Kolejna noc minęła mi spokojnie, może to kwestia przyzwyczajenia, może leków. Taemin po wymianie maili z Bożenką zlecił mi jeszcze jakiś dodatkowy, moje samopoczucie po nim znacznie się poprawiło. Poszłąm na poranną “rozmowę” z Yoongim, nie mogę patrzeć na to co mu zrobili. Gdyby nie siniaki, które malowniczo pokrywają niemal całą jego twarz zlewałaby się z pościelą. Nie bardzo mam mu o czym opowiadać, więc przerzuciłam się na bajki. Opowiadam mu wszystkie bajki, które opowiadałam swoim siostrom gdy były małe. Czasami śpiewam, ale tylko wtedy, gdy jestem pewna, że nikogo nie ma w pobliżu. W dzieciństwie jakś słoń musiał mi nadepnąć na ucho i moje umiejętności w tym obszarze są mocno ograniczone. Gdy odgarniałam mu włosy z czoła zauważyłam, że drgnęła mu powieka. Muszę powiedzieć o tym Taeminowi, to może być ważne. Wróciłam do siebie, przebrałam się w normalne ciuchy, spakowałam i czekałam na Seokjina, który miał mnie odebrać i zawieźć do swojej mamy. Nadal nie rozgryzłam dlaczego pani Kim chce się mną zaopiekować. Może nie ma żadnego drugiego dna, może jest po prostu kobietą pełną współczucia i postanowiła się zaopiekować kolejną zagubioną duszyczką? Trochę zniecierpliwiona, bo Jin miał być już piętnaście minut temu, wyjrzałam na korytarz. Rozmawiał z tą niemiłą pielęgniarką gestykulując jakby był rodowitym włochem. Wróciłam do pokoju, może znają się ze szkoły? Cóż, po prostu zapytam przy okazji i tyle, nie ma co gubić się w domysłach, bo to nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. W końcu Seokjin wpadł do mojego pokoju, wyglądał na zdenerwowanego, więc nie będę go teraz wypytywała o te pielęgniarki. Był ciekaw co u Yoongiego, nie mogą go jeszcze odwiedzać, tylko mnie na to pozwolili, więc za każdym razem pytają czy coś się zmieniło, a ja za każdym razem nie mam nic do dodania oprócz tego, że nadal się nie obudził. Wziął moją torbę, ale poprosiłam Go o chwilę, chcę się pożegnać z personelem i podziękować im za opiekę.
Wymieniłyśmy się z Hyejin numerami, obiecała, że napisze. Taemina nie było więc podziękowałam tej pani doktor, która w nocy przyniosła mi hydroxyzynę. Seokjin szedł w kierunku windy, pomyślałam, że to dobry moment, żeby powiedzieć mu o mojej klaustrofobii.
- Seokjin, zaczekaj proszę. Nie mogę jechać windą, czy możemy zejść po schodach?
- Coś się stało? Za dużo horrorów? Nie martw się, winda jest solidna, ma zabezpieczenia, nic się nikomu nie stanie.
- To nie tak, ja się boję nie tylko wind, nie lubię ciasnych, zamkniętych pomieszczeń, nie zjadę do kopalni, po prostu mam klaustrofobię.
- Nie ma sprawy zejdziemy, ta dolegliwość bardzo utrudnia ci życie?
- W zasadzie nie. Chyba, że muszę wchodzić po schodach na jakieś niedorzecznie wysokie piętro. Kiedyś wchodziłam na czternaste i powiem ci, że wolałabym tego nie powtarzać. Jin powiedz mi ile lat ma twoja siostrzenica, może zatrzymajmy się gdzieś, kupię jej jakąś maskotkę, lubi słodycze? A w zasadzie, to czy twoja siostra pozwala jej jeść słodycze, bo znam rodziców, którzy zabraniają tego swoim dzieciom.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie wypada się zjawić u kogoś, kto cię zaprasza z pustymi rękami.
Seokjin uśmiechnął się.
- Maya ma cztery lata, tak uwielbia słodycze, moja siostra raczej niewiele ma do powiedzenia w kwestii tego co wolno a czego nie wolno temu małemu bąkowi.
Gdy mówił o siostrzenicy wyglądał niemal jak dumny tatuś, ale gdy wspomniał o siostrze zrobił się markotny, może nie mają dobrych relacji? Postanowiliśmy się zatrzymać przy centrum handlowym. Kupiłam małej ciasteczka, które ponoć uwielbia i czekoladę. Poszliśmy jeszcze do sklepu z pluszakami, miałam przecież do kupienia maskotkę dla Yoongiego, nie mogłam się powstrzymać i wzięłam również misia dla małej Mayi. Oczywiście kupiłam również kwiaty dla pani Kim.Po zapakowaniu tego wszystkiego w końcu ruszyliśmy w ostatni etap tej podróży. Kierunek, dom państwa Kim na przedmieściach Seulu.
- Jin, jak ja będę dojeżdżała stąd do pracy?
- Normalnie, autem, ze mną. Zapomniałem Ci powiedzieć , że zostaję w domu, dopóki ta sprawa się nie skończy. Rozmawiałem z chłopakami, lepiej, żebyś nigdzie nie chodziła sama, dlatego do czasu rozprawy mieszkasz u mojej mamy, ja też. Odwożę cię do pracy i do domu po pracy.
- O czymś zapomniałeś, wszyscy chyba zapomnieliście. Codziennie będę w szpitalu, planowałam być tam przed pracą i po pracy, może jeszcze wpadać na chwilę wieczorem. Zrozum, nie zostawię go tam samego.
- To też przewidzieliśmy, nie martw się nie będziesz sama.
- Nie rozumiesz, nie martwię się o siebie, tylko o was. Przecież każdy z was ma własne życie, nie możecie mnie niańczyć jak dziecka.
- Wolisz ochronę policji? Bo taka opcja też istnieje, komisarz Wang już wnioskował o udzielenie ci całodobowej ochrony, ale przekonaliśmy go , że opieka przyjaciół będzie lepszym rozwiązaniem. Poza tym, chyba nie chciałabyś, żeby stale łaziło za tobą dwóch debili?
- Wang nie jest debilem, może jego koledzy są podobni do niego?
Parsknął śmiechem.
- Nie chciałabyś widzieć reszty jego kolegów. Naprawdę szkoda, że porzucił kulturoznawstwo na rzecz policji. Niestety Kate, reszta jego kumpli to kompletne imbecyle.
- Ok, wierzę ci. Zatem od dziś mam sześciu prywatnych ochroniarzy?
Tak rozmawiając dotarliśmy na miejsce. Dom nie był może specjalnie duży, ale sprawiał wrażenie przytulnego. Otaczający go ogród wyglądał bajkowo. Seokjin wszedł przodem i przytrzymał drzwi, żebym weszła. Natychmiast w jego stronę przybiegła maleńka istotka, którą porwał w ramiona. Okręcił się z nią i widziałam bezbrzeżną miłość w jego oczach gdy patrzył na to dzieciątko. Maya nie wyglądała na typową azjatkę, miała kręcone ciemnoblond włosy i oczy barwy miodu. Troszkę się zawstydziła na mój widok, ale ciasteczka, czekolada i miś były świetnym argumentem przemawiającym na moją korzyść. Szybko zyskałam nową koleżankę. Hałasy z holu zwabiły panią Kim. Seokjin jest do niej niesamowicie podobny, tylko wyższy o jakieś trzydzieści centymetrów.
- Seokjin, jaki ty jesteś niekulturalny, trzymasz Kate w holu zamiast pójść do salonu.Kate, przepraszam cię za tego jaskiniowca, nie tak go wychowałam.
Mówiła to jednak z uśmiechem i szelmowskim błyskiem w oku, to tak bardzo przypominało mi moje przegadywanki z mamą, że nie mogłam się nie uśmiechnąć. W końcu kwiaty znalazły miejsce w wazonie, Maya zajęła się misiem, a ja posadzona przy stole czekałam na herbatę. Byłam ciekawa siostry, która jeszcze się nie pojawiła. Jakiś dźwięk spowodował, że obróciłam się i napotkałam spojrzenie oczu czarnych jak noc. To na pewno Mya, boże jaka piękna kobieta. Widać podobieństwo, ale jasna cera, wielkie czarne oczy i pięknie wykrojone czerwone usta w otoczeniu lśniących włosów, stawiają ją na piedestale tej i tak urodziwej rodziny.
- Mya, to Kate, moja koleżanka z pracy, przez jakiś czas będzie u nas mieszkała.
Dziewczyna skinęła tylko głową, odwróciła się i wyszła. Nic z tego nie rozumiałam, obraziłam ją czymś? Spojrzałam na Seokjina, ale on patrzył zatroskany na plecy siostry.
- Kate wypijemy herbatę, pokażę ci pokój i pójdziemy do ogrodu. Muszę ci o czymś opowiedzieć.
W trakcie herbatki pani Kim pytała o moją rodzinę, pracę, wrażenia z Korei, oczywiście poza tymi kiepskimi. Gdy zauważyła, że chcę jej pomóc sprzątnąć ze stołu uśmiechnęła się promiennie i powiedziała, że bardzo się cieszy, że w końcu ktoś chce jej pomóc. Jin się zeźlił, twierdząc, że zawsze pomaga, Maya tuląc misia śmiała się z nich. Po chwili i ja się śmiałam bo wyglądali cudownie tak się przekomarzając. W końcu stanęło na tym, że Seokjin pomaga mamie a ja zajmuję się Mayą. Dziewczynka pociągnęła mnie do swojego stolika z kolorowymi kredkami i wręczyła papier, chyba chce, żebym coś jej narysowała. Ok, zrobiłam jej ulubiony rysunek moich sióstr. Słoń bojący się myszy i śmiejące się słoneczko. Maya przyglądała się uważnie jak rysowałam a gdy skończyłam zaczęła bić brawo chwyciła rysunek i chciała gdzieś z nim pobiec. Miałam jej pilnować więc porwałam ją na ręce i zrobiłam karuzelę. Nie znam dziecka, które tego nie lubi. Maya nie była wyjątkiem, piszczała z radości gdy się z nią okręcałam. A gdy ją postawiłam i klapnęłam na ziemię usiadła mi na kolanach i nie chciała puścić. Cały czas coś do mnie mówiła, szkoda, że nie rozumiałam, ale szło to w dwie strony, bo z tej zabawy zapomniałam, że to inny kraj i zaczęłam do niej mówić po polsku. Dziecku chyba wszystko jedno co mówimy, bo jakoś się "dogadywałyśmy" z zabawy wybił mnie dźwięk migawki. Seokjin zrobił nam zdjęcie w momencie gdy głaskałyśmy się po włosach, dzieciom zawsze podobał się kolor moich i zwykle chciały je dotykać. Zaraz potem opiekę przejęła pani Kim a my ruszyliśmy do mojego pokoju, mam piękny widok na ogród i łazienkę naprzeciwko. Jin usiadł obok mnie na łóżku, wyglądał na zmęczonego.
-Jin, możemy przełożyć rozmowę na jutro, nie wyglądasz najlepiej.
-Nie Kate, teraz. Chodźmy do ogrodu. Wezmę tylko z kuchni coś do picia.
Usiedliśmy na bujanej ławce, butelka z wodą została postawiona na ziemi.
-Mya cię polubiła, spodobałaś się jej.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
-Opowiem ci wszystko od początku. Mya ma tyle samo lat co ja, ale nie jesteśmy bliźniętami. Ona urodziła się w styczniu, ja w grudniu, zawsze dobrze się dogadywali my dlatego nie mogę sobie darować, że nie zdołałem jej ochronić. W ostatniej klasie gimnazjum poznała pewnego Amerykanina, który przyjechał na wymianę. Początkowo wszystko było w porządku, ale po pewnym czasie Mya zaczęła się izolować od najbliższych, spędzając niemal cały czas z Robertem. Od przedszkola miała dwie przyjaciółki Hyejin i Yongsun, we trzy chciały iść na studia pielęgniarskie. Mya jednak postanowiła, że pójdzie na prawo, tak jak ja. Było mi to na rękę, bo obawiałem się trochę studiów, ktoś bliski zawsze jest jakimś wsparciem. Dlatego zignorowałem ostrzeżenia od obu dziewczyn, pomyślałem, że są rozżalone faktem iż ich ścieżki się rozeszły. Nie potraktowałem poważnie tego, że Mya nawet będąc z rodziną ciągle tłumaczy Robertowi gdzie i z kim jest. Pierwszy rok studiów to był ciąg nauki i nauki, i jeszcze raz nauki. Nie byłem tak dobry jak moja siostra, miała fenomenalną pamięć, zapamiętywała wszystko o wiele szybciej niż ja. Przeoczyłem kolejny sygnał, Mya coraz gorzej sobie radziła, pod koniec roku musiała nawet pisać poprawę z dwóch przedmiotów. Stała się drażliwa i opryskliwa. Bomba wybuchła gdy przy niedzielnym obiedzie mama zwróciła jej uwagę, że nie chce żeby w trakcie posiłku używała telefonu. Zaczęła wtedy krzyczeć, że ją kontrolujemy i tylko Rob ją rozumie, i że ma dość takiego życia i przenosi się do niego. Wybiegła a ja zająłem się mamą bo prawie zawału dostała, ojca oczywiście akurat nie było bo był w Japonii. Zanim uspokoiłam mamę Mya znikła. Zabrała tylko niezbędne rzeczy, zostawiła nawet swój telefon, z wyczyszczoną historią i pustą książką telefoniczną. Pierwsze co zrobiłem to były telefony do jej przyjaciółek, okazało się, że od pół roku nie miały ze sobą kontaktu. Więc pewnie z Robertem spędzała te wszystkie weekendy, które rzekomo spędzała z nimi. Nie mogłem uwierzyć, że moja siostra wszystkich okłamywała, nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Policja zignorowała nasze zgłoszenie, bo jest pełnoletnia i na dodatek zanim wyszła miała miejsce kłótnia. Odnalezienie Roberta też okazało się niełatwym zadaniem. Każdy miał inną wersję tego co studiuje. Hyejin powiedział, że architekturę, Yongsun, że koreanistykę. Mnie poczęstował historią o robotyce i automatyce. Nie miałem żadnych jego zdjęć, dziewczyny też, telefon Myi był wyczyszczony. Na szczęście Hyejin miała wujka w policji i on mam pomógł przywrócić chęć skasowanych plików. Dopiero gdy odczytaliśmy esemesy jakie jej wysyłał policja zainteresowała się sprawą. On groził mojej siostrze, zrobił jej jakieś kompromitujące zdjęcia i gdyby nie robiła tego co on chciał… - Seokjin ukrył twarz w dłoniach a ja nie wiedziałam co powiedzieć, robiło mi się niedobrze na myśl o tym co musiała przechodzić jego siostra. Zrobiłam chyba najprostszą rzecz jaką mogłam, przytuliłam go. Po chwili oderwał się odemnie i kontynuował opowieść.
-Oczywiście to wszystko trwało i zanim policja go namierzyła, zanim spełniono wszystkie wymogi prawne minęło niemal pół roku. Gdy zobaczyłem moją siostrę, nie poznałem jej, była wycieńczona i cała posiniaczona. Gnojek nie wypuszczał jej z mieszkania, zrobił z niej sobie worek treningowy…a ona go kochała, syndrom Sztokholmski, pranie mózgu? Nadal nie wiemy. Po odseparowaniu od niego wpadła w katatonię. Wywinął się sprawiedliwości, wyszedł z sali sądowej śmiejąc się nam prosto w twarz. Najgorsze było to, że Mya była w ciąży. Nie chcieliśmy by cierpiała patrząc na to dziecko a było za późno na aborcję, więc po rodzinnej naradzie postanowiliśmy, że oddamy maleństwo do adopcji. Zresztą ojciec zdążył złożyć wniosek o ubezwłasnowolnienie mojej siostry. Czasami miała jakieś przebłyski, nieraz widziałem jak bezwiednie gładzi się po brzuchu, najczęściej jednak była jak duża lalka, mama z pielęgniarką ją ubierały, karmiły, chodziły na spacery. Właśnie podczas spaceru niemal doszło do tragedii, po drugiej stronie ulicy szedł jakiś mężczyzna, europejczyk albo amerykanin, to nie ma znaczenia. Mya, gdy go zobaczyła wpadła w jakiś amok, zaczęła krzyczeć, wyrwała się pielęgniarce i wbiegła na jezdnię, prosto pod jadący samochód. Na szczęście nie jechał bardzo szybko i miał pole manewru, próbował ją minąć, ale i tak siła uderzenia odrzuciła ją. Nieprzytomna trafiła do szpitala. Okazało się, że jest silniejsza niż przypuszczaliśmy, po odzyskaniu przytomności jakby wróciła stara Mya, coś na zasadzie powtórnego szoku na przebudzenie. Zachowywała się całkiem normalnie do porodu. Gdy zobaczyła córeczkę nie chciała jej oddać. Tuliła ją do siebie powtarzając "Maya", gdy lekarz odebrał jej dziecko znów zapadła się w sobie. Wtedy razem z mamą postanowiliśmy, że do domu zabierzemy obie Myę i Mayę. Ojciec był temu przeciwny, ale nas było dwoje a on sam, więc nie miał wyjścia, zresztą i tak częściej nie było go w domu niż był. Pracuje w międzynarodowej kancelarii zajmującej się umówi handlowymi, teraz akurat jest w Stanach. Tak naprawdę uciekł, to tchórz, nie potrafił znieść widoku "zhańbionej" córki i jej dziecka. W międzyczasie skończyłem studia, nawet z wyprzedzeniem, postanowiłem, że nie dopuszczę do takich wydarzeń więcej, że będę walczył o to by tacy dranie ponosili konsekwencje. Trzy lata studiów zaliczyłem w rok. Mama, siostra i ten szkrab, który skradł nasze serca były moją motywacją. Po którejś rozprawie podeszła do mnie pani Choi i zaproponowała stałą pracę, jako żółtodziób nie miałem zbyt wiele zleceń. Tak oto trafiłem na tą bandę i, poniekąd, ciebie. Mya przyszła cię zobaczyć, obserwowała jak bawiłaś się z małą, uśmiechnęła się. Dawno już nie widziałam jej uśmiechu. Dlatego myślę, że cię polubiła.
- Seokjin, jesteś najlepszym bratem pod słońcem. Dziękuję ci za zaufanie. Miałam cię spytać o te pielęgniarki, to są przyjaciółki twojej siostry, prawda? Tylko dlaczego zachowywały się tak opryskliwie?
-Obie uważają, że mogłem zadziałać wcześniej, mają do mnie żal. Widzisz były u nas kilkukrotnie, ale Mya jakby ich nie poznaje. Lekarze mówią, że to może być jakiś mechanizm obronny ona ma tak duże poczucie winy wobec przyjaciółek, że wyparła je. Podobno gdy będzie gotowa wspomnienia będą do niej wracać. Nie wiem, nie znam się na tym, nie jestem lekarzem.
Jakiś ruch ledwo zauważony w polu widzenia zwrócił moją uwagę, ale gdy podniosłam głowę nikogo nie było, wydawało mi się jednak, że firana w salonie się rusza. Czy to jest ten czas by podzielić się z kimś tutaj moją historią? Szczerość za szczerość?
CZYTASZ
Tylko rok
FanfictionOna, młoda kobieta po przejściach, pracująca w małej agencji reklamowej jedzie na roczny staż do bliźniaczej firmy w Seulu. Czy da radę w pracy, w której będzie miała tylko męskie towarzystwo? W założeniu, miało być 10 rozdziałów, będzie dużo więc...