Elliott dotrzymał obietnicy złożonej Jamesowi i nie zapomniał o nim, dzięki czemu ich przyjaźń nie tylko przetrwała, ale i z każdym dniem nabierała na sile. Mimo tego, że Anderson coraz częściej spotykał się z Shirley i jej znajomymi, zawsze znajdywał kilka godzin dla Merricka. James musiał przyznać, że mimo jego początkowych obaw, taki rozwój spraw zdrowo wpłynął na ich przyjaźń. Wrócił do spotkań ze znajomymi ze szkoły i stopniowo wyzbywał się uczuć do Elliotta, traktując go po prostu jako przyjaciela. Wiedział, że wyobrażanie sobie czegoś więcej tylko go skrzywdzi, bo Anderson nigdy go nie pokocha. Nie miał na to szans i musiał przyjąć to do wiadomości. Po tamtym wyznaniu drugiego dnia znajomości, gdy Elliott przyznał, że zastanawia się, że może być homoseksualny, tylko raz wrócili do tego tematu, więc czasem przechodziło mu przez myśl, że Anderson wtedy skłamał, aby zbadać jego reakcję i zobaczyć czy może mu zaufać.
James wraz z odpuszczeniem sobie swojej młodzieńczej miłości do Elliotta, coraz częściej przechodził koło Czarnego Kota, ale jeszcze ani razu nie odważył się tam wejść. Coś go blokowało, ale nie wiedział co takiego to było. Usłyszał o kinie dla takich jak on i pomyślał, że może tam będzie łatwiej mu wejść i z kimś porozmawiać, ale ostatecznie tam również zabrakło mu odwagi, aby wejść do środka. Może po prostu bał się, że ktoś go zobaczy i będzie miał przez to problemy? Szczerze mówiąc wątpił, aby to był jedyny powód, ale tak to sobie tłumaczył.
Jak każdego popołudnia spotkał się z George'em Brownem, Joe Taylorem i Johnem Jacksonem, z którymi kolegował się od początku szkoły. Zawsze trzymali się razem, ale ciężko było mu nazwać ich przyjaciółmi. Trzymali ze sobą, bo wszyscy byli wyrzutkami i uznali, że lepiej mieć kogokolwiek, z kim można by rozmawiać niż być samemu. Tego dnia po wspólnym wypadzie na miasto spotkali się u Jamesa i to właśnie w jego pokoju rozmawiali o literaturze, gdy rozbrzmiało pukanie do drzwi Merricków, którego nie mieli jednak prawa usłyszeć przy burzliwej dyskusji o Sherlocku Holmsie.
Drzwi domu otworzyła więc Mary, zastając w progu Elliotta, który właśnie wrócił z komisariatu policji, na którym zakończył swoje dzisiejsze spotkanie z Shirley i koniecznie chciał spędzić wieczór z Jamesem, aby uniknąć niezręcznego obiadu ze swoim bratem i Dorothy. Uznał, że lepiej będzie jak dołączy później. Poza tym obiecał Jamesowi, że będą widzieli się codziennie, nawet jeśli będzie to tylko krótka chwila.
— Dzień dobry, James już wrócił? — spytał.
— Tak, ale jest z kolegami.
Takiej odpowiedzi Elliott się nie spodziewał. Skrzywił się lekko, bo to oznaczało, że jednak będzie musiał uczestniczyć w niezręcznej wieczerzy ze swoją rodziną.
— To w takim razie przyjdę jutro — stwierdził.
— Nie, spokojnie, wejdź śmiało, ja poproszę Jamesa — odparła kobieta.
W przeciwieństwie do swojego męża, który nienawidził syna nowych sąsiadów, ona lubiła Elliotta i uczucia jej syna do tego chłopaka nie miały na to wpływu. Wydawał się jej jednym z najrozsądniejszych znajomych Jamesa. A jej obawy o tym, że coś może połączyć jej syna z Andersonem zniknęły wraz z plotkami na mieście mówiącymi, że Elliott umawia się z Shirley. Nie chciała, żeby jej syn cierpiał przez niespełnioną miłość, ale wiedziała, że wszystkim wyszłoby na dobre, gdyby James i Elliott nigdy nie zostali parą.
— Dziękuję pani — odparł, uśmiechając się lekko i wchodząc do środka.
— Widuję cię na mieście z Shirley — powiedziała, zamykając drzwi. — Jesteście parą?
— Nie, ale chyba zmierzamy w tym kierunku. Nie potrafię się szybko zakochiwać, ale ona tego chce i dobrze nam się rozmawia, więc próbuję się przełamać — wyznał, na co kobieta przytaknęła i poprosiła go, żeby poczekał.
CZYTASZ
Sąsiad z naprzeciwka
RomanceDruga połowa lat czterdziestych dwudziestego wieku. Nastoletni Elliott Anderson wprowadza się z rodzicami do Inglewood w hrabstwie Los Angeles. W domu naprzeciwko mieszka rodzina Merricków z synem Jamesem, który jest jego rówieśnikiem. Chłopcy szybk...