DWADZIEŚCIA SIEDEM 🔞

58 7 4
                                    

Na ostatnią chwilę udało się nam rozpalić  grilla. Towarzystwo było wesołe i głośne, co skutecznie przepłoszyło ten romantyczny nastrój, który mieliśmy tylko we dwoje. Nie dane mi było dłużej się nad tym zastanawiać, bo Namjoon włożył mi w rękę butelkę piwa. Spojrzałem na etykietę, nie znam takiego gatunku. 
-To polskie piwo, szefowa mówi że dobre. Nie pytaj, nie wiem skąd je wzięła, mamy całą skrzynkę. Idę zanieść Kate.
Impreza się powoli rozkręcała, niby byliśmy razem, ale co chwilę ktoś albo mnie zagadywał, albo porywał mi Kate, to było nieco frustrujące, bo chciałem mieć ją blisko. Z zamyślenia wyrwał mnie Jimin, ciągnąc w stronę stołu, gdy już wszyscy siedzieli zaczęła się kolacja. Jakie to towarzystwo jest rozgadane, kiedyś pewnie dość szybko bym uciekł, teraz siedziałem mając Kate obok i nawet mi się zaczynało podobać. Zapadał zmierzch i Maya zaczęła marudzić, dlatego Mya z Taeminem postanowili się pożegnać i wrócić do pensjonatu. Żegnając się z Kate siostra Jina coś jej szepnęła do ucha, ale moje kochanie energicznie pokręciło głową i dość stanowczo zaprzeczyło.
Atmosfera się rozluźniła, znów każdy rozmawiał z każdym, wybuchały niekontrolowane salwy śmiechu ktoś się podnosił, ktoś inny dosiadał, wydawać by się mogło, że jest nas znacznie więcej. Zauważyłem , że Kate usiadła nad brzegiem jeziorka, więc podszedłem do niej. Zadziwiające, że czasami nie musieliśmy nic mówić. Wystarczy być obok. Gdy tylko usiadłem, wtuliła się we mnie i chwilę siedzieliśmy. Wiedziony impulsem położyłem się na piasku, oczywiście ona zrobiła to samo.
Ciemniejące niebo zapełniające się migającymi punkcikami było naprawdę piękne. 
-Spójrz, spadają od czasu do czasu. Jutro po pierwszej w nocy będzie ich naprawdę dużo, teraz trafiają się pojedyńcze uciekinierki, troche takie jak my. Też uciekliśmy reszcie.
-Mam nadzieję, że nie będą nas gonić.
-Ja też. Mogłabym tu leżeć do jutra, ale nad ranem będzie bardzo zimno, wolę się wtedy przytulać do ciebie w łóżku.
Uśmiechnąłem się widząc jak powstrzymuje ziewanie. Podniosłem się, a że nadal ją obejmowałem, musiała zrobić to samo. Jej mina była połączeniem małej obrażalskiej i zmęczonego dziecka co mnie rozczuliło. Cmoknąłem ją w nos.
-Moja waleczna księżniczka chyba jest śpiąca. Chodźmy do pensjonatu.
-Nie możemy, wygląda na to, że oprócz Namjoona i Tae tylko my jesteśmy trzeźwi. Trzeba ich odholować i wrócić tu posprzątać. 
Miała rację, choć nie do końca, oprócz Hoseoka wszyscy byli w stanie dosć stabilnie stać, więc wystarczyło ich asekurować. Gorzej było z Hobim, który zasypiał na stole. Zanim zdążyłem pomyśleć o planie działania Kate podskoczyła do Taehyunga i razem wzięli Hoseoka pomiędzy siebie. 
-Kochanie, pomóż Namjoonowi, zaraz wrócę, tylko pomogę Tae zataszczyć tego biedaka do pokoju.
Najmłodsze papużki zabrały torby z częścią śmieci i chichocząc oddalały się w stronę schroniska. Seokjin udawał bardziej pijanego niż był naprawdę i przeszkadzał nam sprzątać gdy Kate wróciła z mokrymi ściereczkami i jeszcze dwoma workami na śmieci, bo oczywiście za mało zabraliśmy. Z jej pomocą, raz dwa, uporaliśmy się ze wszystkim, nawet Jin cudownie otrzeźwiał i we czwórkę wróciliśmy do pensjonatu oświetlając sobie drogę telefonami, bo noc rozgościła się już na dobre. 
Niewiele czasu minęło i Kate zasypiała przytulona do mnie, odgarnąłem jej grzywkę i delikatnie pocałowałem w czoło, wymamrotała coś i mocniej mnie ścisnęła. Ostatnią myślą zanim odleciałem było to, że chcę codziennie tak zasypiać. Coś mi jednak nie pasowało, otworzyłem oczy w momencie, gdy Kate otwierała drzwi na korytarz. Zamknąłem je spowrotem z myślą "wychodzi pewnie na spacer", lecz zaraz je otworzyłem, przecież jest środek nocy. Natychmiast się obudziłem, chwyciłem dres i wymknąłem się za nią. Nie wiem ile minut byłem taki zawieszony w półśnie od jej wyjścia, ale nie było jej w jadalni ani w salonie na dole. Błysk na zewnątrz przykuł moją uwagę, Kate zmierzała w stronę jeziorka, wróciłem po swój telefon, założyłem buty i wyszedłem za nią. Gdy miałem wyjść zza zakrętu na ostatnią prostą wyłączyłem latarkę i chwilę stałem, żeby przyzwyczaić oczy do mroku. Nie było całkiem ciemno, mimo, że do pełni brakowało kilku dni księżyc świecił na tyle mocno, że można było rozróżnić kontury drzew, czy zarys ścieżki. Szedłem patrząc pod nogi, żeby się nie potknąć, gdy doszedłem do końca ścieżki podniosłem wzrok i zobaczyłem scenę jak ze snu.

Tylko rokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz