42

305 28 9
                                    

George spojrzał na równanie wykonane przez Jamesa i miał ochotę zacząć płakać. Merrick miał pisać sprawdzian, który miał uratować jego sytuację z matematyki następnego dnia, a wciąż nie radził sobie z najprostszymi przykładami. Gdy James powiedział mu, że musi poprawić oceny, aby móc zostać w szkole, George zadeklarował pomoc, poprosił o nią też Shirley, dzięki czemu mogli pomóc Jamesowi praktycznie z każdym przedmiotem. 

Brown nie sądził, że to możliwe, ale Merrick przyłożył się do nauki. Poprawił już większość przedmiotów - do pełni spokoju brakowało już tylko matematyki. Cieszyło go, że przynajmniej zaczął o siebie walczyć, bo wcześniej nie potrafił go do tego zmotywować. Miał nadzieję, że to początek lepszego okresu w życiu Jamesa - naprawdę zasłużył na to, aby móc żyć dalej.

— Przepraszam — powiedział blondyn. — Ja naprawdę tego nie umiem. Dobrze tłumaczysz, ale to za ciężkie.

— Spokojnie — głos George'a był łagodny. Wiedział, że nerwy im teraz nie pomogą. Chciał pomóc Jamesowi zdać sprawdzian, a nie utrudniać mu to niepotrzebnymi emocjami. — Wytłumaczę jeszcze raz, pokazując gdzie są błędy, dobrze?

Merrick przytaknął, a George objął go delikatnie i pocałował w głowę, bo wiedział, że to go uspokaja, po czym wrócił do przykładu i powoli starał się wytłumaczyć Merrickowi błędy w jego obliczeniach, mając nadzieję, że tym razem James zrozumie. 

Siedzieli nad matematyką do trzeciej rano i pewnie trwałoby to dłużej gdyby nie to, że zasnęli. Gdy zirytowany Kevin postanowił, że zwróci im uwagę, aby jednak poszli spać, zastał ich leżących na łóżku i śpiących z podręcznikiem i zeszytem leżącymi obok. Westchnął i podszedł do nich, zabierając zeszyt, podręcznik i długopis, który znalazł między nimi, po czym przykrył ich kocem. Nie rozumiał ich związku - miał wrażenie, że to jednostronne, że tylko George żywi uczucia, a James po prostu zgodził się na to, aby byli kimś więcej, bo nie chciał być sam i nie miał nawet pojęcia jak bliski był prawdy. Nie widział chemii między tą dwójką. A może nie widział jej dlatego że James mimo wszystko wciąż był nieszczęśliwy?


James, może z nie najlepszym wynikiem, ale zaliczył sprawdzian, co sprawiło, że trochę bardziej uwierzył w swoje możliwości. Postanowił też, że więcej nie ma zamiaru czekać na ostatnią szansę i będzie prosił George'a i Shirley o pomoc bieżącą, aby zaliczał sprawdziany w pierwszych terminach.

Chociaż po kilku tygodniach okazało się, że z Shirley będzie ciężej, bo ta znalazła sobie... chłopaka. James początkowo tego nie rozumiał, bo nie widywał jej z nikim odkąd zamknęła sprawę z Betty. Chłopak nazywał się Freddy i był dwa lata starszy, więc nie chodził z nimi do szkoły, a był w college'u. 

— Myślałem, że wolisz dziewczyny — stwierdził Merrick, gdy tylko się o tym dowiedział, a dowiedział się, gdy chłopak odprowadził dziewczynę pod szkołę.

Freddy był inny niż większość chłopaków, z którymi widywała się Shirley - po pierwsze: nie był przystojny, po drugie: sprawiał wrażenie mądrego i poukładanego, a przynajmniej na takiego wyglądał.

— Od dawna nie byłam pewna — wyznała. — To co stało się z Elliottem mnie zmieniło. Wszystkich nas zmieniło. Nie chcę kiedyś cierpieć tak jak ty teraz, ani żeby ktoś tak cierpiał przez mnie. Freddy mnie rozumie.

Rozumie? — spytał zdezorientowany James, udając, że nie było pierwszej części jej wypowiedzi, bo nie chciał znowu tego roztrząsać - zbliżały się Święta, niedługo minie rok od zaginięcia Elliotta, a myśl o rocznicy tego dnia sprawiała, że Merrickowi z każdym kolejnym dniem było ciężej, ale starał się skupiać na tym, aby funkcjonować dzień po dniu i nie myśleć o tym, co będzie pierwszego stycznia, bo wiedział, że dobrze z nim nie będzie. 

Sąsiad z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz