3

1.1K 80 159
                                        

— Coś mi nie pasuje w tym Elliotcie — stwierdził William przy rodzinnym śniadaniu. Zwracał się do żony, ale James też słuchał, bo zainteresowało go, co jego tata myśli o nowym sąsiedzie. — Jakby cały czas grał. Dziwna mimika. Znałem kilku podobnych. Wszyscy byli queer*.

Mary spojrzała na męża jakby nie do końca przekonana o tym określeniu. James natomiast nie miał pojęcia, co oznacza to słowo. Słyszał je co prawda kilka razy, ale nigdy nie poznał jego znaczenia.

— Wątpię, aby taki był — stwierdziła.

— Widziałaś te jego spojrzenia na Jamesa? I te ruchy głową, żeby wyszedł z nim? Kto normalny tak robi?

James przysłuchiwał się rozmowie rodziców, ale nie rozumiał o co chodzi, bo nie znał znaczenia słowa queer użytego przez ojca. Co niby Elliott zrobił dziwnego zapraszając go na zewnątrz?

— Ty tak robiłeś — przypomniała mu żona.

— Do dziewczyn na litość boską. James — zwrócił się do syna, który spojrzał na ojca, czekając na pytanie. — Co robiliście po tym jak wyszliście?

James nie rozumiał tego pytania. Czego jego ojciec się spodziewał? Co miał mu odpowiedzieć?

— Rozmawialiśmy — powiedział niepewnie, bo bał się, że może powiedzieć coś, co może zaszkodzić Elliottowi.

— O czym?

— O jego problemach z dziewczynami.

Mężczyzna zmarszczył brwi, bo to mogło sugerować, że ma rację.

— Jakich problemach?

— Że była taka jedna co go prześladowała i śledziła i takie tam.

William skinął głową.

— A o tobie coś mówił? — to było dla niego kluczowe pytanie. Jeśli Elliott nie powiedziałby niczego o Jamesie to najpewniej byłby normalny, ale jeśli powiedział o nim cokolwiek to zdaniem mężczyzny zwiększało szansę na to, że syn sąsiadów jest inny niż reszta rówieśników, a to sprawiałoby, że zostałby zmuszony do rozmowy z jego rodzicami na temat potencjalnego leczenia Elliotta.

— Tylko tyle, że podobałbym się dziewczynom, gdybym o siebie dbał.

— Tu się z nim zgodzę — przyznał. — Coś jeszcze?

— Zagroził, że mnie uderzy jeśli powiem, że jestem brzydki.

— Słyszałaś? — William znowu zwrócił się do żony, jakby dumny, że jego teza okazała się być słuszna.

— To jeszcze o niczym nie świadczy — stwierdziła Mary. — To po prostu miły chłopak, dobrze wychowany. Pewnie po prostu chciał pomóc Jamesowi, sam mówisz o nim to samo.

— Bo to mój syn, a dla niego to obcy człowiek.

—Po prostu jesteś przewrażliwiony, bo podejrzany w twojej sprawie taki jest. Elliott nie jest queer.

— Co to w ogóle znaczy queer? — spytał James, mając nadzieję, że to pomoże mu zrozumieć kontekst tej rozmowy. Zaczął się bać, że to termin określający jakiegoś przestępcę, a już na pewno coś złego, skoro jego tata mówił o tym jak o zbrodni.

— Że na przykład mężczyzna robi rzeczy, które powinien robić z kobietą z innym mężczyzną — powiedział w skrócie William ze słyszalną pogardą w głosie. — Trzymaj się od takich z daleka, bo myślą tylko o tym, żeby się do ciebie dobrać. Dewianci.

Dla Jamesa to był ważny moment, bo zdobył dwie cenne informacje - nazwę na takich jak on, dzięki czemu mógłby odpowiednio zareagować gdyby ktoś go tak nazwał oraz odkrył, że ojciec nigdy nie zaakceptuje go takim jakim jest, więc podjął słuszną decyzję o milczeniu w tej kwestii.

Sąsiad z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz