DWADZIEŚCIA DWA

40 8 5
                                    

Wiem, że ostatnio rzadziej wrzucam rozdziały. Bardzo Was przepraszam, mam zastój twórczy....miejmy nadzieję, że to chwilowe, bo sporo jeszcze mam tu do napisania 😉

 
 Obudziłam się przed budzikiem, jeszcze chwilę leżałam w łóżku zanim poszłam pod prysznic. Postanowiłam dziś zaszaleć i pójść do pracy w szarej muślinowej sukience. Szybka kawa, odrobina makijażu, w zasadzie tylko posmarowałam się kremem z filtrem, pomazałam tuszem rzęsy a usta błyszczykiem i mogłam wychodzić. Po drodze spotkałam Taehyunga, co mnie zdziwiło, bo zwykle jeździł późniejszym metrem.
-Noona, wyglądasz przepięknie. Zobaczysz, hyung nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku.
Zaśmiałam się i przytuliłam tego łobuza, który niestety jest wyższy odemnie o pół głowy.
-To dobrze, nie powinien patrzeć na nikogo innego.
-Ale to wcale nie tak dobrze.
-Dlaczego tak uważasz?
-Bo ci wszyscy faceci dookoła też się na ciebie gapią.
-Więc dobrze, że nie jestem sama tylko w towarzystwie braciszka, który mnie obroni. A w zasadzie, dlaczego jedziesz o tej porze? Zwykle jeździsz późniejszym pociągiem.
-Pomyślałem, że będę trochę wcześniej i zrobię Hobiemu kawę, on też ją lubi i nie będzie musiał iść sam sobie robić. Może poprawi mu to troszkę humor. 
-Słońce, będzie dobrze, zobaczysz, Jackson tak zbajeruje tą laskę, że nie będzie chciała się spotykać z Hobim. Muszę jeszcze wymyślić coś co przekonałoby jego rodziców do waszego związku. A w zasadzie jacy są jego rodzice? Naprawdę tacy konserwatywni? 
-Tak dokładnie to nie wiem, spotkałem ich dwa razy, wydawali mi się sympatyczni, ale przecież ja z nimi nie mieszkam. 
-Coś wykombinujemy, głowa do góry mały.
-Nie, to ty jesteś mała noona.
Tak dyskutując dotarliśmy do biura, moje zdziwienie było ogromne, gdy w pokoju zastaliśmy Yoongiego. Jego zachwycony wzrok powiedział mi wszystko co chciałam wiedzieć. Przytuliłam się wdychając jego zapach. On w tym czasie robił dokładnie to samo, wsadzając mi nos w zagłębienie szyi.Gdyby nie było Tae, kto wie czym by się to skończyło. 
-Ekhem, to ja pójdę do kuchni, nastawię wodę. Może wam też zrobić kawę?
-Dziękuję skarbie, ale sama zrobię kawę. Ty zrób najlepszą kawę Hobiemu.
-Kate, to nie zazdrość, ale co się dzieje? Zwykle przyjeżdżasz sama, dziś chciałem zrobić ci niespodziankę a tu dziwak z tobą.
-Nie mów tak o nim, to dobry dzieciak i bardzo go lubię. Jest zagubiony i nieszczęśliwy. Odważył się powiedzieć Hobiemu o swoich uczuciach. To odwzajemnione uczucie, ale rodzice Hoseoka są konserwartywni i myślą, że Tae jest tylko kumplem z pracy. Wspólnie z jakimiś znajomymi, których córka też nikogo nie ma postanowili umówić tą dwójkę na randkę. Jak możesz podejrzewać, obaj nie są szczęśliwi z tego powodu.
-Ach, więc dlatego byli ostatnio tacy markotni.
-Czyli też to zauważyłeś?
-Tak, ale nie zaprzątałem sobie tym głowy. Myślałem, że się pokłócili, albo coś w tym stylu.
-Tae ma się dowiedzieć gdzie i kiedy ma być ta randka. Postanowiliśmy, że tam pójdziemy i troszkę ją....popsujemy.
-My, czyli ty i młody?
-I jeszcze Jackson. Zupełnie przypadkiem jego też w to wplątaliśmy, pomyślałam, że może będzie kimś, kto zawróci pannie w głowie.
Bałam się reakcji Yoongiego, bałam się, że zacznie okazywać zazdrość i będę musiała zakończyć to wszystko. Jednak postawiłam na szczerość...może nie do końca, ale jednak szczerość. Wstrzymałam oddech czekając na jego reakcję.
-Cóż, jeśli wam się uda to Tae zostanie z Hobim, Jackson z panną, a co z tobą? Chyba nie mam wyboru i będę musiał pójść z Wami. W sumie, po co się ograniczać, chodźmy całą bandą. Mina Hobiego, gdy nas zobaczy może być interesująca. Nie martw się, nie naskoczę na komisarza. Wiem, że bez powodu by się nie znalazł w tych planach, tylko trochę mi smutno, że nie pomyślałaś o mnie.
- Że niby, ty miałbyś zbajerować tą pannę? No chyba jednak nie. 
-Och, ktoś tu jest zazdrosny.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
-I tak panienki z rachunkowego rozbierają cię wzrokiem jak tylko się pojawiasz w zasięgu ich wzroku. Może nie mówię jeszcze dobrze po koreańsku, ale rozumiem całkiem sporo. Wiem co o mnie mówią myśląc że nie wiem.
Pozwoliłam całej goryczy wypłynąć na wierzch. Te głupie krowy naprawdę uważają, że sypiam ze wszystkimi, dlatego Jennie tak chętnie zeznawała. Odsunął się ode mnie na wyciągnięcie ręki i spojrzał w oczy. Przeszedł mnie dreszcz.
-Naprawdę nie interesuje mnie co o mnie mówią, ale dlaczego,do licha, nie wiem, że sprawiają przykrość tobie?  
- To nie tak...one po prostu oceniają mój wygląd przy mnie.
Powiedziałam cicho, wpatrzona w ziemię.
-Wiem, że jestem "duża" i w porównaniu z nimi niezgrabna, ale nie mam na to wpływu. W Polsce wcale nie należę do najwyższych. 
Jedyną odpowiedzią jaką na to usłyszałam był pocałunek, tak żarliwy, że zabrakło  mi tchu. Oczywiście w trakcie musieli pojawić się przychodzący już do pracy chłopcy.
-Nieeee, nie możecie tak w pracy, to przegięcie.
-Zamknij twarz młody, bo będę niemiły.
Szturchnęłam go.
-Zostaw, Jungkook ma rację, jesteśmy w pracy, to zwyczajnie nie wypada.
-Noona, co ty, nabijam się. Mnie to nie przeszkadza, ale nie wiem jak inni.
W takim nieco żartobliwym nastroju minał kolejny dzień, około pierwszej zaczęłam się martwić, było duszno i nadciągnęły paskudne chmury a nie miałam parasola, do metra co prawda nie jest daleko, potem do domu też nie mam daleko, cóż, pozostaje mieć nadzieję, zę deszcz nie lunie dopóki nie będę w domu. Pochłonięta pracą nie zwróciłam uwagi, że skończyła mi się kawa. Postanowiłam pójść do kuchni, rozejrzałam się, czy któryś z chłopaków też nie będeie szedł, ale jak na złość, każdy miał jeszcze zapas. Yoongi akurat wyszedł gdzieś z Seokjinem, więc nie pozostało mi nic innego, jak pójście samej i nadzieja, że nie będzie tam panienek. Płonne nadzieje, oczywiście siedziały tam wszystkie cztery. Gdy tylko weszłam do kuchni przerwały rozmowę, by podjąć ją, tym razem znów mnie obgadując. Myłam kubek i zaciskałam zęby, żeby się nie odwinąć, nie wyglądało by dobrze gdybym miała w papierach “pobiła współpracownice z biurowca”. Zauważyły moje zdenerwowanie, Jennie tak się rozoochociła, że stanęła obok i pociągnęła nosem robiąc zniesmaczoną minę, że niby śmierdzę. Wściekłość zaczęła brać górę, lecz nadeszła odsiecz w postaci pani Choi. 
-Kate, tu jesteś, wszędzie cię szukam, chłopcy powiedzieli, żebym tu zajrzała. Przyszedł klient, ten, który zlecił reklamę placu zabaw, jest tak zadowolony z efektów twojej pracy, że chce ci osobiście podziękować. Chodź szybko do mnie do biura.
Jaka niespodzianka mnie czekała, gdy okazało się , że zleceniodawcą była mama bliźniąt, które stały się moimi modelami. Po krótkiej rozmowie mogłam wrócić do pracy. Wychodząc z gabinetu szefowej spojrzałam na niebo, czarnych chmur przybywało, zanosiło się na burzę. Zważywszy na fakt, że nadal musiałam iść do kuchni, burza mogła wybuchnąć nie tylko na zewnąrz. W bojowym nastroju weszłam do kuchi, na szczęście nikogo już tam nie było. Niestety nie było również mojego kubka, który zostawiłam w zlewie. Zaczęłam szukać, jednak w żadnej z szafek go nie było. Z mocno bijącym sercem otworzyłam szafkę z koszem na śmieci i tam go znalazłam. A w zasadzie to co z niego zostało.
Wróciłam do pokoju wziąwszy z naszej lodówki wodę. Najchętniej bym już wyszła z pracy, ale nie mogłam. Yoongi zdążył już wrócić, siedział przy swoim komputerze dopasowywując zdjęca do folderu, nad którym pracował. Gdy postawiłam na biurku wodę zamiast kubka z kawą podniósł brwi w geście zdziwienia. Dzień  w pracy zaczynałam i kończyłam zawsze kawą, więc n ie pasowała mu ta woda. 
-Zmieniasz przyzwyczajenia?
-Nie, ktoś mi stłukł kubek.
Podniósł się gwałtownie.
-Jak ja im zaraz.
-Usiądź, nie wiem co się stało, byłam w kuchni, myłam kubek, żeby zrobić kawę, jak zwykle się ze mnie nabijały, ale przyszła pani Choi, bo przyszedł jeden ze zleceniodawców, podziękować za reklamę. Gdy wróciłam do kuchni kubka nigdzie nie było, więc zaczęłam szukać, znalazłam jego szczątki w koszu na śmieci. Jest mi smutno, jestem zła, ale nie mogę nikogo oskarżyć bo nie wiem co się stało. Przecież mógł komuś spaść przypadkiem.
-Ze zlewu? Bo z tego co mówi, wynika, że zostawiłaś go w zlewie.
-Tak, w zlewie, ale wiesz, może ktoś chciał obejrzeć co jest na kubku i niechcąco mu spadł. Nie złapałam nikogo za rękę, więc nie będę rzucała oskarżeń.
 Pokiwał głową.
-Namjoon, w kuchni jest monitoring?
-Jest a co?
-Ktoś stłukł Kate kubek, ona twierdzi, ze nie chce nikogo oskarżać, bo mógł niechcąco się stłuc, jednak wiem, ze panienki z biura rachunkowego ciągle jej dokuczają, zresztą sam wiesz co było w sądzie,  Jennie jest prowodyrką i mam pewne podejrzenia, ale bez pewności, że było to działanie celowe nic nie mogę zrobić.
-Daj mi chwilę, zaraz będziemy wiedzieć.
Po jakichś piętnastu minutach poprosił mnie i Yoongiego do swojego biurka. Mogliśmy obejrzeć śwuieżutkie nagranie z monitoringu. Gdy wyszłam z panią Choi jedna z dziewczyn, podeszła i faktycznie obejrzała mój kubek, ale odstawiła go spowrotem do zlewu mówiąc coś do pozostałych, zgodziły się z nią. Jennie jednak nie była zadowolona, wyszły wszystkie. Po chwili jednak Jennie wróciła i z premedytacją go rozbiła, po czym wyrzuciła resztki i wyszła. Mieliśmy pewność, ale co z tego? 
-Chłopaki to bez sensu, i co z tego, że wiem? Kubek sobie jakiś kupię, tylko przykro mi, bo to był prezent od mamy. Nawet nie jestem zła, tylko, sama nie wiem, czuję niesmak. Nie mieści mi się w głowie, że można być takim podłym człowiekiem.
-Kate, nią się nie przejmuj. Za niszczenie cudzego mienia będzie miała nieprzyjemności. Tylko, że to nie rozwiąże twoich problemów z tymi panienkami.Coś jeszcze wymyślimy. Tymczasem zbierajcie się, jeszcze tylko godzina do szesnastej, a projekty macie nieoddane.
-Jasne Namu, dziękuję. 
Dokończyłam pracę i dosłownie pięć minut przed szesnastą przesłałam gotowy plik szefowej do zatwierdzenia. Jeszcze nie padało, ale ciężkie chmury nie wyglądały pokrzepiająco. Spytałam Yoongiego, czy dziś zostanie u mnie. Wcale się nie zdziwiłam, że bez namysłu się zgodził. Gdy dochodziliśmy do metra z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Na naszym przystanku ulewa już szalała na całego , ludzie przemykali chyłkiem od jednego zadaszenia pod drugie, lub stali ciasno stłoczeni tam, gdzie deszcz nie mógł ich dosięgnąć. Popatrzyłam na Yoongiego i wyszłam. Było ciepło, deszcz był ciepły, wystawiłam twarz do nieba, czułam jakby ulewa spłukiwała ze mnie wszystkie złe myśli. Odwróciłam się i napotkałam rozbawiony wzrok mojego mężczyzny. Postanowiłam dać się ponieść chwili. Zdjęłam buty i zaczęłam skakać po kałużach, za chwilę Yoongi się do mnie przyłączył. Jak dzieci szaleliśmy śmiejąc się i trzymając za ręce. O dziwo całkiem sporo osób posyłało nam uśmiechy, nawet pewna para poszła w nasze ślady. Nie śpieszyliśmy się, nie musieliśmy, deszcz nam nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Zabawa skończyła się, gdy nastąpiłam nogą na coś ostrego. Okazało się, że na ulicy było rozbite szkło, ranka nie była duża, jednak bardzo krwawiła. Yoongi wziął mnie na ręce i zaniósł do sklepu pana Lee. Tam mnie podsadził i zakazał się ruszać. Podszedł do pana Lee i zrelacjonował mu co zrobiłam. Mówiłam już , że uwielbiam tego człowieka? Pan Lee jest bardzo dobrym i ciepłym człowiekiem, zaraz udostępnił nam apteczkę i kazał Yoongiemu się mną opiekować. Po odkażeniu i zaklejeniu pięty mogliśmy iść do domu. Nie mogliśmy, bo  zostałam wzięta na barana. Yoongi nie chciał słuchać jak mu mówiłam, że mogę sama wejść po schodach. Przecież ranę miałam na pięcie, wystarczy, że będę szła na palcach a nie będę jej urażała. Nie powiem, to było całkiem przyjemne, tak się w niego wtulać i jeszcze jego ręce pod moimi pośladkami, bo przecież musiał mnie jakoś podtrzymywać. Zaczął się we mnie budzić mały, przekorny diabełek. Najpierw trzeba będzie się przebrać i zadzwonić do domu, spytać Julkę co z mamą, ale potem strzeż się panie Yoongi. Gdy dotarliśmy do domu trzeba było zdjąć z siebie mokre ciuchy i przebrać się w suche, na szczęście została u mnie koszulka Yoongiego i znów w ruch poszły moje dresy z demobilu. Ja postanowiłam założyć moją błękitną domową sukienkę.....tylko sukienkę.
 

Tylko rokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz