27

382 27 26
                                    

James stresował się dużo bardziej niż Elliott. Merrick co prawda znał panią Anderson, ale pierwszy raz miał stanąć przed nią jako partner jej syna, a nie po prostu syn sąsiadów. Poza wątpliwościami o szczere intencje kobiety, James obawiał się, że kobieta uzna, że nie jest dla Elliotta wystarczająco dobry. Mógłby zrobić dla niego wszystko, wskoczyłby za nim w ogień, życie by za niego oddał, ale wciąż był tylko zwykłym chłopcem bez wielkich ambicji na przyszłość i wobec siebie samego. Czuł, że jedynym co mogło go obronić było to, że jego uczucie było szczere.

Elliott z kolei stresował się, bo bał się dwóch rzeczy. Po pierwsze: co jeśli James miał rację i to była pułapka, która będzie miała poważne konsekwencje? I po drugie: jeśli jego mama jest szczera w tym, że go wspiera to co pomyśli o Jamesie?

W efekcie końcowym obaj weszli do domu Andersonów zestresowani i widocznie spięci. Kobieta powitała ich wchodząc do jadalni, gdy usłyszała, że otwierają się drzwi. Okazało się, że dla całej trójki była to niezręczna sytuacja, bo Helen Anderson również była widocznie zestresowana i nie do końca wiedziała jak powinna się zachować wobec Jamesa - gdyby Elliott przyprowadził dziewczynę, sprawa byłaby dużo prostsza.

W końcu zdecydowała się na proste podanie dłoni. Blondyn jednak, zgodnie z wychowaniem, uniósł jej dłoń i pocałował. Elliott patrzył na to z niedowierzaniem i z trudem powstrzymał śmiech, bo James zrobił to trochę nieporadnie.

— Co? — spytał Merrick, chcąc poznać powód rozbawienia swojego chłopaka.

— Mnie tak nie witasz — zażartował.

— Nie wiedziałem, że jesteś kobietą — odgryzł się.

— Nie bylibyśmy tu teraz gdybym był.

Jamesowi udzieliło się lekkie rozbawienie Elliotta, dzięki czemu nerwy były już nieco mniejsze. Nawet Helen, patrząc na te nieznaczne uśmiechy na twarzach chłopców, nieco się rozluźniła. 

— Usiądźcie, zaraz przyniosę obiad — poleciła im.

Obaj jej podziękowali i usiedli przy stole. Wcześniej ustalili, że usiądą obok siebie, bo tak będzie bezpieczniej niż wtedy gdy usiądą naprzeciwko siebie, więc właśnie tak zrobili, po czym odwrócili się przodem do siebie. James ujął dłonie Elliotta i spojrzał mu w oczy.

— Będzie dobrze — zapewnił go. 

Brunet skinął lekko głową. Chciał w to wierzyć. Chciał, żeby mama polubiła Jamesa, żeby ich wspierała. Dopiero teraz dotarło do niego jak bardzo jest to dla niego ważne i jak bardzo mu na tym zależało. 

— Chcę tylko, żeby cię polubiła — wyznał cicho. — Żebym mógł z nią o tobie rozmawiać.

— Musiałbym zrobić głupotę, żeby mnie nie polubiła.

— Skąd wiesz? — spytał niepewnie Elliott.

James zaczął delikatnie gładzić jego dłoń.

— Bo widziałem jej uśmiech — odparł łagodnie. — Ona chce dla ciebie dobrze, ja też tego chcę. Będzie dobrze, zobaczysz. 

Anderson przytaknął i ostrożnie pochylił się, żeby wtulić głowę w klatkę piersiową Jamesa, który delikatnie go objął i pocałował w głowę. Nie bali się, że ktoś ich zobaczy, bo obaj uwierzyli w szczere intencje mamy Elliotta. A jeśli jednak się mylili i te intencje nie były szczere to i tak niczego już nie zmienią.

Chłopcy odsunęli się od siebie dopiero, gdy kobieta przyniosła obiad i uśmiechnęła się widząc ich tak razem, bo zrozumiała jak bardzo ta dwójka jest do siebie przywiązana. Żałowała, że nie było jej dane widzieć jak ta relacja rozwija się do tego właśnie momentu.

Sąsiad z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz