20

506 41 8
                                    

Leżał z głową opartą na klatce piersiowej Jamesa i myślał, być może intensywniej niż by chciał. Tłumił to w sobie dopóki blondyn nie zasnął, bo nie chciał go martwić. Rozmowa z Williamem dała Elliottowi sporo do myślenia. Co jeśli mężczyzna faktycznie miał rację? Co jeśli nie mieli szans i upierając się na związek mógł tylko stracić bliskiego przyjaciela? Bo jakie realnie mieli szanse? Co mogła przynieść im przyszłość? Wieczne ukrywanie się? Przecież ślubu nikt nigdy im nie udzieli - nigdy nie będą mogli go wziąć. Otwarte przyznanie się do orientacji to skazanie się na stygmatyzowanie do końca życia- nie znajdzie po tym pracy (w branży filmowej już na pewno), ludzie będą pokazywali go palcami i cudem będzie, jeśli nie skończy na ulicy. Nie chciał takiego życia. Bo, bądźmy szczerzy, kto by chciał? Dlatego Elliotta irytowało, gdy brat sugerował mu, że może po prostu to sobie wmówił ze wzgląd na Jamesa - po co miałby wmawiać sobie coś, co mogło go zniszczyć?

Westchnął, ostrożnie przełożył ramię James i zrezygnowany opadł na plecy obok niego. Przejechał dłonią po włosach i przeklinał w myślach sam siebie za to, że w ogóle dopuścił do tej całej sytuacji. Gdyby nie dał się ponieść emocjom i stłumił zauroczenie względem tego chłopaka, nie byłby teraz w rozterce, co robić. Wciąż wiedziałby, że coś z nim nie tak, ale nie podejrzewałby, że jest homoseksualny. Być może nigdy by na to nie wpadł, gdyby nie James. I nawet jeśli już wiedział, że wszystkie jego problemy z samoakceptacją wynikały właśnie z tego, uważał, że paradoksalnie to jego kłopoty z samoakceptacją tylko pogłębiło. Początkowo myślał, że to James tak na niego działał, ale teraz wiedział już, że jego spadająca pewność siebie, rosnąca nienawiść względem samego siebie i frustracja, która coraz częściej mu towarzyszyła, były po prostu konsekwencją zrozumienia prawdy o swojej seksualności. Dlatego Elliott próbował to odrzucać, co powodowało jego brak pewności co do tego, że jest queer, mimo tego, że pewność posiadał odkąd pocałował Jamesa po raz pierwszy.

Obecnie miał cztery wyjścia, z czego dwa praktycznie identyczne, a zaledwie trzy z nich wydawały mu się w jakikolwiek sposób logiczne.

Pierwszym rozwiązaniem było to, aby posłuchać Williama i przespać się z Jamesem. Ze względów bezpieczeństwa rozsądnie byłoby zrobić to w Santa Barbara, do którego wyjeżdżali w piątek, a to dawało mu bardzo mało czasu na to, aby się do tego przygotować. Po stosunku będzie miał pewność co do swojej orientacji, albo dostanie powód, aby się od tego odciąć.

Drugim rozwiązaniem było przerwanie tego tu i teraz, zanim do czegokolwiek dojdzie. Alternatywą było znalezienie sobie dziewczyny od razu po zerwaniu z Jamesem. Obawiał się jednak, że obie te opcje są zbyt ryzykowne względem potencjalnego ryzyka zranienia kogoś - jeśli w trakcie związku z dziewczyną uzna, że jednak woli Jamesa, zrani zarówno ją, jak i jego (zresztą Merricka zrani niezależnie od tego czy znajdzie kogoś innego, czy nie).

Czwarte rozwiązanie brzmiało: zostawić to tak jak jest. Dla Elliotta miało to jednak najmniej sensu, bo niczego mu to nie dawało. No może oprócz kolejnych dni pełnych rozważań na temat tego, co powinien zrobić. Bo w końcu będzie musiał podjąć decyzję między rozpoczęciem współżycia i końcem związku. 

Spojrzał na Jamesa i westchnął. Czemu to musiało być takie trudne? Czemu rozum podpowiadał mu, że powinien sobie odpuścić, jeśli serce wręcz krzyczało, że Merrick jest tym jedynym? Czy naprawdę mógł być tym jedynym?

To było głupie, bo James nigdy nie zrobił niczego złego. Nigdy go nie zranił. Czułby się źle, gdyby tak po prostu odszedł. A to sprawiło, że zaczął skłaniać się ku tej pierwszej opcji. Tylko czy to aby na pewno było dobre rozwiązanie? Z drugiej strony - jeśli nie zrobią tego w Santa Barbara to kiedy będzie kolejna okazja? Wakacje się kończyły, wraz z ich końcem zaczynał pracę, którą zamierzał łączyć ze szkołą. Przecież nie zrobią tego nocą w pokoju jednego  z nich, gdy pozostali członkowie ich rodzin śpią. Co jeśli ich usłyszą? Przecież nie mogli dać się nakryć - to równałoby się katastrofie. To oznaczało, że jeśli nie zdecydują się na to w Santa Barbara, na kolejną okazję przyjdzie im czekać prawdopodobnie kilka miesięcy. No chyba, że zrobią to w Czarnym Kocie, co jednak nie wydawało się Elliottowi być dobrym pomysłem. Czarny Kot kojarzył mu się z przygodami na jeden raz, a nie chciał, aby James pomyślał, że tak traktuje ich pierwszy raz, który przecież był tym najważniejszym.

Sąsiad z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz