Gdy Elliott usłyszał, że może zobaczyć Jamesa, serce mocniej mu zabiło. Z jednej strony się cieszył, z drugiej zaś był potwornie przerażony - co jeśli Merrick uzna przez to, że ma dość i to koniec? Przecież to była jego wina, że jego ojciec ich nakrył - powinien był przewidzieć, że ktoś może wejść i ich zobaczyć.
Ledwie godzinę przed tą informacją policjanci wyprowadzili jego ojca w kajdankach. Po zeznaniach byłej żony i obu synów mężczyzna otrzymał trzy zarzuty: dwukrotnego usiłowania zabójstwa własnego syna, usiłowania zabójstwa Jamesa Merricka oraz fałszowania dokumentów. Niestety Elliott doskonale zdawał sobie sprawę, że z pierwszych dwóch oskarżeń jego ojciec szybko zostanie oczyszczony - wystarczyło tylko, żeby potwierdził ich orientację. Robert też zdawał sobie z tego sprawę, dlatego postanowił zorganizować wszystko tak, aby zrobić z ojca idiotę. O jego decyzji przesądziło też to, że musiał chronić swoją żonę i dziecko, a bał się, że po wyjściu z aresztu Joseph wyląduje na nich frustrację za jego zeznania, dlatego musiał zrobić wszystko, aby ojciec z aresztu nie wyszedł.
— Teraz muszę iść, ale obiecuję, że wszystko zorganizuję. Ojciec więcej cię nie dotknie. Zaufaj mi— to Robert obiecał młodszemu bratu, wychodząc ze szpitala, ale Elliottowi naprawdę ciężko było mu zaufać, więc nie nastawiał się na to, że faktycznie będzie bezpieczny i że Robert coś zdziała.
James uśmiechnął się widząc Elliotta. Merrick nie wiedział co się stało - został dźgnięty we śnie, lekarz nie powiedział mu niczego, a pielęgniarka tylko tyle, że został zraniony, ale na szczęście nie na tyle groźnie, aby mógł umrzeć.
Elliott przez chwilę odpowiedział mu uśmiechem, po czym podszedł do niego i stanął przy nim, ostrożnie ujmując jego dłoń. Był wściekły, że to wciąż nie było komfortowe, ale wierzył, że to tylko kwestia czasu, że jeśli wystarczająco mocno będzie chciał znowu taki być, da radę być z Jamesem i nic nie sprawi, że z niego zrezygnuje.
— Jak się czujesz? — spytał słyszalnie zmartwiony, bojąc się o Merricka.
— Co się stało? — odpowiedział pytaniem.
Elliott westchnął i opuścił głowę. Bał się, że go straci, gdy powie mu co się stało. Był wściekły sam na siebie, więc jak mógł oczekiwać, że James zareaguje inaczej?
— Mój ojciec przyszedł rano, żeby ze mną porozmawiać. Pewnie chciał usłyszeć, że terapia zaczęła działać. Zobaczył nas razem i usiłował zabić.
— To on cię uderzył? — spytał, widząc świeżo podbite oko swojego chłopaka.
Elliott ponownie westchnął i podniósł na niego wzrok.
— To akurat twoja matka.
James zmarszczył brwi, zaskoczony taką odpowiedzią. Po pierwsze zaskoczyło go to, że jego matka w ogóle miała okazję spotkać się z Elliottem, a po drugie nigdy nie widział, aby kogokolwiek uderzyła, mimo że podczas kilku ostatnich spotkań ewidentnie chciała uderzyć jego i nawet go spoliczkowała, ale to nie był cios, po którym zostałby mu jakikolwiek ślad.
— Za co?
— Za to, że żyję. Dosłownie powiedziała, że powinienem był zostać martwy.
James przymknął oczy. Nie potrafił zrozumieć tej kobiety. Po co jeszcze ingerowała w jego życie? Czemu nie mogła go zostawić? Przecież on nic jej nie robił. Nawet jej nie widział od pogrzebu ojca i nie miał zamiaru nawiązywać z nią kontaktu. Dał jej spokój, mimo, że go to bolało, bo jednak chodziło o jego matkę, więc z jej strony oczekiwał tego samego - spokoju.
— Była tu? — spytał, a Elliott przytaknął. — Nadal tu jest? — dopytał, bojąc się, że będzie zmuszony z nią rozmawiać, ale Anderson pokręcił głową.

CZYTASZ
Sąsiad z naprzeciwka
RomanceDruga połowa lat czterdziestych dwudziestego wieku. Nastoletni Elliott Anderson wprowadza się z rodzicami do Inglewood w hrabstwie Los Angeles. W domu naprzeciwko mieszka rodzina Merricków z synem Jamesem, który jest jego rówieśnikiem. Chłopcy szybk...