12

1K 45 21
                                    

Elliott szedł obok Shirley, rozmawiając z nią o wszystkim i o niczym, a James trzymał się kilka kroków za nimi, nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie. Nie znał Shirley zbyt dobrze - kojarzył ją jedynie z widzenia, a o jej charakterze wiedział raczej z plotek i relacji Elliotta, niż z własnych odczuć, a i tak to wszystko było ze sobą tak bardzo niezbieżne, że ostatecznie wyszedł z założenia, że tak właściwie to nie zna jej w ogóle.

— To z Betty to coś poważnego? — spytał nagle Anderson, próbując nie dać po sobie poznać, że wcześniejsza rozmowa była tylko po to, aby łatwiej było mu usłyszeć odpowiedź na to pytanie. Liczył, że jeśli będą spokojnie rozmawiać i nagle ją o to zapyta, Shirley tak po prostu odpowie i nie będzie przez to niezręcznie.

— Boże, Elliott — jęknęła zrezygnowana. Miała nadzieję, że chłopak jednak o to nie zapyta. — Jestem praktycznie w takiej samej sytuacji jak ty miesiąc temu. Daj mi czas to ci powiem.

— Pierwszy raz całowałem się dzisiaj, więc raczej nie miesiąc temu...

Dziewczyna wywróciła oczami. Cały Elliott - łapał za słówka, aby dowiedzieć się jak najwięcej. Po co marnował swój potencjał na aktorstwo? Byłby świetnym detektywem, gdyby przesłuchiwał w ten sposób ludzi.

— Dlatego praktycznie miesiąc temu — odparła, starając się brzmieć spokojnie. — Ja nie działam tak szybko jak ty. To, że się całowałam nie znaczy, że coś czuję. Nawet nie jestem pewna czy faktycznie taka jestem, ale czuję, że z nią mogłabym to sprawdzić.

Chłopak spojrzał na nią z politowaniem. Jeśli ktoś z ich dwójki miał działać szybko to była to ona, a nie on.

— A jednak ją pocałowałaś, ja też się dziś całowałem, więc jesteśmy na tym samym etapie relacji z drugą osobą i nie mów proszę, że jest inaczej. No i pragnę przypomnieć, że to ty chciałaś od razu przejść do rzeczy po naszym pierwszym pocałunku — przypomniał jej.

— Z tobą to było co innego — stwierdziła. — I nie jesteśmy na tym samym etapie. Ty jesteś pewien tego, kim jesteś, jesteście razem. Ja nic nie wiem.

Elliott zaśmiał się cicho. Znał siebie i Jamesa, znał też Shirley. Wiedział, że za kilka dni z Betty wyprzedzą jego związek o przysłowiowe lata świetlne. Tak, pocałował Jamesa i sporą część dnia spędzili na całowaniu się, ale póki co nawet nie myślał o niczym więcej. Owszem, po kokainie chciał z nim współżyć, ale na trzeźwo chęć to było dla niego za mało. Wierzył, że na to przyjdzie odpowiedni moment i nie nadejdzie on raczej zbyt prędko.

— To zobaczymy jak szybko do tego dojdzie, bo pewnie szybciej u was niż u nas — odparł, puszczając jej oczko.

Shirley westchnęła i spojrzała na Jamesa, mając nadzieję, że znajdzie w nim wsparcie.

— Powiesz mu coś?

Merrick wzruszył ramionami.

— Mogę go jedynie pogrążyć — westchnął. — A to raczej niestosowne.

Dziewczyna szybko zobaczyła w tym swoją szansę, aby mieć czym dokuczać Elliottowi, bo właściwie na tym opierała się ich przyjaźń - dokuczali sobie nawzajem, przez co osoby trzecie odbierały to jako flirt.

— Powiedz, będę miała czym go męczyć — poprosiła.

— I tak będę miał przewagę — stwierdził Elliott. — Zawsze.

— Zobaczymy. Mów, James.

James westchnął. Miał nadzieję, że Anderson nie będzie o to zły. Nie chciał go tym urazić, a nie chciał też być nieuprzejmy w stosunku do Shirley. Jako, że chłopak nie protestował, postanowił, że to powie.

Sąsiad z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz