James został w szpitalu na noc. Pielęgniarka chciała wyprosić Merricka, ale Helen przekonała ją, aby jednak pozwoliła mu zostać. Postanowiła im jednak nie przeszkadzać i przez całą noc czuwała na korytarzu.
Elliott zachęcił Jamesa, aby położył się z nim na łóżku i nawet jeśli się nie przytulali, było to dla nich coś, w co jeszcze tydzień temu każdemu z nich ciężko byłoby uwierzyć. Anderson dał radę zasnąć, ale Merrick już nie - cały czas bał się, że gdy znowu otworzy oczy, okaże się, że Elliotta wcale tu nie ma, że to tylko sen. A jeśli to był sen to on naprawdę nie chciał się z niego budzić.
Nie tak wyobrażał sobie pierwsze Święta spędzone razem, ale musiał przyznać, że nie mógł dostać od losu lepszego prezentu. Chciał, żeby było jak dawniej, ale wiedział, że będzie inaczej - Elliott mógł udawać, że nic mu nie jest, ale James wiedział, że w rzeczywistości pobyt tam musiał jakoś wpłynąć na bruneta i bał się, że gdy chłopak przestanie to blokować, nie będą w stanie sobie z tym poradzić. Już sam fakt, że nie po prostu leżeli obok siebie, nawet się nie dotykając, wskazywał na to, że coś się dzieje.
Wiedział, że nie było tak źle jak mogłoby być - gdy dowiedział się gdzie był Elliott, bał się, że ten nie da się nawet dotknąć. Dotyk widocznie nie był dla Andersona problemem, ale Jamesowi ciężko było uwierzyć w to, że terapia w żaden sposób nie wpłynie na to, co ich łączy.
I już tej pierwszej nocy odkrył, że ma rację. Elliott zaczął się trząść, a chwilę później obudził się ze snu, cały dysząc. James szybko zrozumiał, że nie do końca wie jak może zareagować, na ile sobie pozwolić, czy może go chociaż przytulić. Bitwa w jego głowie wydawała się trwać godzinami, a w rzeczywistości trwała jedynie kilka sekund, po których James postanowił zachowywać się tak jakby nic się nie stało. Przyciągnął Elliotta do siebie i pocałował go w głowę. Szybko zrozumiał, że popełnił błąd - Anderson się wzdrygnął. James błyskawicznie się odsunął i chciał nawet wstać, żeby dać Elliottowi przestrzeń, ale brunet chwycił go za rękę, zatrzymując Merricka.
— To nic — powiedział cicho. — Zostań, proszę.
James położył się z powrotem obok Elliotta, który momentalnie do niego przylgnął tak kurczowo, jakby mieli mu go zaraz odebrać.
— Ja nawet nie wiem jak mogę cię dotykać...
— Jakby nic się nie stało — odparł przez zaciśnięte zęby. — Chcę tylko, żeby było jak dawniej.
James przygryzł wargę.
— Ale obaj wiemy, że teraz tak nie jest. Nie chcę cię skrzywdzić.
Elliott wziął głęboki oddech, ale już nic nie odpowiedział. Po prostu trzymał się go mocno, głowę schował w jego klatkę piersiową i starał się skupić na tym, aby poczuć się komfortowo, ale to okazało się być cięższe niż sądził. Nie przypuszczał, że będzie mieć problem z tym, aby przytulać go w taki sposób. Tak właściwie to Elliott obawiał się jedynie o kwestie łóżkowe, bo był świadomy, że metody stosowane na terapii utkwiły mu w pamięci, więc mogły zostawić bliznę na jego psychice, ale nie był gotowy na to, aby z kimkolwiek o tym rozmawiać, nawet z Jamesem. Nie spodziewał się, że terapia sprawi, że będzie go brzydziło nawet to, że po prostu potrzebuje oparcia. Irytowało go w tym wszystkim było to, że terapia w żaden sposób nie zachęciła go do kobiet, a jedynie obrzydziła mu samego siebie - obrzydziła mu swoją naturę, z którą na początku sam przecież walczył. Nie rozumiał czemu według kogokolwiek miałoby to pomóc jakiemukolwiek homoseksualiście. Czemu to było legalne?
— Nie skrzywdzisz mnie — powiedział, jakby był tego pewny. — Przepraszam, myślałem, że jestem silniejszy...
— Nie przepraszaj — przerwał mu James, łącząc ich czoła. Skoro Elliott chciał, żeby zachowywał się normalnie, postanowił mu zaufać. — To nie twoja wina.
Anderson, bardzo niepewnie, splótł ich dłonie, po czym wziął głęboki oddech. Próbował wymazać to wszystko, co próbowali wmówić mu przez ostatni rok i co podświadomie mu wmówili. Nie wierzył, że walczył z nimi będąc przekonanym, że ich praktyki nie zrobiły z nim niczego poza bliznami fizycznymi, a w rzeczywistości udało im się osiągnąć to co chcieli, ale potrzebował znowu poczuć bliskość fizyczną, żeby to zrozumieć. Najgorsza była świadomość tego, że kochał Jamesa, że to uczucie nie minęło, ale nie potrafił go kochać tak jak wcześniej i bał się czy jeszcze kiedykolwiek będzie potrafił pokochać go w taki sposób, w jaki kochał go przed ośrodkiem. Czuł, że popełnił błąd wracając do Jamesa i dając mu nadzieję na to, że będzie normalnie, bo wiedział, że tak nie będzie, a już na pewno nie prędko.
— Cokolwiek się nie stanie, czegokolwiek nie zrobię, pamiętaj, że cię kocham — powiedział słabo Elliott. — I proszę, żebyś nigdy o tym nie zapominał.
James się przestraszył. Bał się, że Elliott myśli o odebraniu sobie życia - przecież raz próbował, niecałą dobę temu.
— Elliott... — zaczął drżącym głosem. — Dopiero co cię odzyskałem. Jeśli znowu spróbujesz...
— Nie chciałem się zabić — powiedział zirytowany, bo nie potrafił znieść tego, że wszyscy myśleli, że faktycznie przyszłoby mu to do głowy. — To był pomysł Philipa.
James zmarszczył brwi. Jakiego znowu Philipa?
— Kim jest Philip i czemu kazał ci się zabić?
Elliott westchnął i przekręcił się na plecy, po czym skrzywił się lekko, bo kark wciąż nieco go bolał po rzekomej próbie powieszenia się.
— Pracuje tam — zaczął. — Ale jest inny niż wszyscy. Jest jednym z nas, pomaga niektórym to przetrwać, mi też pomógł. Może obrałem złą taktykę, ale chciałem udowodnić ojcu, że mnie nie złamie, więc buntowałem się tam, pokazując im, że nie dadzą rady mnie zmienić, że nie odbiorą mi tego, co połączyło mnie z tobą. Mieli mnie dość. To była kwestia czasu nim zginę przez to jak mnie tam traktowali, nie było jak stamtąd uciec nie udowadniając im, że się zmieniłem. To była jedyna szansa, Jimmy. Philip wiedział kiedy to zrobię, więc wiedziałem, że mnie uratuje. Uzgodniliśmy, że zrobię to akurat wczoraj, żeby wrócić na Święta. Nie chcę umierać. Chodzi mi o to, że dopiero teraz, mając cię przy sobie, dotarło do mnie, że terapia jednak na mnie wpłynęła i nie wiem ile będę mógł ci dać. Potrzebuję, żebyś był wyrozumiały...
— Będę — obiecał James, patrząc mu w oczy. Jak mógłby go nie zrozumieć i nie próbować do zmusić do czegokolwiek, albo mieć o coś pretensję? Doskonale wiedział skąd wrócił Elliott i zdawał sobie sprawę, że przed nimi naprawdę długa droga. — Będziemy działać powoli. Małe kroczki. Jak na początku. Pamiętasz?
Elliott uśmiechnął się delikatnie, bo doskonale pamiętał. Obawiał się jednak, że tym razem będzie potrzebował zdecydowanie więcej czasu niż wtedy, gdy dość szybko zaskoczył Jamesa pierwszym pocałunkiem.
— Wszystko pamiętam — stwierdził, chowając głowę w jego szyję. Sprawdzał tym sam siebie. Chciał wiedzieć czy jest w stanie zrobić chociaż tyle. Przymknął oczy, gdy okazało się, że i to jest ciężkie. Próbował zwalczyć to uczucie, ale nie było to takie proste.
Był wściekły. Myślał, że powrót i obecność Jamesa mu pomogą, a tymczasem było zupełnie odwrotnie. Próbował się uspokoić, przez co brał głębsze oddechy. Merrick szybko zauważył, że coś się dzieje.
— Elliott? — spytał przerażony. Bał się, że stało się coś, przez co będzie musiał biec po lekarza.
— To przez nerwy — stwierdził, czując, że zaczyna płakać. Nie chciał być słaby, nie teraz. To on powinien być podporą dla Jamesa, który został bez rodziny, a nie odwrotnie. — Czemu oni mi to zrobili?
Merrick przyciągnął Elliotta do siebie i zaczął płakać razem z nim. Nie chciał, żeby Anderson cierpiał. Co niby miał zrobić, żeby mu pomóc? Chciał mu ulżyć w cierpieniu, ale naprawdę nie wiedział w jaki sposób.
A/N
Next raczej jutro, ale jest jakaś szansa, że pojawi się koło północy.
CZYTASZ
Sąsiad z naprzeciwka
RomanceDruga połowa lat czterdziestych dwudziestego wieku. Nastoletni Elliott Anderson wprowadza się z rodzicami do Inglewood w hrabstwie Los Angeles. W domu naprzeciwko mieszka rodzina Merricków z synem Jamesem, który jest jego rówieśnikiem. Chłopcy szybk...