TRZYDZIEŚCI TRZY

42 6 7
                                    

Miło zasypiać przy Yoongim, a jeszcze lepiej się przy nim budzić. Choć dzisiaj to on był szybszy, gdy otworzyłam oczy zostałam Mina wpatrującego się we mnie z półuśmiechem. Objęłam go i wtuliłam się w jego, wcale nie takie wąskie, ramiona mrucząc z zadowolenia. Na co mój książę z bajki mocniej mnie przyciągnął do siebie i zaczął jak szalony całować po twarzy. Raz trafił w oko, raz w nos, i znów oko, policzek.
-Przestań wariacie.
-A wstaniesz?
-Przecież nie musimy wstawać….jest dopiero ósma! Czy ty zwariowałeś? Wstawać w sobotę o ósmej? Zamiast się wyspać za cały tydzień?
-Sama mówiłaś, że mamy dziś wcześniej wstać, chciałaś, żebym cię zabrał na targ. Obiecałaś mi Polski obiad.
-Serio? Musiała mnie ogarnąć chwilowa niepoczytalność. Kto idzie pierwszy pod prysznic a kto robi kawę? 
- Ja i ja.
-Acha, to idź już sobie a ja jeszcze dziesięć minut pośpię.
-Nic z tego, już byłem pod prysznicem. Ekspres nastawiony i właśnie do dzbanka sączy się strumyczkiem czarna, aromatyczna i mocna kawa.
Usiadłam mrugając z niedowierzania.
-To o której ty wstałeś?
-Jakąś godzinę temu.
Wyskoczyłam z łóżka, chwyciłam czystą bieliznę i popędziłam do łazienki. Wycierając włosy przyjrzałam się krytycznie swojemu odbiciu w lustrze. Zarosłam, przód nie prezentował się tak źle, grzywka sięgała ust, boki przykrywały już całe uszy, tylko ten tył, mam mullet jak Macgyver. Muszę pogadać z Hye, niech mi poleci jakiegoś fryzjera. Do łazienki zajrzał Yoongi. 
-Skończyłaś? To chodź, kawa stygnie.
-Czekaj, jeszcze resztę ciuchów włożę, czy mam w samej bieliźnie iść?
-Dla mnie możesz nawet bez, ale nie wiem czy wtedy nie trzeba by kawy na nowo parzyć.
-Głupek.
-Zołza.
-I tak mnie kochasz.
-Racja. Mam do ciebie prośbę.
Podniosłam brew w niemym pytaniu.
-Załóż dziś sukienkę, tą czarną, zapinaną na zatrzaski. Nigdzie w niej nie wychodzisz.
-Skarbie, bo to domowa sukienka, ma duży dekolt i jest krótka, wstydzę się w niej wychodzić.
-Wyglądasz w niej pięknie i nie będziesz sama, proszę. Mogę zmywać naczynia ale załóż ją dzisiaj, no proszę.
Zmarszczyłam brwi, lubię tą sukienkę, ale naprawdę wstydzę się w niej wychodzić, oprócz tego, co wymieniłam, jest rozkloszowana i niestety mi ją podwiewa, a nie czuję się jak Marylin Monroe. Chciałam stanowczo odmówić, ale zamachał mi rzeczoną sukienką przed nosem.
-A my mamy iść na zakupy czy na randkę?
-I to i to- wyszczerzył się w odpowiedzi.
Zupełnie skołowana założyłam tą nieszczęsną kieckę i poszłam do kuchni gdzie czekał na mnie kubek pysznej kawy i podejrzanie radosny Yoongi. 
-Powiesz mi co cię tak bawi? Wczoraj zrobiłam z siebie widowisko w knajpie, nawrzeszczałam na obcych ludzi, których nie znam, o których nic nie wiem. Być może oddałam chłopakom niedźwiedzią przysługę a ty się uśmiechasz?
-No widzisz, bo ja nie martwię się na zapas. Myślę, że twój wybuch nieco ich wszystkich sprowadził na ziemię i zmusił do przemyślenia wielu spraw. Będzie dobrze, poza tym  patrząc na ciebie widzę wszystko w jednym. Potrafisz być wcieleniem furii, wojowniczą walkirią, cudowną przyjaciółką, ciepłą i delikatną kobietą, wyniosłą boginią a czasem małą dziewczynką. To wszystko mieści się w tym cudownym opakowaniu i jest moją dziewczyną.
-Serio, czasem mnie mnie zawstydzasz.
W takim nastroju wyszliśmy z domu. Po krótkiej i burzliwej naradzie stanęło na tym, że zrobię placki po węgiersku, oczywiście w ilości kosmicznej, bo pan Min Yoongi zdążył zaprosić wszystkich kumpli na żarełko u Kate. Zastrzegłam, że przed piętnastą mają nie przychodzić. Gdy dotarliśmy do Namdaemun Market zdążyłam zgłodnieć i mój żołądek postanowił to obwieścić głośnym burczeniem. Yoongi na to się roześmiał i pociągnął w stronę straganów z jedzonkiem. Skubaniec wie, że za baozi z mięsem i kimchi dam się posiekać, więc kupił mi największą kulę, którą musiałam trzymać obiema rękami. Chodzenie między straganami, małymi sklepikami i stoiskami ze wszystkim o czym można zamarzyć było niesamowicie miłe. Yoongi niemal nie puszczał mojej ręki, chyba, że ładował zakupy do plecaka. po załatwieniu wszystkich potrzebnych i kilku niepotrzebnych sprawunków wróciliśmy do domu. Rozdzieliłam zadania, Yoongi obiera i tarkuje ziemniaki, ja robię całą resztę. Po godzinie gulasz się dusił na małym ogienku, ciasto na placki było gotowe, więc postanowiliśmy sobie zrobić przerwę na kawę. 
-Długo będzie trwało robienie placków?
-Nie martw się, do piętnastej się wyrobię, mam jeszcze półtorej godziny.
-Byłabyś bardzo zła, gdybym cię zostawił na chwile samą? Skoczę do domu po ciuchy na jutro i wracając kupię jeszcze jakieś przekąski i alkohol.
-Myślisz, że ta banda przyjdzie z pustymi rękami?
-Pewnie nie, ale lepiej, żeby coś zostało w lodówce, niż latać po nocy do sklepu, zwłaszcza wężykiem.
-Spokojnie, nie musisz się śpieszyć, dam sobie radę ze smażeniem. Oprócz alkoholu kup też wodę, może być potrzebna w dużych ilościach rano.
Zaraz gdy zamknęły się za nim drzwi poleciałam się przebrać, bo dałam się ubłagać do pozostania w sukience, jednak do smażenia, lepiej nadaje się stara koszulka, którą będzie można ściągnąć zaraz po zrobieniu wszystkich placków, nie chcę być wzięta za jeden z nich. Puściłam playlistę na laptopie i spokojnie zajęłam się smażeniem.Zdziwiłam się na sygnał dzwonka, przecież nie musi dzwonić. Zdziwiłam się widząc całą szóstkę w komplecie z Hyejin i Yongsun. 
-Ha! Nie spodziewałaś się nas też.
Wykrzyknęła Hye radośnie wieszając mi się na szyi i cmokając w policzek, co zaraz powtórzyła Yongsun. Wariatki, ale to miłe, że nie będę siedziała sama z tą bandą. Kazałam im się rozlokować i poszłam zrobić przegląd tego co kupili i łaskawie zostawili mi w kuchni. Spojrzałam na zegar i zdałam sobie sprawę z tego, że jest już po piętnastej a Yoongiego nadal nie ma. Poczułam lekki niepokój, ale pomyślałam, że może napisał mi wiadomość. Poszłam po komórkę, ale nie było żadnej wiadomości. Dobra, zajmę się gośćmi, którzy już mi zmienili playlistę, bo dziewczyny zażyczyły sobie czegoś polskiego. Niestety Tae otworzył nie tą, i po pierwszych dźwiękach “Oddaj mi samotność” Bajora zaczął mnie wołać, żeby puścić coś dla żywych. Włączyłam listę z popem i wróciłam do kuchni, żeby naszykować przekąski i nałożyć każdemu jedzonko. Zaczęłam się denerwować, Yoongi nie odebrał telefonu.
-No nie będziesz przecież robiła wszystkiego sama, przyszliśmy ci pomóc. 
Do kuchni wkroczyli Tae z Hobim, obaj uśmiechnięci , choć wyraźnie niewyspani.
-Wszystko w porządku chłopaki? Przepraszam, nie powinnam się wczoraj tak unosić, powinnam chyba przeprosić twoich rodziców Hobi.
-Nic z tego, pół nocy rozmawialiśmy z mamą. Dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy. Mama powiedziała, że zazdrości ci odwagi i pewnie, gdyby miała jej tyle co ty, nie byłoby mnie na świecie.
Małżeństwo moich rodziców zostało zaaranżowane, i o ile ojcu mama od razu przypadła do gustu to mama długo nie mogła się przekonać. Powiedziała mi, że nawet przemknęło jej przez myśl, by uciec z własnego ślubu.
-Ups.
-Właśnie, ups. Okazało się, że dopiero po jakimś czasie obdarzyła ojca uczuciem i dopiero to, że się rozzłościłaś uświadomiło jej, że chciała się zgodzić, żeby zrobiono mi to samo, czego tak długo nie chciała zaakceptować w swoim życiu.
Nagle zabrakło mi słów, więc zrobiłam to co mi najlepiej chyba wychodziło, przytuliłam Hoseoka. 
Po chwili do uścisku dołączył i Tae. Gdy w końcu się wytuliliśmy zabrałam się za nakładanie jedzonka.
-Noona, pokłóciliście się, że nie ma Yoongiego hyunga?
-Nie, pomagał mi ze wszystkim, miał skoczyć do siebie po ciuchy na jutro i jeszcze kilka rzeczy miał kupić, ale nie odbiera. Pewnie zasnął, jest większym śpiochem niż ja a wstał dziś skoro świt. Spokojnie, jak się wyśpi to przyjdzie.
Mimo lekkiego tonu, którym to powiedziałam i uśmiechu na twarzy, poczułam niepokój. Roznosząc jedzenie musiałam znów wytłumaczyć wszystkim dlaczego nie ma Yoongiego. Seokjin rozwiał moje wątpliwości przytaczając anegdotkę, o tym jak to Yoongi przespał kiedyś cały weekend. Impreza się rozkręcała, i gdyby nie brak Yoongiego byłoby super. Dziewczyny pomogły mi posprzątać po plackach. Yongsun poprosiła o przepis, na co Hyejin się oburzyła, bo to ona będzie je robić, podobno Sunny jest kuchenną ofiarą. 
-Słuchaj, jak się tak o niego martwisz to może zadzwoń znowu, chyba się już zdążył wyspać.
-Aż tak widać?
-Nie, ależ skąd, wcale co chwilę nie zerkasz na zegar i telefon.
-Dziewczyny, my zaraz wrócimy.
Do kuchni łeb wsadził Seokjin, po czym pociągnął za sobą Namjoona.
-A tym co?
-Może boją się, że alkoholu braknie i poszli dokupić?
Wzruszyłam ramionami i chwyciłam telefon. Okazało się, że telefon Yoongiego jest wyłączony. Wróciłam do pokoju, usiadłam na podłodze, przy balkonie i wyłączyłam się. Po prostu siedziałam zatopiona w swoich myślach, w których rozgrywały się coraz czarniejsze scenariusze. Ocknęłam się dopiero gdy poczułam, że z obu stron otaczają mnie ramiona, z jednej strony Hyejin, z drugiej Tae. 
-Noona, nie smuć się. Jin z Namem poszli po niego. Zobaczysz, obudzą go i zrobią mu burę, że się martwiłaś.
-Och braciszku, nie chcę, żeby robili mu burę, chcę, żeby był bezpieczny. Zresztą, zbyt dużo nie wskórają, jeśli faktycznie ma tak mocny sen jak Seokjin opowiadał, to nic im nie da walenie w drzwi.
-Jak byliście w szpitalu, to zapasowe klucze do mieszkania Yoongiego wylądowały u Namjoona….i nie wróciły do Yoongiego. Miałem ci nie mówić, ale pojechali najpierw po klucze a potem do niego.
-Tak, ciekawa sprawa z tymi zapasowymi kluczami, moje miał Jimin i dał je Minowi. 
Wywołany z imienia pojawił się i usiadł przede mną po turecku z tą swoją miną niewiniątka.
-Gniewasz się na mnie za to noona?
-Dobrze wiesz, że nie. Cholera, nie sposób się na was długo gniewać. 
-To chodź usiąść z nami. 
Dałam się przekonać i po chwili sączyłam piwo, rozmawiając z nimi. Mimo wszystko nadal myślałam o tym co się mogło stać. Zesztywniałam, gdy obaj Kimowie wrócili bez Yoongiego. Seokjin poprosił mnie do kuchni. Poszłam tam na drżących nogach.
-Kate, nie ma go w domu, a mieszkanie wygląda jakby przeszło przez nie tornado.
Stałam jak słup soli, niezdolna do wykonania jakiejkolwiek czynności.
-Namjoon już zadzwonił do Jacksona, musimy wykluczyć ingerencję jakichś kumpli Seungriego.
Opadłam na ziemię i nie obchodziło mnie już co się dzieje dookoła. Zamknęłam się w swoim przerażeniu. Ktoś coś mówił, ktoś mnie podniósł z podłogi i zaprowadził na fotel, ktoś mi ocierał twarz. Płakałam? Ocknęłam się dopiero gdu na mojej głowie wylądował ręcznik zmoczony w zimnej wodzie. Rozejrzałam się i okazało się, że oprócz Seokjina i Namjona rozmawiającego z kimś przez telefon, nikogo już nie ma w domu. 
-Kate, proszę, nie zamykaj się znów w sobie. Nie wiemy co się stało z Yoongim, ale możemu wykluczyć rabunek, bo przecież drzwi do jego mieszkania były zamknięte na klucz jak przyszliśmy. Jackson pojechał tam z Hyungsikiem i trochę się rozejrzeli, według nich wygląda to tak, jakby….jakby Yoongi wpadł w szał i sam  pozrzucał wszystko z szafek i biurka. Sąsiedzi widzieli jak wybiegł gdzieś wzburzony, kierował się w stronę parku. Jimin z Jungkookiem poszli się tam rozejrzeć. Dziewczyny stwierdziły, że obejdą okolicę, ale nie trafiły na niego, więc poszły do siebie. Tae z Hobim robią rundkę po jego ulubionych miejscach. Na pewno się znajdzie i mam nadzieję, że będzie miał dobre wytłumaczenie.
-Oppa, przestań, chcę tylko, żeby był cały i zdrowy. Nie chcę, żeby mi się tłumaczył, tylko, żeby nic mu nie było.
Podszedł do nas Namjoon.
-Kate, jak się czujesz?
-Pusto.
-Zadzwonić po Taemina? Potrzebujesz jakieś leki?
-Nie, nie ma potrzeby, mam zapas leków, ale branie ich dzisiaj to nie jest dobry pomysł, wypiłam dwa piwa, lepiej nie mieszać. Pójdę zrobić sobie zimny prysznic, to pomoże. 
-Dasz sobie radę sama? Przepraszam, nie możemy z tobą zostać.
-Dam sobie radę. Zadzwonię do Bożenki na skype, rozmowa z nią na pewno mi pomoże, w końcu to moja terapeutka.
-Kate, w razie czego dzwoń. gdyby coś się działo, cokolwiek. Gdybyś poczuła, że jednak nie chcesz być sama. Zrobiłem nam pokój na kakao, są tam wszyscy, wysłałem ci zaproszenie.
Po tym jak kilka razy zapewniłam ich, że dam sobie radę w końcu poszli. Powlokłam się pod prysznic. Strumień zimnej wody orzeźwił mnie na tyle bym zaczęła myśleć trochę bardziej logicznie. Niestety ktoś posprzątał po imprezie, więc nie miałam czym się zająć. Usiadłam w fotelu, myśląc czy zadzwonić do Bożenki, czy nie. Nie fatygowałam się zapalaniem światła, siedziałam w półmroku gdy rozległo się walenie w drzwi.
Z mocno bijącym sercem, na paluszkach podeszłam i spojrzałam przez wizjer, po czym rzuciłam się by je otworzyć. Po drugiej stronie stał kompletnie zalany Yoongi.
  

Tylko rokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz