PIĘĆ LAT PÓŹNIEJ
Schowałam twarz w dłoniach, żeby nie było widać jak krztuszę się ze śmiechu słuchając czterolatka, który tłumaczy swojemu tatusiowi, że jest niemądry. Gdy czułam, że nie wytrzymam i za chwilę prasknę postanowiłam się ewakuować do świetlicy. Miałam nadzieję, że nikogo tam nie będzie gdy będę płakała ze śmiechu. Yoongi rzucił mi urażone spojrzenie, widziałam, że też ledwo nad sobą panuje. Muszę szybko coś wymyślić, żeby zabrać od niego tego małego potwora, którego wspólnie sprowadziliśmy na świat. Niespodziewanie wybawieniem okazała się ulubiona ciocia Zuzia.
-Zuzka, błagam cię, idź do nas do pokoju i pod jakimkolwiek pretekstem każ wyjść Yoongiemu, proszę, pozwolę ci jutro wypić piwo, tylko uwolnij go od Adasia.
-Nie mów, że znów robi tatusiowi wykład?
Mogłam tylko przytaknąć, zanim wybuchłam śmiechem.
-Beznadziejni z was rodzice. Dwa piwa.
-Dobra, ale idź już.
Siedziałam spłakana na schodach, gdy Yoongi opadł ciężko obok, objął mnie ramieniem i siedzieliśmy śmiejąc się jak stado baranów gdy nakrył nas Jackson.
-Znowu uciekacie przed synem?
-To naprawdę takie oczywiste?
-Owszem, młody posiada tą cechę po was obojgu, słuchając go albo wyje się ze śmiechu, albo chce walić głową w ścianę.
Spojrzeliśmy na siebie i znów wybuchliśmy śmiechem i gdy w końcu byliśmy w stanie opowiedziałam Jackowi jak to Adaś zrobił tatusiowi wykład o tym, że nie może się ożenić z jego mamusią, ponieważ on sam się z mamusią ożeni. A gdy Yoongs zaczął naśladować małego, znów dostaliśmy ataku śmiechu. Nie mogliśmy śmiać się zbyt długo, bo chłopcy mieli jechać do Polańczyka po resztę gości, i jechali na dwa samochody, więc szybko się zebrali. Zeszłam do kuchni, żeby sprawdzić czy nie potrzebują pomocy, ale zostałam stamtąd wywalona. Skoro miałam chwilę spokoju poszłam na molo. Usiadłam tak jak wtedy w lipcu, objęłam się ramionami i wystawiłam twarz do słońca. Niedługo było mi dane cieszyć się spokojem. Usłyszałam głos swojej najmłodszej siostrzyczki i małej kopii ojca. Podniosłam się i poszłam w ich stronę.
-Mama! Mama! Ale dlaczego chcesz być żoną tatusia?
To pytanie słyszałam już dzisiaj chyba z piąty raz.
-Powiem ci w tajemnicy. Dlatego, że go kocham.
-Ale mówiłaś, że mnie kochasz, to ze mną też się ożenisz?
-Nie Adasiu, już ci mówiłam, kiedyś znajdziesz sobie kogoś innego do kochania, i wtedy z tą osobą się ożenisz.
-A mogę chłopaka jak wujek Jin, czy muszę dziewczynę?
-Możesz kochać kogo zechcesz.
-To dobrze. Ale ja nie chcę. Lubię się bawić z Zosią i z Antkiem, ale z tobą się ożenię i tak!
Dyskusja z moim synem czasem bywała straszna, jak sobie coś wbił do tej ślicznej czteroletniej główki, nie było zmiłuj. Zuza wzruszyła tylko ramionami, co znaczyło, że też nie zdołała przekonać małego, pozostaje nam jedynie zrobienie czegoś, żeby przestał o tym myśleć. Na szczęście moja siostra potrafiła go zagadać, nieraz się zastanawiałam kiedy z nadpobudliwej, ciekawskiej Zuzki, zrobiła się poważna i cierpliwa Zuzanna, w końcu ma już prawie siedemnaście lat. Zagrzmiało, spojrzałam na niebo, trochę się zaczynało chmurzyć. Tylko nie to, jeszcze dwa dni, wystarczą dwa dni pięknej czerwcowej pogody i potem niech sobie leje choćby cały lipiec. No nie, bo Bożenka nie miałaby ruchu. Popatrzyłam jak młoda pędzi w podskokach z Adasiem na plac zabaw. Podeszłam bliżej domu, żeby słyszeć gdyby ktoś mnie wołał. Przez te pięć lat sporo się tu zmieniło, moja przyjaciółka dobudowała trzeci dom, kupiła kilka alpak i zyskała sobie dobrą reputację, więc naprawdę byłam jej wdzięczna, że pozwoliła nam zarezerwować to wszystko na tydzień, część goście już była, częśc właśnie miała nadjechać. Na zewnątrz było w miarę spokojnie, za to w środku istne siedem światów. Kuchnię opanowały mamy, moja, Yoongiego, pani Kim i mama Bożenki, plus pani Jadzia, która tu pracuje w sezonie. Skutecznie nas odstraszały, twierdząc, że nad wszystkim panują i weselne menu zadowoli nawet wybredne podniebienia. Spojrzałam na zegarek, czemu jeszcze nie wrócili? Do Polańczyka i z powrotem jest jakaś godzinka, a minęły już prawie dwie. Zapukałam do okienka w kuchni prosząc o melisę. Pani Jadzia nie omieszkała mi oświadczyć, że powinnam troszkę się dotlenić i wyluzować, bo wyglądam jakbym jutro miała mieć pogrzeb nie ślub. Na szczęście herbatę dostałam, ściskając kubek z melisą przeszłam do świetlicy, która już była udekorowana na jutrzejszy dzień. Wyjrzałam przez okno, na placu Namjoon z Seokjinem i dwoma DJ rozstawiali wielki namiot, w którym będzie sprzęt grający i zabawa. Kimowie spędzali w Polsce niemal tyle samo czasu co w Korei, zadomowili się tu i czasami wspominają o tym, że może by się przenieśli na stałe. Jungkook z Jiminem tak zrobili, mieszkają w Krakowie, który ich zauroczył. Tae i Hobi wrócili do Korei, właśnie po nich i po Taemina z Myą i Mayą pojechali Yoongi z Jackiem. Dlatego bardzo się zdziwiłam, gdy oprócz obu znanych mi aut, zobaczyłam również taksówkę. I choć miałam ochotę wyściskać każdego, kto wysiadał, to jednak z dzikim okrzykiem pobiegłam do trzeciego wozu, z którego wyszły Yongsun i Hye. Dziewczyny do samego końca nie wiedziały, czy przyjadą, nawet przedwczoraj mi pisały, że chyba się nie uda, a jednak tu są. Potem zostałam niemal powalona przez Mayę, rany, jest coraz śliczniejsza i jakby wiedziony radarem przybiegł Adaś, który z okrzykiem rzucił się na Tae. Mały go uwielbia, z wzajemnością zresztą, co czasami powoduje konsternację Hobiasza. Nie słyszałam własnych myśli przez harmider czyniony przez przybyłych, dlatego nie od razu się zorientowałam, że Bożena mnie woła. Nie miała dla mnie dobrej wiadomości, okazało się, mój mikro diadem, który sobie wymarzyłam do ślubu się zepsuł w transporcie. Klapnęłam na ławie w przedsionku, trochę się zaczyna walić moje marzenie o ślubie idealnym, ale czy to cokolwiek zmieni? Adaś nauczył mnie cierpliwości i improwizowania, więc po kilku głębszych oddechach wymyśliłam co można zrobić, Bożena klasnęła gdy jej powiedziałam co wymyśliłam. Po czym kazała mi iść do sauny. Tak, starą szopę przerobiła na saunę, w swoim “Rodzinnym ośrodku wypoczynkowym” miała dużo zadziwiających rzeczy. Pewnie dlatego prawie zawsze miała komplet, nie tylko w sezonie. Nie musiała mnie zbyt mocno przekonywać, czmychnęłam od moich cudownych przyjaciół do ciszy. Kocham ich wszystkich, jednak harmider jaki czynią gdy są razem jest straszny. Siedziałam z zamkniętymi oczami, napawając się ciszą i powtarzając w myślach treść przysięgi gdy poczułam powiew powietrza, ktoś do mnie dołączył. W momencie gdy dotknął mojej dłoni otworzyłam oczy.
Mimo gorąca przytuliłam się do niego, otoczył mnie ramieniem i zaczął nakręcać na palec pukiel włosów.
-Urosły, czasem zapominam jakie masz teraz długie.
-Mhm, wiesz, włosy rosną nawet zimą.
-Ech, wiesz o co mi chodzi.
-Szczerze mówiąc kocie, nie bardzo. Uciekłam przed tym całym zamieszaniem, przychodzisz i ty. Rozumiem, że tabuny ciotek, wujków, babć prawdziwych i przyszywanych, godnie zajmują się Adasiem, więc o niego się nie martwię. Bawisz się moimi włosami zawsze jak masz jakiś problem, albo coś cię trapi. Powiesz mi o co chodzi?
Chwilę siedział w ciszy zbierając słowa.
-To, że jutro w końcu zostaniesz moją żoną jest dla mnie niezwykle ważne, ale oboje wiemy, że niewiele zmieni to w naszym codziennym życiu. Nadal będziesz mamą Adasia, a ja jego tatą, nadal będziemy mijać się z sąsiadami na klatce schodowej, nadal będziemy chodzić na spacery do parku, na zakupy, wszystko niby będzie takie samo. Jednak nie do końca, nie bardzo wiem jak to powiedzieć, żeby głupio nie zabrzmiało. Po prostu bardzo cię kocham i chcę żebyś była szczęśliwa i sama wiesz, że ten ślub to było moje marzenie już od dawna, ale jeśli nie jesteś pewna to ja zrozumiem.
-Yoongi, skarbie co ty mówisz?
-Bo obserwuję cię od tygodnia, odkąd tu jesteśmy i dopóki to była tylko ustalona data nie byłaś taka, nieobecna, zdenerwowana. Nie wiem co o tym myśleć.
-Głuptasie, po prostu odwykłam od takiego zgiełku, tylu ludzi na raz….i dla mnie to też jest coś niesamowitego. Jak mogłeś pomyśleć, że nie chcę naszego ślubu?
W odpowiedzi mruknął tylko coś pod nosem i wzruszył ramionami. Zaczęłam się z niego śmiać, zawsze jak jest skonsternowany mamrocze pod nosem i za nic nie powtórzy co mówi. Nie mógł wiedzieć, że to wszystko jest po części moją niespodzianką. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i trzeba było wracać do tumu naszych przyjaciół. Wieczór szybko nam minął na wspominkach i śmiechu. Znów trochę grzmiało, ale niebo było niemal bezchmurne, zasypiałam mając nadzieję, na słoneczny kolejny dzień. Niestety poranek przywitał nas chmurami. Nie byłam w stanie przełknąć śniadania, co chwilę wzrok mi uciekał za okno. Pani Jadzia pocieszała mnie, że do południa się rozpogodzi, że mam się nie martwić. Okazało się, że miała rację, gdy siedziałam w pustym pokoju przerobionym chwilowo na garderobę panny młodej a Bożenka z Julą robiły mi włosy zza chmur zaczęło wyglądać słońce.
CZYTASZ
Tylko rok
FanfictionOna, młoda kobieta po przejściach, pracująca w małej agencji reklamowej jedzie na roczny staż do bliźniaczej firmy w Seulu. Czy da radę w pracy, w której będzie miała tylko męskie towarzystwo? W założeniu, miało być 10 rozdziałów, będzie dużo więc...