CZTERDZIEŚCI SZEŚĆ

41 6 8
                                    

  
Patrzyłam na Bożenkę i nic nie rozumiałam.
-Możesz mi wyjaśnić, dlaczego uważasz że to zły pomysł? Rozumiem, że to brzmi bardziej jak sen wariata, ale od razu, że nie?
-Nie, nie o to chodzi Kaśka. Pamiętasz An Danga? Tego wietnamczyka, który otworzył na górnym knajpkę i potem ściągnął całą swoją rodzinę?
-Jasne, że pamiętam, sympatyczny człowiek, ale co ma do mnie i Yoongiego?
-An jest podejrzany o zgwałcenie nastolatki, sprawa jest niejasna, dziewczyna złożyła bardzo chaotyczne zeznania, w których jako sprawcę wskazała azjatę, czekamy na wyniki badań. Wiesz, że współpracuję z policją, coś mi w tej sprawie śmierdzi, ona co chwila zmienia zeznania, zgłosiła się na policję tydzień po rzekomym gwałcie więc jest to delikatne. O tym, że ktoś chlapnął jęzorem już nie wspomnę, tak samo jak o tym, że mamy na osiedlu kilkuset kiboli, skrzyknęli się, zrobili najazd na restaurację, powybijali szyby, grozili jego rodzinie.
-Bożena, na miłość boską, to straszne ale w żaden sposób nie dotyczy mnie i Mina.
-Właśnie, że dotyczy, te małpoludy chodzą stadami i rzucają się do bicia każdego, kto ma azjatyckie rysy twarzy. Myślisz, że jak im grzecznie wytłumaczysz, że Yoongi jest Koreańczykiem a nie wietnamczykiem to mu nie wpierdolą? Wiesz jak wygląda całe Tysiąclecie? Patrol na patrolu patrol pogania, a troglodyci i tak się przyczepili do kobiety z córeczką chorującą na zespół downa, że się puszcza ze skośnookimi. 
-Bożena, a kto powiedział, że będę szukała mieszkania na tauzenie? Siemianowice, Świętochłowice, Chorzów, tam jest taniej.
-Jasne, a jak będziecie przyjeżdżać w odwiedziny do mamy to będziesz zakładała Yoongiemu maskę? O wyjściu z nim  do parku też możesz zapomnieć. Najgorsze jest to ludzie zachowują się jak stado hien i już wydali na niego wyrok. 
-Rozumiem, ale weź pod uwagę, że mamy jeszcze trochę czasu do dwunastego kwietnia. No i przecież nie przyleci razem ze mną, tylko jakiś miesiąc czy dwa później. 
-Nie wiem Kasia, przemyślcie to, obgadajcie. Mam nadzieję, że sprawa się szybko zamknie, i że An jest niewinny. Bo jeśli się okaże, że faktycznie to zrobił, to jego rodzina i inni azjaci nie będą mieli tu życia. 
-Przemyślę to sobie, chyba znam kogoś kto może mi pomóc.
-Ten komisarz?
-Jackson wpadł ci w oko? No, no, no, ale ty zawsze miałaś słabość do mundurowych, podeślę ci potem jego zdjęcie w mundurze….mówię ci, żeby nie Yoongi…
-Kaśkaaaaaaa!!!!
-Dobra, żartowałam.
-Nie, no możesz przysłać to zdjęcie.
-Wiedziałam! Też mu wpadłaś w oko, od tamtej wtopy, jak zaczęłaś z nim rozmawiać, coraz częściej o tobie wspomina.
-Kaśka, czy ty próbujesz mnie swatać z kolesiem, który mieszka osiem tysięcy kilometrów ode mnie?
Wyszczerzyłam się do kamerki laptopa.
-Ja? Ależ w życiu bym na to nie wpadła.
Zabrzęczało mi powiadomienie na Kakao, rzuciłam tylko okiem na wyświetlacz, a Bożena stwierdziła, że nie będzie mi już głowy zawracać, ale koniecznie mam do niej zadzwonić w niedzielę.
Odpisałam Yoongiemu, sprzątnęłam i zajęłam się ostatnimi wpisami w prezencie. Popatrzyłam krytycznie na swoje “dzieło”. Pisałam głównie po angielsku, choć kilka zdań zapisałam hangulem, i po polsku, a niech poszuka sobie tłumaczenia, będę miała trochę zabawy na patrzenie jak się głowi.  Jeszcze tylko kilka zdjęć i ostatnie wspomnienia, mam nadzieję, że spodoba mu się taki prezent. Póki co odłożyłam zeszyt do szuflady i poszłam się szykować do snu. Poszłam spać w poniedziałek a tu już się czwartek zrobił. Dzień wcześniej kupiłam czekoladowe serduszka dla każdego z chłopaków, a dla Yoongiego mam jeszcze inny prezent, zapowiedziałam mu, że ma nic nie planować, sprawdziłam jeszcze raz, czy zabrałam wszystko i ruszyłam do pracy. Od kilku dni temperatura oscylowała w granicy zera więc zaryzykowałam grube rajstopy i sukienkę, na szczęście do metra nie mam daleko i z metra do firmy też. Dzień w pracy minął wśród żartów i obżerania się różnymi słodkościami, aż zatęskniłam za czymś słono pikantnym. Do kina wzięłam tacosy z sosem serowym, tak dla odmiany. Po filmie poszliśmy na kolację do małej rodzinnej knajpki, na którą kiedyś natknęła się pani Yumin i nam ją pokazała. Solidne porcje, pyszne dania i niedrogo, czasami przychodziliśmy tu we trójkę, czasami Yoongi z mamą, a czasami tylko ja i Yoongi, jakoś nie opowiedzieliśmy o tym miejscu naszym znajomym, doszliśmy do wniosku, że chcemy mieć takie tylko nasze miejsce. Przez cały posiłek zastanawiałam się jak zareaguje na spinki, przygryzłam usta gdy wyjął z torebki błękitne pudełko i je otworzył. Rozluźniłam się na widok szerokiego uśmiechu na jego twarzy. Jednak zaraz spoważniał i oznajmił mi, że też ma dla mnie prezent na walentynki, tylko, że dostanę go w weekend, potem zaczął się plątać w zeznaniach gdy zaczęłam go wypytywać co to za prezent i wyszło na to, że jutro po pracy jedziemy w góry do schroniska, żeby mieć weekend tylko dla siebie, z dala od Seulu i ludzi. Bardzo mi się podoba taka perspektywa, zwłaszcza po ostatnim tygodniu. Gdzieś pod czaszką tłukła mi się myśl, że muszę z nim porozmawiać o sytuacji u mnie w mieście, ale zepchnęłam ją na dalszy plan, teraz chcę się cieszyć świętem zakochanych, naszym świętem. Pewnie jeszcze wiele takich świąt spędzimy razem, ale te są pierwsze i chcę je zawsze pamiętać. Zrobiliśmy sobie kilka selfie, które wrzuciliśmy na naszego wspólnego czata na kakao, i to był błąd, bo od razu zostaliśmy zasypani pretensjami, że trzymamy w tajemnicy takie urocze miejsce. Nie było wyjścia, napisaliśmy im ades i uprzedziliśmy właściciela, że może się w najbliższym czasie spodziewać najazdu dzikiej bandy, na co usłyszeliśmy, że jak przyjdą, to my mamy zniżkę na obiad. Cóż, dwa obiady w cenie jednego nie trafiają się często, podziękowaliśmy i zebraliśmy się do domu, bo dochodziła już dwudziesta druga. Po drodze zaczęłam trochę panikować, bo przecież, skoro mamy jechać po pracy to muszę się jeszcze spakować na co Yoongi ze stoickim spokojem stwierdził, że już ma przyszykowane bagaże i wynajął samochód, więc nie muszę się o nic martwić. Popatrzyłam na niego z uwielbieniem, pomyślał o wszystkim, stwierdził tylko, że lepiej, żebym nie zakładała jutro do pracy botków a lepiej, żebym wzięła traperki. Czyli dziś każde śpi u siebie, rano mam oczekiwać mojego księcia w samochodzie. Szybki prysznic, gruby dres i dwie kołdry, dobra, nie jest najgorzej, ale siedemnaście stopni to nie jest moja wymarzona temperatura do snu. Prawie zasypiałam, gdy przypomniałam sobie o rozmowie z Bożenką. Napisałam jej wiadomość na messengerze o tym, że jutro wieczorem zaczyna się mój weekendowy prezent walentynkowy i nie wiem czy dam radę do niej w niedzielę zadzwonić. W razie czego wieczorem się do niej odezwę. Rano wystroiłam się na cebulkę, grube dżinsy, i puchowa kurtka, plus czapka uszatka, gruby szalik i rękawice. Całości dopełniła listonoszka i torba z laptopem. Gdy miałam już wychodzić zjawił się Yoongi, który stwierdził, że musiał sprawdzić, czy odpowiednio się przyszykowałam.
-Skarbie byłam zuchem a potem harcerzem, może nasze Beskidy są niższe ale góry to góry, nie zliczę ile szlaków przeszłam. Wiem jak się ubrać w góry.
-Widzę, no i teraz mi głupio, że zwątpiłem.
Przekomarzając się dotarliśmy do wiśniowej Mazdy, którą wypożyczył już wczoraj gdy się wymknął na przerwie obiadowej. Spodziewałam się miliona pytań o to dlaczego jesteśmy w takich a nie innych innych strojach, ale chłopcy zachowywali się jakby nigdy nic. Na przerwie nie wytrzymałam i spytałam czy wszyscy wiedzieli. Oczywiście że wiedzieli, nawet pomagali Minowi z organizacją wyprawy bo tym razem pojedziemy dalej, do schroniska na górze Daedunsan niedaleko Jeonju.

Tylko rokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz