Chwilę siedzieliśmy w milczeniu, gdy Jin chciał wstać chwyciłam go za rękę.
- Seokjin, zostań jeszcze trochę. Myślałam o tym już wcześniej. Teraz, to co mi powiedziałeś, chcę...to trudne, przeżyłam coś podobnego. Miałam osiemnaście lat gdy go poznałam, szalenie mi imponował, był szarmancki, nie pił alkoholu, traktował mnie jak damę. Pierwszy zgrzyt pojawił się po ośmiu miesiącach naszej znajomości, przy okazji świąt. Unikał kontaktu z moją rodziną i innymi ludźmi tłumacząc się problemami z nawiązywaniem kontaktów i introwertyzmem. Jednak umówiliśmy się, że po zjedzeniu świątecznej kolacji z rodziną przyjadę do niego. Pojechałam ostatnim autobusem, bo w te święta jeżdżą tylko do określonej godziny. Najpierw był zachwycony, że przyjechałam, przywiozłam też ze sobą świąteczne potrawy w pojemnikach. Udekorowaliśmy stół, usiedliśmy, było miło.....do momentu, w którym wyjęliśmy prezenty. Dla mnie nie miało znaczenia jak kosztowny jest prezent, który daję lub dostaję, ważne, żeby był to dar płynący z serca, wtedy mieliśmy akurat gorszy czas więc kupiłam mu pięknie pachnącą świeczkę, czekoladę i małego pluszaka. Tylko na tyle było mnie stać, dlatego oniemiałam gdy w pudełku, które od niego dostałam zobaczyłam łańcuszek z bursztynową zawieszką. Gdy odwróciłam się do niego, żeby podziękować...dostałam burę, że go nie szanuję, bo mu daję ochłapy i wogóle co to ma być, nie jest dzieckiem, żeby mu dawać pluszaki. Zrobiło mi się przykro, tyle czasu poświęciłam, żeby znaleźć tego konkretnego psiaka, bo mówił, że lubi teriery, więc szukałam terierka. Nie widział tego, krzyczał na mnie, chciałam uciec, byłam zdolna iść przez dwa miasta na piechotę, byle dojść do domu. Gdy zauważył moją desperację, zaczął mnie przepraszać, tłumacząc, że wszyscy zawsze go traktowali jak ścierwo i takie prezenty nic nie znaczą, ale oczywiście cieszy się, że spędziliśmy ten wieczór razem....długo by opowiadać, dałam się przekonać. A on zasiał we mnie ziarno niepewności. Był niesamowicie taktowny, każda awantura miała na celu "nauczenie mnie czegoś, bo przecież jestem młoda i niedoświadczona, a świat jest pełen złych ludzi, którzy czekają by mnie wykorzystać". Działał powoli, ponad rok zajęło mu przekonanie mnie, że moi przyjaciele są fałszywi, i że zamiast na pedagogikę powinnam pójść na socjologię. Oczywiście po drodze zaszczepił we mnie przekonanie, że mamie jestem potrzebna tylko do tego, żeby mogła się mną wyręczać przy opiece nad Julką i Zuzią. Byłam w niego wpatrzona jak w obrazek, wszystko co powiedział brzmiało tak mądrze, bo przecież ja jestem taka głupia. On był moim obrońcą, chronił mnie przed całym światem, doszło do tego, że wsadzal mnie do autobusu na uczelnię i odbierał gdy wracałam z zajęć. Bo oczywiście po skończeniu dwudziestego roku życia musiałam z nim zamieszkać. Nie słuchałam mamy, która mnie ostrzegała, mówiłam jej wtedy takie rzeczy, których wstydzę się do dzisiaj. Nie działał na mnie płacz Zuzi, która wtedy miała sześć lat i chciała, żebyśmy nadal były razem. Uwierzyłam jemu, że to prowokacja matki, mająca na celu zatrzymanie w domu darmowej służącej. Nasze wspólne życie to była okrutna huśtawka. Było cudownie, do momentu gdy źle odłożona łyżeczka stawała się zarzewiem awantury. Oczywiście zawsze ja byłam winna a on pierwszy wyciągał rękę do zgody. Byłam już tak omotana jego siecią, że godziłam się na wszystko, byle był zadowolony, stopniowo pozbyłam się własnego zdania, bo gdy w czymś się nie zgadzałam był to przyczynek do kpin bo przecież "w dupie byłam i gówno widziałam". Nie miałam się do kogo zwrócić, dlatego gdy spóźnił mi się okres i okazało się, że jestem w ciąży byłam szczęśliwa. O dziwo, mój pan i władca również przejawiał oznaki zadowolenia. Byłam podwójnie szczęśliwa, do czasu gdy usiedliśmy by ustalić imię. Nie wiedzieliśmy jakiej płci będzie więc umówiliśmy się, że wspólnie ustalimy imiona dla obu. O ile nie było żadnego problemu z męskim, o tyle próba przeforsowania przezemnie Antoniny skończyła się stekiem wyzwisk i solennym zapewnieniem, że on nie pozwoli takiej suce wychowywać swojego dziecka. Płakałam z żalu i bezsilności, bojąc się zrobić jakikolwiek ruch. Nigdy nie podniósł na mnie ręki, nie musiał, jego słowa były gorsze niż razy. Nie było tego widać, ale mnie zabijał. Stawałam się jego marionetką, oczywiście gdy gdzieś wychodziliśmy ludzie widzieli w nas cudowną parę, bo przecież to co jest w domu zostaje w domu a na zewnątrz stanowimy jednolity front. Bo ci wszyscy ludzie tylko czyhają by zniszczyć nasze szczęście. Byłam tak wyniszczona psychicznie, że porzuciłam studia. Tego dnia poszłam na zakupy do naszego osiedlowego marketu, to było jedyne miejsce dokąd mogłam chodzić sama, pewnie dlatego, że mógł mnie widzieć z okna. Gdy przechodziłam alejką z owocami poczułam tępy ból w podbrzuszu, zdjęłam się wpół, pociemniało mi pod oczami, ktoś mnie podtrzymywał, byłam jak sparaliżowana, poczułam ciepło między nogami, dżinsy szybko nasiąkały krwią, ktoś wezwał karetkę. Ocknęłam się w szpitalu…pusta. Poroniłam, wiem co czuła twoja siostra gdy zabrano jej dziecko. Leżałam pusta, jak wypatroszona ryba gdy przyszła moja mama. Nic nie mówiła, tylko wyjęła z torby sztućce, kubek, talerz i pojemniki z jedzeniem, potem usiadła na brzegu łóżka i przygarnęła mnie do siebie. Wtuliłam się w nią tak jak to robiłam gdy byłam dzieckiem i dopiero wtedy się rozpłakałam. Mama tylko mnie kołysała i głodziła po głowie. Wtedy pojawił się on, najpierw stanął jak wryty, a potem podszedł i zażądał, żebym wyrzuciła mamę…wiesz, że prawie to zrobiłam? Ale spojrzałam w jej oczy i zobaczyłam w nich mój ból. Mojego dziecka nic mi już nie mogło zwrócić, ale Jej dziecko żyło przysparzając Jej tyle bólu. Zamiast tego co on chciał zadzwoniłam po pielęgniarkę i poprosiłam, żeby więcej go nie wpuszczali. To mógłby być koniec, ale on się nie poddawał. Nie chciał mi oddać moich rzeczy, a za trzy dni straszył sądem jeśli nie przyjdę ich odebrać. Z asystą policji, po opuszczeniu szpitala poszłam odebrać swoje rzeczy, nie udało mi się zabrać wszystkiego ale najważniejsze tak. Pamiętasz, jak się do niego wprowadziłam miałam 20 lat, poroniłam mając 22 lata. Przez dwa lata indoktrynował mnie delikatnie, kolejne dwa szkolił konkretnie, byłam jak małpka. Mama pomagała mi stanąć spowrotem na nogi gdy dostałam wezwanie do sądu, wiesz, że oskarżył mnie o kradzież? Dobrze, że trafiłam na Bożenę, to moja terapeutka, dzięki pracy z ofiarami przemocy domowej wiedziała gdzie powinnam szukać pomocy prawnej. Dzięki temu wszystkie zarzuty wobec mnie zostały oddalone, jednak każda akcja powoduje reakcję. Idąc za ciosem złożyłam w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, bo przemoc psychiczna to też przemoc. Nachodził mnie kilkukrotnie w pracy, nie wiem skąd się dowiedział gdzie pracuję. Próbował zastraszać Julkę, to starsza z moich młodszych sióstr, skończyło się tym, że dostał sądowy zakaz zbliżania się na 20 metrów i kontaktowania z nami. Mimo, że od tego czasu minęło już ponad cztery lata, czasem nadal słyszę jego głos mówiący z pogardą. Czasem budzę się w nocy bojąc się, że on będzie obok.
Zabrakło mi tchu, bo mówiłam ze ściśniętym gardłem, sięgałam po butelkę z wodą gdy od tyłu oplotły mnie czyjeś ramiona i poczułam na plecach łzy. Zdumiony wzrok Seokjina podpowiedział mi kto to był. Odwróciłam się i tym razem to ja trzymałam w ramionach kogoś tak jak mama mnie w szpitalu. A Mya szlochała jakby chciała wypłakać z siebie wszystko co ją dotknęło. Jin początkowo nie wiedział co zrobić, jednak po chwili zamknął siostrę w uścisku z drugiej strony. Słońce przybrało pomarańczowy odcień a my we trójkę staliśmy spleceni uściskiem. Mya spojrzała na mnie, i powiedziała tylko dwa słowa "jak ja", skinęłam głową, olbrzymia dawka emocji nie pozwalała mi na nic więcej. W tym momencie wkroczyła pani Kim i będę ją wielbić za to do końca życia. Weszła do ogrodu i spytała.
-A może jednak przyjdziecie na kolację? Zupełnie jakbyśmy co wieczór we trójkę rozmawiali zapominając o posiłku.
Weszliśmy do domu. Jedzenie już czekało, mam pojęcia kiedy pani Kim zdążyła to przygotować. Nawet jeśli przed chwilą w ogrodzie podzieliliśmy się naszymi najboleśniejszymi sekretami, to teraz byliśmy nieco skrępowani. Widziałam, że Mya bardzo chce wrócić do swojej skorupy, nie mogłam do tego dopuścić. Ta kobieta powinna żyć pełnią życia. Zasługiwała na to by spotkać dobrego człowieka, który będzie ją traktował jak największy skarb. Uśmiechnęłam się do niej, odwzajemniła go, lecz na dnie jej oczu nadal widziałam strach. Zanim odeszła do swojego pokoju uścisnęłam jej dłoń, mam nadzieję, że to wystarczy, by zrozumiała, że czas wracać, jest potrzebna swojej córce. Późno już, nie wiem czy wpuszczą nas jeszcze do szpitala, spuściłam głowę i poczułam na ramieniu drobną dłoń pani Kim.
-Leć do pokoju po tą wielką owcę, Seokjin już czeka w samochodzie, możecie na chwilę iść do niego.
Uścisnęłam ją i popędziłam po swój plecaczek i pluszaka.
W drodze do szpitala Seokjin milczał, nie chciałam rozpraszać jego myśli więc pogrążyłam się w swoich. Wraz z opowieścią wróciły wspomnienia, jednak nie było tak jak się obawiałam. Ból i poczucie straty były dużo mniejsze niż sądziłam, może to znak, że pogodziłam się z przeszłością. Może dorosłam w końcu do tego, że przeszłość to przeszłość i najważniejsza jest teraźniejszość, zresztą, teraz mam inne problemy. Z zadumy wyrwała mnie cisza. Okazało się, że jesteśmy na szpitalnym parkingu.
-Nie chciałem ci przeszkadzać, ale raczej powinniśmy zacząć się wdrapywać ma to siódme piętro.
Jak błyskawica przeleciała mi przez, głowę pewna myśl.
-Oppa, zróbmy eksperyment. Pojedźmy windą, mów do mnie cały czas. Cokolwiek, będę skupiała się na twoim głosie. Gdybym zaczęła wpadać w panikę zamknę oczy i przytulę się do ciebie. Jazda nie trwa długo.
-Jesteś pewna?
-Nie wiem, ale jeśli nie spróbujemy nie będę wiedziała.
-No to próbę czas zacząć. Kate, czy myślisz, że Mya do nas wróci? Dziś po raz pierwszy od kilku lat zobaczyłem coś więcej niż pustą skorupę. Najpierw uśmiech, potem zeszła do ogrodu, nie wiem od kiedy słuchała, ale w jakiś sposób udało ci się to, czego nie mogliśmy dokonać z lekarzami.
-Nie patrz na to w ten sposób, może po prostu to był jej czas na przebudzenie. Sądzę, że słuchała już twojej opowieści, w pewnym momencie miałam wrażenie jakiegoś ruchu, ale gdy podniosłam wzrok nic nie zauważyłam, wydawało mi się jednak, że ruszała się firana w salonie. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie jej więcej. Maya jej potrzebuje, och widzę, że ma niemal wszystko czego jej potrzeba… oprócz matki.
Mimo, że szumiało mi w uszach i zaschło w ustach dałam radę wjechać windą. Gdy wyszliśmy na korytarz nabrałam w płuca wielki haust powietrza, bo jednak oddychałam nieco płytko jadąc. Na spotkanie wyszła pielęgniarka, niestety nie była to Hyejin tylko Yongsun. Popatrzyła na mnie nieżyczliwie i wydała się w dyskusję z Seokjinem, więc podreptałam w kierunku sali 67. Leżał tak samo jak rano, jakby jego ciało nie wykonywały nawet mimowolnych ruchów. Na szafce posadziłam owcę, którą tymczasowo nazwałam… Melanią. Wiem, nieszczególnie błyskotliwe, ale moje kochanie samo nazwie swoją owcę jak się obudzi. Jego dłoń była okropnie zimna, zresztą cała jego skóra jest taka. Zaczęłam mu opowiadać co się dzisiaj wydarzyło jednocześnie rozcierając dłoń. Do sali wszedł Taemin, przywitaliśmy się i każde z nas wróciło do swoich zajęć. On notował coś w karcie pacjenta a ja rozgrzewałam drugą dłoń Mina gdy aparatura zaczęła wydawać inne dźwięki niż dotychczas. Wystraszyłam się, ale lekarz udpokajająco machnął ręką. Dał mi znać, że chce porozmawiać i wyszedł, zawsze starał się zostawiać nas samych tak długo jak tylko się dało. Głaskałam jasne włosy i zaklinam go, żeby się obudził.
-Wiesz dziś jest jakiś dziki dzień, wyszłam stąd, tymczasowo zamieszkałam u Seokjina i jego rodziny, poznałam historię jego siostry. Jego siostrzenica to cudowne stworzenie. Mam nadzieję, że jak się już wyśpisz to kiedyś Mya pożyczy nam Mayę na wyprawę do wesołego miasteczka albo zoo.
Drgnął, wyraźnie drgnął gdy się nad nim nachyliłam wciągnął mój zapach i prawie otworzył oczy, jednak gdy się wyprostowałam znów było jak przedtem. Pożegnałam go delikatnym pocałunkiem i wyszłam. Taemin czekał na mnie przed dyżurką, nigdzie nie widziałam Jina, wiedziałam jednak, że mnie tu nie zostawia.
-Kate, nie wiemy co powoduje tą śpiączkę, krwiak od wczoraj zmalał o około milimetr, to znaczy, że zaczął się wchłaniać, jeśli będzie szło to nadal takim tempem to za około tydzień powinien całkiem zniknąć. Jednak nie ma żadnych innych fizycznych przyczyn, które mogłyby wpływać na stan jego zdrowia.
-Dziś wyraźnie drgnął. Będę przychodziła codziennie, martwi mnie, że ma taką zimną skórę.
-Jego krążenie jest spowolnione, to dlatego, będzie trzeba porozmawiać z fiizjoterapetą o dobraniu odpowiednich ćwiczeń. Kate, chciałem Ci powiedzieć, że za każdym razem kiedy do niego przychodzisz, jego stan, nie bardzo wiem jak to powiedzieć nie lekarskim żargonem. Przyjmijmy, że Yoongi wpadł do wody, ale nie bardzo umie pływać, idzie na dno lecz za każdym razem gdy wchodzisz do sali on dostaje jakby fragment koła ratunkowego, co powoduje, że zaczyna być bliżej powierzchni. Czy rozumiesz co chcę ci powiedzieć? Ty naprawdę jesteś jego lekarstwem inni lekarze początkowo nie traktowali tego poważnie, trochę mi nawet docinali z tego powodu, jednak zapis aparatury to wszystko potwierdza.
- Nie martw się doktorze, nie zostawię go, przecież musi usłyszeć, że go kocham i muszę go opierniczyć, że za długo śpi, bo to ja jestem śpiochem, jest tyle rzeczy.
-Kate. -Seokjin i jego wyczucie- musimy już jechać, podwieziemy kawałek Yongsun, bo za bardzo się zagadaliśmy i zwiał jej autobus.
- Jin, nie chcę być nieuprzejma, ale trochę się jej boję, usiądę z tyłu, dobrze?
Popatrzył na mnie jak na ufo ale zgodził się. W milczeniu, tym razem nieco kłopotliwym, droga szybko nam minęła. W domu okazało się, że wszyscy już śpią, więc podziękowałam Jinowi, umyłam się i przytulona do Melanii zapadłam w sen. Jeden z bardziej pokręconych snów jakie miałam w swoim życiu.
CZYTASZ
Tylko rok
FanficOna, młoda kobieta po przejściach, pracująca w małej agencji reklamowej jedzie na roczny staż do bliźniaczej firmy w Seulu. Czy da radę w pracy, w której będzie miała tylko męskie towarzystwo? W założeniu, miało być 10 rozdziałów, będzie dużo więc...