19

528 39 3
                                    

Elliott nie podejrzewał, że rozmowa, którą zaproponował William może być aż tak niezręczna i niekomfortowa dla wszystkich. Siedział obok Jamesa przy stoliku w Czarnym Kocie. Naprzeciwko nich siedział William. Od siedmiu minut nikt nic nie powiedział, a wskazówki zegarka Elliotta, w który ten uparcie się wpatrywał, skutecznie uświadamiały go o upływie kolejnych sekund pełnych milczenia. Był pewien, że będzie niezręcznie, bo William to jednak ojciec jego chłopaka (co nadal brzmiało dziwnie), ale nie sądził, że będą siedzieć w ciszy, co jakiś czas nerwowo pijąc po łyku napojów, które zamówili.

— Muszę do toalety — oznajmił nagle James, wstając od stolika.

Elliott miał pretensje, że go tak zostawił. Wiedział, że nie wyszedł za potrzebą, a żeby chwilę odetchnąć, bo nie wytrzymał nerwów, które cisza wręcz potęgowała. Chciał ruszyć za nim, ale William złapał go za nadgarstek, zmuszając do zatrzymania się. Chłopak spojrzał na mężczyznę, którego jednoznaczny chłodny wzrok sprawił, że Anderson nieco się przestraszył.

— Chcę sprawdzić co z nim — powiedział Elliott.

— Nic mu nie będzie — zapewnił, dając mu do zrozumienia, że ma usiąść. — A musimy porozmawiać.

Brunet usiadł i starał się wyglądać pewnie, mimo że w środku był przerażony. Nie miał pojęcia, o czym chciał porozmawiać z nim William, ale po tym co powiedział mu James, nie miał dobrych przypuszczeń.

— O czym? — spytał, starając się ukryć strach. Znał podejście mężczyzny i wiedział, że nie popiera tego, co jest między nim i jego synem. Nastolatek uważał to za swego rodzaju hipokryzję, ale dla dobra ogółu postanowił mu tego nie wypominać.

— Czemu jesteś z Jamesem?

Elliott zmarszczył brwi.

— Bo go kocham — odparł bez momentu zawahania. Mimo wszystko nie rozumiał skąd to pytanie - chciał się upewnić jaka jest szansa, że się rozejdą? O to chodziło? — Wiem, że pan nie wierzy w miłość u takich jak my, ale ja w to wierzę, bo wiem co czuję i wiem, że to ta miłość pomaga mi stopniowo akceptować to jaki jestem. Kocham Jamesa i obiecuję, że go nie zranię.

— A oprócz miłości?

Chłopak zamrugał kilka razy, nie potrafiąc zrozumieć tego, czemu mężczyzna tak bardzo chciał wszystko utrudniać. Przecież to było proste, prawda? Poczuli z Jamesem coś do siebie nawzajem, więc po prostu zrobili to, co zrobiliby, gdyby jeden z nich był dziewczyną. Czy to naprawdę tak ciężkie do zrozumienia?

— Co ma pan na myśli? Przyjaźnimy się, umiemy rozmawiać, a przynajmniej próbujemy...

— Co w nim lubisz? — spytał, przerywają mu, a Elliott wydawał się być coraz bardziej zagubiony. Jakby bał się, że na któreś pytanie odpowie źle i że wkrótce usłyszy, że ma zostawić Jamesa w spokoju.

— Wszystko.

William zmarszczył brwi, przyglądając się chłopakowi w sposób, w jaki zazwyczaj patrzył na podejrzanych - jakby chciał zobaczyć czy jest szczery, jakby chciał znaleźć haczyk, po chwyceniu którego pociągnie go na dno.

— Nawet wady?

Elliott westchnął. Miał wrażenie, że mężczyzna nigdy nikogo nie kochał, skoro zadawał takie pytania. Wyprostował się i spojrzał mu w oczy.

— Nie kocha się kogoś tylko za dobre strony. Kocham Jamesa takiego jakim jest. Jego wady sprawiają, że jest sobą. Akceptuję te wady.

William przyglądał się chłopakowi, jakby chcąc przeanalizować czy ten faktycznie mówi szczerze.

Sąsiad z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz