Elliott czasem nienawidził się za to, że budził się krótko po wschodzie słońca, ale akurat tego konkretnego dnia zrozumiał, że to całkiem przydatne i pierwszy raz był naprawdę wdzięczny, że jest w stanie sam obudzić się rano bez żadnego budzika. Spał niecałe pięć godzin, a i tak czuł się stosunkowo wyspany, więc nie mógł narzekać. Spojrzał na wciąż śpiącego Jamesa i westchnął. Czy to dzięki niemu tak dobrze mu się spało? Czemu James nie mógł być dziewczyną? Czemu to wszystko musiało być takie trudne?
Nie wiedział co sądzić o tym wszystkim. Wyznanie Merricka sporo zmieniło, głównie dla odbioru ich relacji przez Elliotta. Wcześniej przyznał sam przed sobą, że gdyby James był dziewczyną, walczyłby o coś więcej, wciąż tak uważał. Teraz, gdy wiedział, że Merrick chciałby być kimś więcej niż jedynie przyjacielem, bał się przyznać, że też mógłby tego chcieć. Czy naprawdę płeć drugiej strony definiowała to czy można kogoś pokochać, czy nie? Tak zawsze mu mówiono i do tej pory w to wierzył, ale teraz, przy Jamesie zaczynał w to wątpić. Nie wiedział już co jest prawdą, a co nie. Miał nadzieję, że rozmowy w Czarnym Kocie im pomogą, bo tak naprawdę to była ich jedyna szansa na to, aby usłyszeć to od mężczyzn podobnych do nich. W głowie Elliotta to wciąż dziwnie brzmiało takich jak on... Nie był pewien czy jest taki jak oni, nie chciał taki być, ale obawiał się, że ta noc dała mu jasno do zrozumienia, że po prostu przed tym ucieka. To musiało w końcu w niego uderzyć i chyba stopniowo zaczynało to do niego docierać. Przeszkadzało mu, gdy Shirley chciała się do niego przytulać podczas snu, ale nie miał takich oporów przy Jamesie. Czuł się kompletnie zagubiony w tym wszystkim. Musiał z kimś o tym porozmawiać i tą osobą na pewno nie będzie James Merrick.
Elliott wstał z łóżka, starając się nie obudzić przyjaciela. Wiedział, że musi stąd wyjść, zanim tata Jamesa wejdzie do pokoju syna jak co sobotę rano. Gdyby ich tak zobaczył, gdyby jego tu zobaczył... Anderson wolał o tym nie myśleć. Ubrał się, po czym wziął pióro Merricka i zostawił mu krótką wiadomość na karteczce, którą zostawił obok lampki na szafce nocnej. Otworzył okno i, upewniając się, że nikt go nie zobaczy, wyskoczył na trawnik i przymknął okno na tyle, na ile dał radę, po czym ruszył w stronę swojego domu.
Na zewnątrz zobaczył Roberta, palącego papierosa. Młody mężczyzna zmarszczył brwi, widząc brata wracającego do domu przed siódmą rano.
— Tak wcześnie wracasz? — spytał zaskoczony. — Gdy mama powiedziała, że zostajesz na noc u dziewczyny nie spodziewałem się, że wrócisz wcześniej niż przed południem.
Elliott wywrócił oczami. Cały Bobby – myślał tylko o jednym, jak prawie wszyscy inni.
— Wróciłem o pierwszej, spałem u sąsiadów — wyznał, po czym spojrzał na niego stanowczo. — Ani słowa rodzicom.
Robert spojrzał na brata poważnie i przytaknął. Nie wiedział, co Elliott kombinował, ale coś na pewno. I chciał się dowiedzieć co takiego.
— Jak tylko powiesz czemu spałeś u sąsiadów, bo widzę, że coś cię gryzie.
— Myślałem, że tu będzie lepiej, a wszystko szlag trafił po miesiącu — westchnął zrezygnowany.
Starszy z braci uniósł brwi, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Już wczoraj zauważył, że Elliott jest jakiś przygaszony, ale gdy tylko powiedział o aresztowaniu, myślał, że chodziło o to, a teraz okazywało się, że to nie jedyny problem. Nie rozumiał czemu z całej rodziny to właśnie Elliott zawsze miał największego pecha.
— Zostawić cię na miesiąc samego... — powiedział cicho Robert. — Mów, mam czas. Zostajemy z Dorothy do końca wakacji, więc może dam radę pomóc.
CZYTASZ
Sąsiad z naprzeciwka
RomanceDruga połowa lat czterdziestych dwudziestego wieku. Nastoletni Elliott Anderson wprowadza się z rodzicami do Inglewood w hrabstwie Los Angeles. W domu naprzeciwko mieszka rodzina Merricków z synem Jamesem, który jest jego rówieśnikiem. Chłopcy szybk...