30

386 28 2
                                    

Gdyby ktoś powiedział Elliottowi, że z czasem będzie się tu czuł komfortowo po stchórzeniu przed wejściem do Czarnego Kota, raczej by w to nie uwierzył. Wtedy był zagubiony, nie rozumiał do końca kim jest i brak było mu pewności czy na pewno taki jest. Teraz minęło prawie pięć miesięcy odkąd odważył się pocałować Merricka i w końcu czuł, że akceptuje sam siebie i przede wszystkim czuł się z tym komfortowo. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a on nie potrafił myśleć o Świętach inaczej niż w złości, że nie spędzi ich z Jamesem, bo Robert zaprosił rodzinę do siebie do Massachusetts - na drugi koniec kraju. Pocieszał się w myślach, że za dwa lata spędzą je razem w ich wspólnym mieszkaniu. 

— Twoja matka mnie znienawidzi — jęknął James, gdy dowiedział się, że Elliott praktycznie powiedział ojcu wprost, że wie co ten zrobił. 

— To ja powinienem znienawidzić ją — stwierdził Anderson. — Nie przejmuj się, nie będzie zła. 

Blondyn skinął słabo głową, ale nie był pewien czy to w jakiś sposób nie odbije się na układzie, który wypracowali sobie z mamą Elliotta. 

— Powiedz, że wiesz to ode mnie — zaproponował William. — Gdy James mi powiedział, postanowiłem sprawdzić to w aktach i faktycznie była taka sprawa. Powiedz jej, że cię ostrzegłem, żebyś uważał, a dowiedziałem się, bo ze względu na Jamesa chciałem sprawdzić czy twoja rodzina nie jest w nic zamieszana. 

Brunet zastanowił się na chwilę nad tą wersją, ale faktycznie miało to sens. To uspokoi jego mamę, ale nie wiedział jak zareaguje na to jego ojciec. Chociaż prawda byłaby chyba gorsza niż to. Dlatego przytaknął, zgadzając się na przedstawienie sprawy w ten właśnie sposób.

— Dobrze — potwierdził. — A jak u was w domu?

— Mary się czegoś domyśla — stwierdził William. — Zapytała się mnie dzisiaj czy nie uważam, że wasza relacja jest podejrzana. Jest przewrażliwiona odkąd wie, że znowu jest między wami w porządku. 

Elliott pokręcił głową. Wiedział, że jeśli kobieta odkryje prawdę, to nie skończy się dobrze. Wiedział, że przyjdzie do jego rodziców z awanturą. Wiedział, że powie jego ojcu. Przerażało go to.

— Wpakowaliśmy się w bagno — podsumował zrezygnowany. Z każdym dniem bał się coraz bardziej. Długo udawało im się utrzymać to w tajemnicy, ale ile jeszcze zanim to się wyda? Czuł, że się wyda. Intuicja mu to wręcz krzyczała.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — spytał James.

— To, że coraz bardziej mam wrażenie, że nie dożyję końca szkoły.

— Nawet tak nie myśl — powiedział ostro młody Merrick. Wiedział, że Elliott miał prawo się bać, sam był przerażony tym jak to może się skończyć, ale nie dopuszczał do siebie myśli, że to skończy się śmiercią któregoś z nich. 

— A jak mam myśleć, Jimmy? — spytał załamany. — Spędzę Święta u Bobby'ego. Nie rozmawiałem z nim od jego ślubu, nie wiem czy czegoś nie powie...

— Gdyby miał coś powiedzieć już by to zrobił — powiedział łagodnie, ujmując jego dłoń, a drugą rękę położył na jego udzie. — Nie lubię go, ale nie jest psychopatą. Myśli, że między nami koniec. Po co miałby teraz mówić, że kilka miesięcy temu stało się to i to? Nie zrobiłby ci tego. Nie przed rodziną swojej żony. On uważa to za haniebne, więc po co miałby o tym mówić?

Elliott przytaknął, bo wiedział, że James miał rację, ale i tak czuł, że coś złego wisi w powietrzu. Czuł to odkąd dowiedział się, że jadą na Święta do Massachusetts. Miał złe przeczucia. 

Sąsiad z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz