21

501 39 2
                                    

Rozdział zawiera scenę, którą można określić jako delikatną scenę 18+

Dwa nagie ciała poruszały się w idealnym zgraniu, jakby były do siebie idealnie dopasowane. Być może to właśnie to dopasowanie wywoływało jęki, które obaj mogliby nazwać melodią dla swoich uszu. Dłonie ich obu błądziły po całym ciele tego drugiego jakby spragnione dotyku, który jednak przez ani sekundę nie został przerwany. Dłonie nie ograniczały się jednak do dotyku ciała, bo bardzo często dotykali włosów, powodując swego rodzaju nieład artystyczny na ich głowach. I wreszcie usta - jedne tak bardzo spragnione drugich jakby były one o wiele bardziej potrzebne do funkcjonowania niż tlen.

Wszelkie wątpliwości Elliotta dotyczące jego homoseksualność rozwiał ten właśnie moment - moment, w którym zapomniał gdzie tak właściwie jest, bo liczyło się tylko to z kim.

Byli w rodzinnym domku letniskowym w Santa Barbara. Zgodnie z przewidywaniami Elliotta dane było im zostać tylko we dwóch, co postanowili wykorzystać tak jak ustalili to przed wyjazdem. Zaczęło się od niepewnych pocałunków, jakby obaj bali się tego co ma nadejść i tego, że będą tego żałować. I faktycznie się bali, bo byli świadomi, że mogą stracić siebie nawzajem. Jednak z każdym kolejnym pocałunkiem i krokiem zmierzającym do złączenia się w jedno obaj coraz bardziej przekonywali się do tego, że to jednak dobry pomysł. A teraz obaj byli już pewni tego, że nie żałowali tej decyzji.

Gdy było już po wszystkim, James złączył ich czoła, dysząc w twarz Elliotta, który odpłacał mu się tym samym. Anderson zaczął gładzić delikatnie skórę jego pleców i nagle wyczuł pod palcami coś dziwnego. Zbliżył swoją dłoń w stronę oczu, aby dostrzec co to i od razu zrobiło mu się głupio.

— Zadrapałem cię, przepraszam.

James uśmiechnął się łagodnie, wciąż próbując uspokoić oddech i przejechał dłonią po policzku Elliotta, patrząc na niego jakby był ósmym cudem świata.

— To nic — odparł, gładząc jego twarz. — Było dobrze?

Anderson uśmiechnął się szeroko na to pytanie.

— Przecież słyszałeś — stwierdził, znowu wplatając dłoń w jego włosy. — Nie sądziłem, że to będzie tak dobre.

Elliott tak naprawdę nie sądził, że może doznać podczas stosunku fizycznej przyjemności - był pewien, że psychicznie będzie mu dobrze, ale w kontekście przyjemności fizycznej rozpatrywał dotąd tylko doznania Jamesa. Tymczasem nie był pewien czy to czasem nie jemu było lepiej niż Merrickowi. Jeśli Elliott miałby być szczery, zanim zaczęli bał się również o swoje odczucia psychiczne. Bał się, że w pewnym momencie poczuje obrzydzenie do tego co robią, ale tak się nie stało. Czuł się lepiej niż w swoich najlepszych przypuszczeniach. Czuł się spełniony. Był już pewien, że jego miejsce jest przy Jamesie. Mógłby robić to z nim codziennie. Chciał robić to z nim codziennie.

— Nie myślisz, że zrobiliśmy źle? — spytał Merrick przekręcając się na plecy i pozwalając Elliottowi położyć się wygodnie na jego klatce piersiowej.

— Wiem, że zrobiliśmy źle, ale jednocześnie czuję, że to było po prostu właściwe, naturalne...

— Czyli nie odejdziesz? — upewnił się, bo musiał mieć pewność. Wciąż bał się, że Elliott może uznać to za błąd i go zostawić.

— Po tym do czego mnie właśnie doprowadziłeś? Byłbym głupcem. Nigdy nie odejdę, Jimmy.

James uśmiechnął się szeroko i zaczął całować bark Elliotta, stopniowo kierując się w stronę szyi. Anderson był dla niego idealny pod każdym względem. A współżycie? To co opowiadał mu ojciec tylko w minimalnym stopniu oddało to, jak czuł się, gdy to robili. Nigdy tak bardzo nie czuł, że jest we właściwym miejscu jak w tym właśnie momencie. Nigdy nie czuł się tak bardzo swobodnie, tak bardzo sobą. To go zmieniło. Tak samo jak zmieniło ich relację.

Sąsiad z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz