James czuł się głupio przez fakt, że niczego wcześniej nie zauważył - powinien był się domyślić z czego wynika takie, a nie inne zachowanie George'a. Tamta kłótnia między nim i Elliottem podczas ich pierwszego spotkania powinna dać mu do myślenia - z perspektywy czasu, George wyraźnie prowokował Andersona do tego, aby wyznał, kim jest. Zupełnie jakby chciał się go pozbyć. Dopiero gdy George sam przyznał, że traktował Elliotta jako zagrożenie i konkurencję, James zrozumiał skąd u niego tamta agresja. Od zaginięcia Andersona to właśnie Brown był tym, który był najbliżej Merricka i starał się go wspierać, chociaż początkowo James był tak zaaferowany i skupiony na własnym cierpieniu, że tego nie dostrzegał.
Gdy George widział jak bardzo Merrick zamyka się w sobie po zaprzestaniu poszukiwań przez policję, wpadł na pomysł, aby kontynuowali szukanie Elliotta na własną rękę. Uznał, że jeśli im się uda, Jamesowi łatwiej będzie ruszyć dalej, bo Merrick wciąż nie był na to gotowy. Codziennie po szkole, a także w weekendy chodzili więc po okolicznych lasach czy innych miejscach, o których George wyczytał w starych gazetach, że znaleziono tam kiedyś ciała - uznał, że Andersonowie również mogli zapoznać się z tymi informacjami i w jakiś sposób się zainspirować. Wierzył, że w końcu go znajdą i wiedział, że początkowo James będzie w szoku i znowu będzie z nim gorzej, ale wiedział też, że z czasem zaakceptuje to, co się wydarzyło i da radę dalej funkcjonować. George chciał wierzyć, że jeśli uda im się zakończyć tę sprawę, James da radę skończyć szkołę i ułożyć sobie życie. Miał gdzieś czy będzie w tym dalszym życiu z nim, czy nie - po prostu chciał wiedzieć, że James będzie kiedyś szczęśliwy.
Niestety każdy kolejny dzień nie przynosił kompletnie niczego w kwestii poszukiwania Elliotta. Natomiast to, że George mu pomagał, sprawiło, że James zbliżył się do swojego przyjaciela i znalazł nowy cel do tego by żyć - uznał, że jeśli nie jest na tyle silny, aby zrobić to dla siebie, zrobi to dla George'a, bo nie chciał, aby po jego samobójstwie cierpiał tak jak on cierpiał teraz po zaginięciu (i praktycznie pewniej śmierci) Elliotta. To poskutkowało tym, że James przestał myśleć o odebraniu sobie życia. Niestety nie rozwiązało to problemu z alkoholem, od którego zdążył się już uzależnić. George próbował mu pomóc również z tym, ale nie było to proste, bo nie mógł pilnować Jamesa dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wiedział, że przed nimi długa droga, ale przynajmniej widział jakieś postępy, co motywowało go do tego, aby jeszcze bardziej wspierać Merricka w tym wszystkim, przez co przyszło mu przechodzić.
— Jak się trzymasz? — spytał George, podając Jamesowi wodę, gdy zatrzymali się na chwilę przerwy już właściwie przed drogą powrotną. Powoli robiło się ciemno, a nocą nie dadzą rady niczego odkryć.
Merrick westchnął.
— Nie wiem czy kiedykolwiek będzie dobrze, ale jest lepiej — przyznał. — Chciałbym mieć pewność co do tego co się stało. Tylko tyle. Najgorsze jest to, że wciąż mam nadzieję, że on jednak żyje i że gdzieś tam jest, chociaż wiem, że to niemożliwe, że by się odezwał, zadzwonił...
— Co zrobisz jeśli go znajdziemy?
James opuścił głowę.
— Nie wiem — przyznał. — Ale przynajmniej będę mógł go pożegnać. Nie wiem, może po prawie pięciu miesiącach powinienem potrafić pożegnać się bez pogrzebu, ale nie mogę. Wiem, że on gdzieś tam jest i wiem, że pewnie nie żyje, ale chcę go pochować. Jego mama też na to zasłużyła. Ale nie chcę robić tego twoim kosztem.
George spojrzał na Jamesa zbity z tropu.
— Słucham?
— Tylko ty mnie jeszcze znosisz. W szkole sam wiesz jak jest. Mama ze mną nie rozmawia, ojciec też ma dość...
CZYTASZ
Sąsiad z naprzeciwka
RomanceDruga połowa lat czterdziestych dwudziestego wieku. Nastoletni Elliott Anderson wprowadza się z rodzicami do Inglewood w hrabstwie Los Angeles. W domu naprzeciwko mieszka rodzina Merricków z synem Jamesem, który jest jego rówieśnikiem. Chłopcy szybk...