Kolejne dni były ciężkim testem dla nich obu, ale wbrew temu co mogłoby się wydawać, test okazał się był cięższy dla Elliotta, który wręcz rozpaczliwie pragnął bliskości Jamesa, jakby bojąc się, że następnego dnia już go nie zobaczy. Matka Merricka mimo tego, że nie pokazywali się razem publicznie poza szkołą, przyglądała się obu podejrzliwie, jakby nie wierząc w to, że temat jest już skończony. To sprawiało, że młody Anderson obawiał się, że któregoś dnia kobieta odkryje prawdę i zanim on zdąży zareagować, dowie się, że James został wysłany na leczenie. Niby William ich wspierał i po uzyskaniu od chłopców informacji o tym, do czego doszło w Santa Barbara, wspierał ich już bardzo wyraźnie i widocznie życzył im jak najlepiej, ale Elliott wątpił, aby mężczyzna znalazł w sobie tyle odwagi, żeby przyznać prawdę żonie i stanąć przed nią w obronie syna. Dlatego Elliott tym bardziej był zmobilizowany do pracy, aby w przyszłości móc utrzymać ich obu na wypadek wpadki przed rodzicami któregokolwiek z nich (wyłączając oczywiście Williama). Zdawał sobie sprawę z tego, że powoli uzależnia swoją przyszłość od Merricka, ale nic nie mógł poradzić na to, że nie chciał już bez niego żyć. Niestety szkoła i stała praca wieczorami w połączeniu z koniecznością spania osobno nie dawała im zbyt wiele czasu na widywanie się, co mimo tego, że Elliott bardzo cenił sobie przestrzeń w związku, zaczynało go irytować. Przez to, że w niedzielę mama Jamesa zaczęła zapraszać rodzinę, uniemożliwiając synowi wychodzenie tego dnia gdziekolwiek poza kościołem, szybko ich kontakty zostały ograniczone tylko do widywania się w szkole, co z wiadomych przyczyn wykluczało szanse na jakiekolwiek czułości. Najbardziej irytujący dla Elliotta był ślub Roberta - patrzenie na to jak jego brat może publicznie okazywać uczucie osobie, którą kocha ze świadomością, że ma całe wsparcie swojej rodziny w połączeniu z alkoholem i słuchaniem niby niewinnych komentarzy, że teraz jego kolej sprawiły, że chłopak nie wytrzymał i wyszedł z wesela, czego nikt nawet nie zauważył. Nikt oprócz jakiegoś mężczyzny w średnim wieku, który, podobnie jak Elliott, postanowił odciąć się od imprezy i spędzić resztę wieczoru w ustronnym miejscu, patrząc się na gwiazdy i po prostu rozmyślając nad tym, jakie życie jest niesprawiedliwe.
Gdy mężczyzna zobaczył Elliotta, postanowił do niego podejść. Usiadł koło niego na trawie, wymienili się spojrzeniami, ale żaden nic nie powiedział. Po chwili mężczyzna wyjął paczkę papierosów i podsunął ją Andersonowi.
— Nie palę — odparł chłopak.
— To zacznij, bo pomaga się wyciszyć, a uwierz mi, że będziesz tego potrzebował.
Elliott spojrzał na niego zdezorientowany, nie rozumiejąc o co chodzi. Mężczyzna uśmiechnął się smutno.
— Jak masz na imię? Bo że jesteś bratem męża mojej kuzynki już zdążyłem się dowiedzieć.
— Elliott — odparł niepewnie, a mężczyzna przytaknął.
— Lucien — przedstawił się, ponownie podsuwając chłopakowi papierosy. — Uwierz mi, wiem co czujesz.
Anderson parsknął. Nie potrafił uwierzyć w to, aby ktokolwiek poza Jamesem potrafił go zrozumieć.
— Gówno prawda.
Mężczyzna pokręcił głową, zapalił papierosa i zaciągnął się dymem.
— Ma na imię Joshua — odezwał się po chwili Lucien. — Nie mogłem go tu zabrać, bo nikt nie wie. Zresztą nie zaakceptowaliby tego. Jego rodzina wyrzekła się go gdy się o nas dowiedzieli. Uznali, że to nienormalne... — przerwał, aby znowu się zaciągnąć, bo mówienie o tym wciąż budziło w nim emocje. Potrzebował się komuś wygadać, a był niemal pewien, że Elliott jest taki jak on, dlatego wyznał mu to kim jest.
Elliott analizował sytuację przez dłuższą chwilę, nie mając pewności czy może mu zaufać. Co jeśli ten porozumiał się z Robertem, aby dowiedzieć się czy go nie okłamał?

CZYTASZ
Sąsiad z naprzeciwka
RomanceDruga połowa lat czterdziestych dwudziestego wieku. Nastoletni Elliott Anderson wprowadza się z rodzicami do Inglewood w hrabstwie Los Angeles. W domu naprzeciwko mieszka rodzina Merricków z synem Jamesem, który jest jego rówieśnikiem. Chłopcy szybk...