TRZYDZIEŚCI OSIEM

43 6 0
                                    

Spędziliśmy bardzo miłe niedzielne przedpołudnie, prawie nie wychodząc z łóżka. Zresztą pogoda postanowiła dać nam doskonałą wymówkę, po burzy i przelotnym deszczu od wczorajszego wieczora nieprzerwanie padało, zmieniało się tylko natężenie opadów. Przytuliłam się do Yoongiego udając, że boję się horroru, który właśnie oglądaliśmy. Widziałam jaką przyjemność sprawia mu dbanie o mnie, dlaczego więc czasem nie miałabym się zamienić w bezbronną i przerażoną kobietkę? Zanim skończył się film ulewa przeszła w regularny deszcz, który teraz zamienił się w mżawkę. Pomyślałam, że moglibyśmy wyjść na spacer, pewnie park będzie pusty przez pogodę, zresztą deszcz mi nie przeszkadzał, tylko najpierw musielibyśmy wstąpić do mnie po kalosze. Jednak zanim wyszliśmy odezwał się sygnał wiadomości na telefonie Yoongiego. Widziałam jak zmienia się jego twarz w trakcie czytania wiadomości.
-Skarbie, muszę iść do mamy, ma jakąś awarię i woda z pralki zalała jej całe mieszkanie a sąsiedzi, którzy zwykle jej pomagali w takich przypadkach wyjechali na weekend. Nie mogę jej z tym zostawić.
-Doskonale rozumiem, kawałek pójdziemy razem. Będziesz wracał do siebie, czy przyjdziesz potem do mnie?
-Nie wiem jak długo mi tam zejdzie, raczej wrócę do siebie. Przepraszam.
-Nie przepraszaj, oboje doskonale wiemy jak wygląda sytuacja. Ona cię teraz potrzebuje bardziej niż ja.
Yoongi bardzo chciał wybaczyć matce, tak bardzo, że po otrzymaniu od niej drugiego listu zgodził się na spotkanie. Od tamtej pory rozmawiali ze sobą co jakiś czas, dotychczas skutecznie unikałam spotkania z panią Min. To, że zwróciła się do niego wyraźnie wskazywało, że była w desperacji. Wróciłam do domu i zrobiłam przegląd zapasów, okazało, że to co mam będzie idealne na zapiekankę. Jednak nie dane było mi jej wstawić do piekarnika, bo zadzwonił Yoongi z zaskakującą propozycją. Okazało się, że przyczyną zalania był zapchany filtr, którego przeczyszczenie zajęło mu raptem pięć minut, i siedząc później z mamą przy herbatce opowiedział jej o tym jaką mi wczoraj zrobił niespodziankę urodzinową. Gdy pani Min się dowiedziała, że miałam urodziny powiedziała, że chce mnie poznać. Cholera, przecież ona mnie zna, mam godzinę, żeby się przyszykować, bo mamy zaproszenie do cukierni i za godzinę będą oboje na mnie czekać. Nie powiem, że nie panikowałam, miotałam się po domu niczym wściekła kotka z pełnym pęcherzem. W końcu palnęłam się w czoło, przecież ta kobieta już mnie trochę zna, nie muszę przed nią udawać kogoś innego, mogę być sobą. Postawiłam na prostotę, czarne spodnie plus błękitna koszula z długim rękawem i czarna mini listonoszka, do której wszystko mi się zmieści. Godzina jeszcze nie minęła, a ja już byłam gotowa, nie wysiedziałabym w domu, więc napisałam wiadomość, że już powoli schodzę i pytanie w którą stronę mam iść, żeby ich nie przeoczyć. Niemal natychmiast oddzwonił, że już po mnie jedzie, żebym zaczekała w bloku, na dole. Po kilku minutach podjechała taksówka, z której wyszedł Yoongi, spojrzeliśmy na siebie i parsknęliśmy śmiechem, bo moje kochanie też miało na sobie błękitną koszulę. Okazało się, że cukiernia jest kilka kilometrów dalej, Yoongi się przebrał i zawiózł tam mamę, a teraz wrócił po mnie. Dziwne, nie rozumiem po co tak wszystko komplikować, ale najważniejsze, że w taksówce mogłam się do niego przytulić i powiedzieć, że się stresuję, na co usłyszałam, że niepotrzebnie. Znów poczułam się jak oszustka, zaczęłam się bać, że jego mama zaprosiła mnie tylko po to, żeby powiedzieć mu prawdę i doprowadzić do tego, żebyśmy się rozstali, w końcu odzyskała syna. Było za późno na jakiekolwiek wymówki, Yoongi uspokajająco ściskał moją rękę, mylnie myśląc, że denerwuję się jak wypadnę przed jego mamą, trudno, co ma być to będzie na nieco drżących nogach podeszliśmy do stolika, przy którym siedziała.
-Mamo, to moja dziewczyna, Kate. Kate, to moja mama.
Nie do końca wiedząc jak się zachować wyciągnęłam do niej dłoń
-Miło mi, Kate Nowak.
Na co ona z uśmiechem odparła 
- Mnie również, Min Yumin.
Siedziałam obok Yoongiego, naprzeciwko jego mamy, naprawdę nie wiem o czym rozmawialiśmy, dopóki mój książę nas nie przeprosił i wyszedł do toalety. Wtedy ona delikatnie położyła mi dłoń na ręce.
-Nie bój się, nie wydam cię. On cię kocha i jest szczęśliwy, a ja nie chcę psuć jego szczęścia, poza tym, lubię cię. Na początku, bałam się, że chcesz się tylko nim zabawić, ale obserwowałam was. I pamiętam ile ci zawdzięczam, gdybyś wtedy do mnie nie podeszła, pewnie nie napisałabym tego listu. 
Nie wiem czy słowa, czy dotyk jej drobnej dłoni, uśmiech, czy to samo ciepło, które dostrzegłam w jej oczach, a które znałam ze spojrzenia ukochanego mężczyzny, sprawiły, że zaufałam. Reszta popołudnia minęła nam w miłej atmosferze i odpowiadaniu na mnóstwo pytań, pani Yumin była bardzo zainteresowana zwyczajami w polsce, a że jej angielski był średniozaawansowany, tak samo jak mój koreański rozmawialiśmy w najbardziej osobliwym języku świata, posiłkując się gestykulacją, w kilku przypadkach Yoongi bawił się w tłumacza. Pożegnaliśmy się po dwudziestej, Yoongi chciał wracać do siebie, ale dał się przekonać wizji zapiekanki na kolację. Od poniedziałku znów ruszyliśmy z pracą, której nam wcale nie ubywało, czasami się zastanawiałam, czy w Seulu jest tylko jedna agencja reklamowa. Wracaliśmy do domu i nie mieliśmy siły na nic, padaliśmy jak kłody po umyciu się i przyłożeniu głów do poduszek. W środę wpadła do mnie Mya, stwierdziła, że musi obejrzeć moją garderobę. Na nic się zdały moje protesty, zrobiła mi kipisz w szafie, po czym wyjęła telefon i zadzwoniła do Hye.
-Miałaś rację, ona nie ma żadnych seksownych fatałaszków, jedna sukienka by się nadała, ale jest za mało opięta…..To jak?.....No, i to rozumiem…...Dobra, to do jutra.
-Yoongi, jutro wracasz sam do domu, bo my porywamy twoją dziewczynę na zakupy. Przecież ona nie ma nic w czym mogłaby zabłysnąć na własnej imprezie.
-Dla mnie mogłaby założyć karton po mleku i wyglądałaby pięknie.
-No tak….argument nie do przebicia...miłość jest ślepa, rozumiem. Uwierz mi, na jej widok w sobotę twoja żuchwa wyląduje na ziemi, ale to już my się nią zajmiemy. Uciekam gołąbeczki, muszę jeszcze skoczyć odebrać sprawunki dla mamy, zresztą macie od niej pozdrowienia.
Gdy Mya wyszła usiadłam zrezygnowana na kanapie.
-Wyglądasz jakby cię porwało tornado, przecież to nic takiego, pójdziecie jutro do centrum, kupicie tą sukienkę i wrócicie.
-Tak, i zapewne buty do niej, sweterek, torebkę plus milion dodatków. Już mi słabo, nie cierpię zakupów ciuchów i butów. 
Pocałował mnie w czubek głowy.
-Nie będzie tak źle, zobaczysz, ale na wszelki wypadek jutro nocuję u siebie.
-Tchórz.
Cały dzień siedziałam w pracy jak na szpilkach, nie lubię zakupów w centrach handlowych, nie przepadam za bieganiem po ciuchy, zwykle wpadam do sklepu, łapię co mi się nawinie, mierzę, jak pasuje to kupuję i już. Wiem, że przy dziewczynach wyglądam blado, ale one są śliczne, takie filigranowe, gdybym ja zaczęła się ubierać tak jak one wyglądałabym po prostu żałośnie. Zresztą tak się poczułam, gdy je zobaczyłam, Hye cała w dżinsie, Sunny jak kremowa słodycz ale to Mya mnie zabiła, cała w czerni, drapieżna, tego się nie spodziewałam.

Tylko rokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz