DWADZIEŚCIA CZTERY

45 7 9
                                    

Nadszedł piątek, prosto po pracy mieliśmy jechać w góry, założyłam plecak i zeszłam po schodach. Seokjin już czekał w samochodzie. Objeżdzał wszystkich zbierając bagaż, z pracy pojedziemy wynajętym busem, ale że jest dobrym przyjacielem, to postanowił nas odciążyć. 
-Kate, możesz pojechać ze mną? Chciałbym pogadać.
Spojrzałam niepewnie na Yoongiego, a on tylko delikatnie skinął głową, pocałował mnie w czoło i powiedział, że spotkamy się w firmie. Wsiadłam do samochodu i przyjrzałam się Jinowi, nie wyglądał na zdenerwowanego.
-Czy coś się stało oppa?
-Ech, sam nie wiem. Mówiłem szefowej, że dziś się spóźnimy, więc nie musimy się śpieszyć. Wiesz, mamy pewien plan, ale wszystko zależy od tego czy się zgodzisz, bo może troszkę jednak uderzyć w twoją reputację.
-Teraz mnie zaintrygowałeś, chcę wiedzieć więcej.
-Domyślam się, dlatego jedziemy najpierw na kawę i spokojnie ci wszystko wytłumaczę. Tak przy okazji, co sądzisz o Taeminie?
-Jest bardzo oddany swojej pracy, dba o pacjentów, interesuje się nimi. Wiesz, to taki typ lekarza, jakiego każdy chce mieć.
-E, no dobrze, ale nie o to mi chodziło, co sądzisz o nim jako o człowieku?
-Cóż, jest  sympatyczny, lubi ludzi, jest otwarty, miło się z nim rozmawia….dlaczego Taemin tak cię interesuje? 
-Bo spotyka się z Myą.
-I martwisz się o nią?
Przytaknął tylko, bo był skupiony na parkowaniu. 
-Myślę, że nie musisz się martwić, to nie taki typ jak tamci, to dobry człowiek. 
-Teoretycznie to wiem, jednak nie ręczę za siebie, gdyby ktoś znów ją skrzywdził.
-Bo ją kochasz, daj szansę i komuś innemu ją pokochać. Ona na to zasługuje.
-Masz rację, jaką chcesz kawę?
-Podwójne latte.
-Ok , zaraz wracam.
Z kawiarni miałam dobry widok na nasz biurowiec, więc widziałam jak chłopcy po kolei przychodzili do pracy, jednak zaintrygowało mnie coś innego. Gdy Seokjin wrócił do stolika zauważył, że się wpatruję.
-Co tam jest takiego ciekawego?
-Ta kobieta, widzisz, ta w niebieskiej bluzce. Kilka dni temu zaczepiła mnie i dość nieuprzejmie zaczęła wypytywać o Yoongiego, obawiam się, że też nie byłam dla niej uprzejma. Pamiętasz, jak poszliście po kubek zostałam sama w biurze z Kookim, też ją wtedy widziałam pod biurowcem. Jungkook mówi, że kogoś mu przypomina, i że często widuje ją w okolicy.
Seokjin przyglądał się chwilę kobiecie.
-Przecież to jest ta dziwna sprzątaczka ze szpitala. Kiedyś gdy wszedłem do sali Yoongiego, stała przy łóżku mamrocząc coś pod nosem. Gdy ją spytałem co robi, wcale nie speszona odparła, że pyta go czy było warto narażać życie dla jakiejś kobiety. Kiedy powiedziałem jej, że dla miłości robi się o wiele dziwniejsze rzeczy jakby skuliła się w sobie, przeprosiła i wyszła. Później już jej nie widziałem, ale jestem pewien, że to ona. Dziwne, co tu robi?
-Może sprząta w którymś z biurowców?
-Możliwe, ale nie jesteśmy tu po  to, żeby rozmawiać o jakiejś obcej kobiecie. Kate, nasz plan jest...trochę chamski, posłuchaj sama…
Gdy skończył mi przedstawiać ogólny zarys tego co zamierzają zrobić tak się zaczęłam śmiać, że wszyscy dookoła patrzyli na mnie jak na wariatkę.
-Nie mogę z wami, geniusze zła. Kto wpadł na ten pomysł?
-Namjoon, coś podobnego wyczytał w jakiejś książce i pomyśleliśmy….jak ci się nie podoba, to zrobimy coś innego.
-Żartujesz? To jest genialne, kto spreparował te „perfumy”? 
-Jakiś kumpel Namu ma kumpla, który ma kumpla chemika i on pomógł, nie wiem jak on to załatwił tak z dnia na dzień, ale chyba nie chcę wiedzieć.
-Dobrze, mój ty biedny, starszy braciszku. Wiesz, samo suche przekazanie mi tego prezentu to nie będzie nic takiego, trzeba z tego zrobić przedstawienie. Pijmy tą kawę i chodźmy do chłopaków, trzeba  omówić razem szczegóły.
Po omówieniu szczegółów mogliśmy zająć się pracą, o 13 wzięłam swój nowy kubek i poszłam do kuchni, oczywiście wszystkie cztery tam były, przywitałam się jak zwykle i stanęłam przy zlewie, zanim zdążyłam odkręcić wodę wszedł Hoseok.
-Kate, nie możesz tak wychodzić bez słowa, wiem, że może nie zachowaliśmy się jak należy...ale wbacz nam proszę.
Po czym przytulił mnie, pocałował w policzek i zwiał, zgodnie z planem. Teatralnie pokręciłam głową i głośno westchnęłam, rzuciwszy w powietrze „mężczyźni”. I w tej chwili wkroczył Namjoon.
-Kate, kwiatuszku, wiesz, że jesteś niezastąpiona? Bo nie wiem co byśmy bez ciebie zrobili wczoraj wieczorem.W podziękowaniu mamy dla ciebie prezent. Proszę, żebyś nadal mogła rozpalać zmysły swoim zapachem.
-Namu! Herrera, mój ulubiony zapach, jesteś cudowny!!!
I rzuciłam mu się na szyję, nie ważne, że było to tak teatralne, w polsce nikt by się nie nabrał, ale te cztery debilki gapiły się z rozdziawionymi ustami. Gdy już go wyściskałam do kuchni wszedł Seokjin.
-Ej, a ja to co? Mnie nie wyściskasz? Bo się obrażę.
-Niee, Seokijn oppa, nie obrażaj się, już biegnę do ciebie.
Powinnam dostać oscara, wszyscy powinniśmy, bo Jin mnie podniósł i okręcił się ze mną dookoła.
-To i tak nic w porównaniu z tym co ty dla nas zrobiłaś wczoraj wieczorem.
-Nie przesadzaj, to nic takiego, to była prawdziwa przyjemność.
Zaakcentowałam słowo „przyjemność”, ale chyba nie musiałam tego robić, bo rybki już chwyciły przynętę. Patrzyły na mnie z mieszanką obrzydzenia, podziwu i ciekawości. Dobrze, o to chodzi. Jeszcze tylko dwa akty przedstawienia.
-Zmykajcie do pracy, chłopcy, zrobię sobie kawę i zaraz przyjdę. Jeszcze raz dziękuję za perfumy.
-Dla ciebie wszystko, jesteś najlepsza.
Wróciłam do pucowania czystego kubka, by za chwilę omal nie parsknąć śmiechem. Jimin i Jungkook to była para o której wszyscy wiedzieli, że są parą i nagle obaj, trzymając się za ręce wchodzą do kuchni.
-Noona, my chcieliśmy ci podziękować za wczorajszy wieczór, nigdy nie sądziliśmy, że to co nam pokażesz może sprawić tyle przyjemności, to było niesamowite przeżycie. Nie masz sobie równych.
I podeszli przytulić mnie z obu stron. W tej chwili czułam się, jak jakaś Marylin Monroe, tylu cudownych facetów mnie dziś tuliło. Wyszli tak szybko jak weszli, wróciłam do kubka, akurat zagotowała się woda, więc zalałam sobie kawę, kubek postawiłam obok opakowania perfum. Gdy  uzupełniłam wodę w czajniku wpadł ostatni aktor, Tae.
-Noona, szybko, Yoongi hyung potrzebuje twojej pomocy, już.
-Spokojnie Taehyung, co się stało?
-Bo stwardniało, rozumiesz? I hyung sam sobie nie poradzi, musisz mu pomóc, potrafisz to zrobić prawda?
-No dobrze, jasne, że pomogę. Pewnie, jeszcze trzeba będzie użyć języka?
-Myślę, że to będzie chyba najlepsze rozwiązanie.
Mówiąc to chwycił mnie za rękę, ja chwyciłam kubek i pognaliśmy do pokoju. Perfumy z niespodzianką zostały. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, zaczęliśmy się śmiać jak opętani.
Osunęłam się po ścianie na podłogę i nie mogłam przestać się śmiać, gdy już prawie mi się to udawało, spojrzałam na Tae, który też nie mógł się uspokoić i zaczynałam na nowo, po chwili dołączyli do nas pozostali i przez dobre pół godziny całe biuro wyło jak stado hien.
-Dobra, Namjoon, musimy sprawdzić czy panny już się zainfekowały.
Wszyscy stanęliśmy za nim gdy łączył się z kamerką w kuchni. A jak! Wszystkie zlały się od stóp do głów "Herrerką", cóż zaraz się zdziwią niepomiernie co im tak śmierdzi, bo znajomy znajomego Namjoona dodał do  oryginalnej podróbki, pewien składnik, który spowoduje, że po około czterdziestu minutach, boski aromat zamieni się w diabelski smród, który na dodatek trudno z siebie zmyć. 
Poza tym Jennie zabrała ze sobą flakonik. Na korytarzu zrobiło się jakieś zamieszanie, chyba zaczęło się działanie chemikaliów. Tak, to głos Eunji, najlepszej przyjaciółki Jennie. O wilku mowa, wpadła jak kula armatnia.
-Co nam zrobiliście? Odpowiecie za to, już wezwałam ochronę.
-I bardzo dobrze, oszczędzisz nam fatygi.
-Kate, czy możesz otworzyć okno, coś tu okropnie cuchnie.
-Jasne Namjoon, pooddycham przy okazji, chłopaki zmieścicie się tu przy oknie wszyscy, nie będziecie się przecież dusić w smrodzie? 
Wszyscy staliśmy przy oknie, fetor był faktycznie okrutny. Ochroniarze nie mogli powstrzymać grymasu gdy podeszli do Jennie.
-Oni mi coś zrobili muszą ponieść karę!
-Szanowna pani, obawiam się, że sama pani to zrobiła sobie i swoim koleżankom. Sama, na dodatek kradzionymi perfumami, które ma w torebce.
Seokjin, jest mistrzem, podziwiam jego opanowanie.
-To moje perfumy, kupiłam je wczoraj, i dziś przyniosłam, żeby pokazać koleżankom.
-A używała ich pani już wczoraj?
-Oczywiście, że tak , pięknie pachną.
-Owszem, około czterdziestu minut, potem zaczynają cuchnąć, ponieważ mają nieco zmodyfikowany skład chemiczny. Gdyby, faktycznie były to pani perfumy wiedziałaby pani o tym, ale są kradzione, więc zgłaszamy ten fakt odpowiednim służbom. W razie czego, mamy jeszcze nagranie z kamery w kuchni, bo zapomniała pani chyba o tym, że tam jest monitoring.
Tu skłonił się w stronę ochrony. Obydwaj ochroniarze dość zmieszani, wyprowadzili wrzeszczącą Jennie. Namjoon wyjął jakiś spray, który rozpylił w pokoju i smród zelżał.
-To od tego kumpla, powoduje, że jakieś molekuły się łączą z innymi i niwelują ten zapach, nie znam się na tym, z chemii kiepsko mi szło. Grunt, że działa. Pójdę rozpylić to po budynku, bo inaczej będzie tak śmierdziało do poniedziałku.
Mogliśmy spokojnie dokończyć pracę, choć co podnosiłam głowę i patrzyłam na Yoongiego w głowie słyszałam głos Tae mówiący, że coś hyungowi stwardniało i tylko ja mogę pomóc. Więc nie byłam zbyt skupiona i zdziwiłam się, gdy wybiła szesnasta. Zeszliśmy na dół grzecznie i w parach, niczym szkolna wycieczka. Na dole czekała na nas niespodzianka, okazało się, że Mya, Maya i Taemin też jadą z nami. 
Przepakowaliśmy nasze bagaże do busa i zaraz ruszyliśmy. Droga minęła nam bardzo szybko, przed dziewiętnastą dojechaliśmy do uroczego domku nad niewielkim rozlewiskiem. Po zameldowaniu się i przydziale pokoi chciałam się przejść po okolicy, ale Yoongi, powiedział, że to nie dzisiaj, bo mamy zaproszenie na kolację z właścicielami. Odświeżyłam się tylko, założyłam czystą koszulkę i zeszliśmy do wspólnej jadalni. Okazało się , że wszyscy się znają, bo firma robiła kiedyś folder reklamowy tego schroniska, jednak Namjoon dokonał prezentacji.
-To nasza koleżanka z Polski Kate Nowak, a to pan Nguyen, właściciel tego zajazdu.
-Nguyen to chyba nie jest Koreańske nazwisko? Na pewno za historią tego zajazdu kryje się jakaś ciekawa historia.
-Masz rację panno Kate, miłość nie wybiera, a gdy ją spotkasz, to z nią zostajesz. Przyjechałem tu niemal dwadzieścia lat temu na wycieczkę z wietnamu, spotkałem moją Yeojin i przepadałem dla reszty świata.
Sposób w jaki spojrzał w tym momencie na żonę wyrażał tyle miłości, że miałam ochotę do nich podejść i przytulić. Pieprzyć konwenanse, zrobiłam to, czym wywołałam ogólną konsternację.
-Przepraszam, no wiem, nie znamy się, ale och, jesteście tacy cudowni, że musiałam się przekonać, czy jesteście prawdziwi. I dopiero gdy was przytuliłam, zdałam sobie sprawę z tego, że to raczej niewłaściwe zachowanie. Czasami najpierw działam a dopiero potem myślę. Jeszcze raz przepraszam.
-O mój Boże, jak dawno nie było tu kogoś równie energicznego, to cudownie, że tak otwarcie wyrażasz swoje uczucia. 
Pani Yeojin posłała mi taki promienny uśmiech że aż się zarumieniłam, odruchowo szukając oparcia w Yoongim, który przytulił mnie mocno do siebie. 
-Popatrz żono, chyba nie jestem jedynym obcokrajowcem, który spotkał tu swoja miłość. 
Na te słowa chyba zaczęłam płonąć, bo policzki mnie okrutnie piekły.
-Znamy Polskę z innej jeszcze strony, nasza Ghost to owczarek podhalański...hmmm, też jest bardzo energiczna w wyrażaniu swoich uczuć. 
W ten sposób minęła kolacja. Chciałam pomóc sprzątać, ale pan Nguyen przypomniał, że on jest gospodarzem a ja gościem. Spytałam więc gdzie mogę znaleźć Ghost, bo byłam jej ciekawa, lubię  zwierzęta i nie spodziewałam się w Korei owczarka podhalańskiego. Ma swoje mieszkanko na tyłach pensjonatu. Skierowałam więc kroki do tylnego wyjścia i stanęłam jak zamurowana, gdy zobaczyłam Mayę uwieszoną na wielkim psie. Jednak uspokoiłam się gdy zobaczyłam, że pies lubi małą, a obok czuwa Mya wtulona w Taemina. Wycofałam się, żeby nie psuć im chwili i znalazłam się w objęciach Yoongiego, który pomyślał chyba o tym samym co ja,  wziął mnie za rękę.
-Chodź pokażę ci coś cudownego.
Szepnął mi prosto w ucho i pociągnął w głąb lasu. Nie szliśmy długo, jakieś dziesięć minut może, gdy wyszliśmy na niewielką polankę. Usiedliśmy na środku, wszystko wydawało się takie nierealne, to moja ulubiona pora, już nie dzień a jeszcze nie noc, cienie tańczą splatają się z krokiem zmierzchu, las, dwoje ludzi...jak w baśni braci Grimm, za chwilę z ciemności może wyjść jakieś monstrum. Przylgnęłam do Yoongiego.
- Nie bój się, tu jest bezpiecznie.
- Nie boję się, lubię tą porę, ten półmrok, który wszystko spowija. Czuję się trochę jak bohaterka jakiejś starożytnej baśni.
-Popatrz, kolejna rzecz, która nas łączy, to również moja ulubiona pora. 
W odpowiedzi tylko się do niego bardziej przytuliłam.

Tylko rokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz