— Coś mi nie pasuje w tym Elliotcie — stwierdził William przy rodzinnym śniadaniu. Zwracał się do żony, ale James też słuchał, bo zainteresowało go, co jego tata myśli o nowym sąsiedzie. — Jakby cały czas grał. Dziwna mimika. Znałem kilku podobnych. Wszyscy byli queer*.
Mary spojrzała na męża jakby nie do końca przekonana o tym określeniu. James natomiast nie miał pojęcia, co oznacza to słowo. Słyszał je co prawda kilka razy, ale nigdy nie poznał jego znaczenia.
— Wątpię, aby taki był — stwierdziła.
— Widziałaś te jego spojrzenia na Jamesa? I te ruchy głową, żeby wyszedł z nim? Kto normalny tak robi?
James przysłuchiwał się rozmowie rodziców, ale nie rozumiał o co chodzi, bo nie znał znaczenia słowa queer użytego przez ojca. Co niby Elliott zrobił dziwnego zapraszając go na zewnątrz?
— Ty tak robiłeś — przypomniała mu żona.
— Do dziewczyn na litość boską. James — zwrócił się do syna, który spojrzał na ojca, czekając na pytanie. — Co robiliście po tym jak wyszliście?
James nie rozumiał tego pytania. Czego jego ojciec się spodziewał? Co miał mu odpowiedzieć?
— Rozmawialiśmy — powiedział niepewnie, bo bał się, że może powiedzieć coś, co może zaszkodzić Elliottowi.
— O czym?
— O jego problemach z dziewczynami.
Mężczyzna zmarszczył brwi, bo to mogło sugerować, że ma rację.
— Jakich problemach?
— Że była taka jedna co go prześladowała i śledziła i takie tam.
William skinął głową.
— A o tobie coś mówił? — to było dla niego kluczowe pytanie. Jeśli Elliott nie powiedziałby niczego o Jamesie to najpewniej byłby normalny, ale jeśli powiedział o nim cokolwiek to zdaniem mężczyzny zwiększało szansę na to, że syn sąsiadów jest inny niż reszta rówieśników, a to sprawiałoby, że zostałby zmuszony do rozmowy z jego rodzicami na temat potencjalnego leczenia Elliotta.
— Tylko tyle, że podobałbym się dziewczynom, gdybym o siebie dbał.
— Tu się z nim zgodzę — przyznał. — Coś jeszcze?
— Zagroził, że mnie uderzy jeśli powiem, że jestem brzydki.
— Słyszałaś? — William znowu zwrócił się do żony, jakby dumny, że jego teza okazała się być słuszna.
— To jeszcze o niczym nie świadczy — stwierdziła Mary. — To po prostu miły chłopak, dobrze wychowany. Pewnie po prostu chciał pomóc Jamesowi, sam mówisz o nim to samo.
— Bo to mój syn, a dla niego to obcy człowiek.
—Po prostu jesteś przewrażliwiony, bo podejrzany w twojej sprawie taki jest. Elliott nie jest queer.
— Co to w ogóle znaczy queer? — spytał James, mając nadzieję, że to pomoże mu zrozumieć kontekst tej rozmowy. Zaczął się bać, że to termin określający jakiegoś przestępcę, a już na pewno coś złego, skoro jego tata mówił o tym jak o zbrodni.
— Że na przykład mężczyzna robi rzeczy, które powinien robić z kobietą z innym mężczyzną — powiedział w skrócie William ze słyszalną pogardą w głosie. — Trzymaj się od takich z daleka, bo myślą tylko o tym, żeby się do ciebie dobrać. Dewianci.
Dla Jamesa to był ważny moment, bo zdobył dwie cenne informacje - nazwę na takich jak on, dzięki czemu mógłby odpowiednio zareagować gdyby ktoś go tak nazwał oraz odkrył, że ojciec nigdy nie zaakceptuje go takim jakim jest, więc podjął słuszną decyzję o milczeniu w tej kwestii.

CZYTASZ
Sąsiad z naprzeciwka
RomanceDruga połowa lat czterdziestych dwudziestego wieku. Nastoletni Elliott Anderson wprowadza się z rodzicami do Inglewood w hrabstwie Los Angeles. W domu naprzeciwko mieszka rodzina Merricków z synem Jamesem, który jest jego rówieśnikiem. Chłopcy szybk...