33

312 30 6
                                    

Jamesa obudziło mocne szarpnięcie. Jego mózg nie zarejestrował, że od poprzedniej pobudki minęło już trochę czasu, przez co był pewien, że to Elliott próbuje wyrwać go ze snu.

— Skarbie, daj mi spać — wymamrotał i po dosłownie sekundzie poczuł mocniejsze szarpnięcie, które skutecznie uświadomiło go w tym, że to nie Elliott go budził.

Nad sobą James zobaczył swojego przerażonego ojca, a obok niego stała matka Elliotta, również spanikowana. Od razu zrozumiał, że stało się coś złego.

— Widział was ktoś wczoraj w jednoznacznej sytuacji? — spytał William, a James pobladł.

Nie chodziło o to, że ktoś mógłby ich zobaczyć, bo był pewien, że tak nie było - mimo wszystko po wyjściu z przyjęcia pana Lawsona pilnowali się i szli nawet w pewnej odległości od siebie. Pobladł, bo zrozumiał, że tata pyta go o to, bo coś stało się Elliottowi.

— Gdzie Elliott? — spytał, czując, że odpowiedź po prostu go zniszczy. Miał go chronić. Obiecał mu, że nic mu się nie stanie, że go uratuje, ochroni przed całym złem. Obiecał mu, że z nim będzie bezpieczny. Zawiódł. Nigdy sobie tego nie wybaczy.

— Synu, odpowiedz. Czy ktoś was widział?

— Nie. Coś mu się stało, prawda?

— Mówił coś o ucieczce? — spytał William, bo miał nadzieję, że może to nie ma związku, że Elliott po prostu uciekł. Przecież przed Świętami naciskał na to, aby uciec. Mówił, że czuje, że stanie się coś złego i muszą uciekać. Wtedy William myślał, że to tylko młodzieńcze głupoty, ale teraz był na siebie wściekły o to, że go nie posłuchał.

— Od tamtej kłótni nie — odparł James. — Gdzie on jest?

Mężczyzna wymienił porozumiewawcze spojrzenia z kobietą. Jamesowi przeszły przez głowę najczarniejsze scenariusze. Gdy pani Anderson bez słowa dała jego ojcu zdjęcie Elliotta, a ten pospiesznie wybiegł z domu, James poczuł jak robi mu się słabo. To musiał być sen - koszmar, z którego za chwilę się obudzi.

— Proszę, niech pani powie, że on żyje — powiedział załamany, nawet nieświadomy tego, że ma łzy w oczach. Ile czasu minęło odkąd Elliott mówił, że mógłby za nich umrzeć? James bał się, że właśnie to się stało - że Elliott dał się zabić za to, co ich łączy.

— Nie wiem — powiedziała prawie niesłyszalnie. — Wrócili z zakrwawionymi ubraniami, ja...

Kobieta nie była w stanie dokończyć, a James, mimo że czuł się tak, jakby całe jego ciało było sparaliżowane, poczuł się w obowiązku do tego, aby w jakikolwiek sposób jej pomóc. Dlatego wstał (ciesząc się, że wyrobił sobie nawyk nie spania nago), podszedł do niej i objął ją, pozwalając płakać. Sam też płakał, nie mogąc powstrzymać łez. To nie mogło się tak skończyć.

— Przepraszam panią, to moja wina — wypalił nagle. — Gdybym nie powiedział mu co do niego czuję...

— Przestań — poprosiła go kobieta. — To nigdy nie będzie twoja wina.

— On by nie zrozumiał kim jest, gdyby nie tamto — próbował wyjaśnić jej James. — Walczył z tym kim jest, uciekał przed tym. Byłby bezpieczny gdyby nie to.

— Ale tylko będąc z tobą jest szczęśliwy. Nigdy go nie skrzywdziłeś. Nie wypieraj tego.

Kobieta nie potrafiła mówić o synu w formie przeszłej. Widząc ile krwi mieli na sobie Joseph i Robert, gdy wrócili do domu, gdy zrozumiała, że nie ma Elliotta, a oni unikali odpowiedzi, wiedziała, że coś mu zrobili i że naprawdopodobniej doszło do tragedii. Wiedziała też, że nic jej nie powiedzą. Była praktycznie pewna, że go zabili i pozbyli się ciała, ale mimo wszystko nie potrafiła dopuścić do siebie informacji, że Elliotta już nie ma - ledwie kilkanaście godzin temu prosiła go, żeby uważał. Kilka dni wcześniej dała Jamesowi pieniądze, aby zdążyli uciec zanim dojdzie do takiej tragedii. To po prostu nie mogła być prawda. On musiał żyć. Jej matczyny instynkt podpowiadał, że on żyje, ale czy to nie była jedynie próba wypierania prawdy?

Sąsiad z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz