwo? W założeniu, miało być 10 rozdziałów, będzie dużo więc...