11

723 45 37
                                    

Chłopców przywitały niezbyt przychylne spojrzenia zarówno Josepha, jak i Williama. Elliott stwierdził, że to tak naprawdę jego wina, bo to przez całowanie się kompletnie stracili rachubę czasu, a że to on spowodował pierwszy pocałunek, czuł się odpowiedzialny. No i to on miał wymówkę, dlatego postanowił, że to on będzie mówił i miał nadzieję, że dzięki temu James nie będzie miał problemów ze strony swojego ojca. 

— Spóźniliśmy się, wiem — zaczął Elliott — ale mamy naprawdę dobre wytłumaczenie tej całej sytuacji. 

— Słucham — powiedział stanowczo, Joseph, chcąc posłuchać wyjaśnień syna. Wierzył, że wychował go na porządnego i punktualnego człowieka, a chłopak zawiódł go swoim dzisiejszym spóźnieniem.

Nastolatek wyjął wizytówkę z kieszeni kamizelki i podał ją ojcu.

— Spotkaliśmy go i zacząłem z  nim rozmawiać. Kompletnie straciłem rachubę czasu, więc jeśli ktoś jest winien za nasze spóźnienie to ja, a nie James — powiedział, zwracając się do Williama, bo chciał chronić swojego chłopaka, po czym znowu spojrzał na swojego ojca. — Stanley kręci film. Musical. Zaprosił mnie na zdjęcia próbne. Oczywiście jeśli się zgodzicie — po tych słowach spojrzał też na swoją mamę, mając nadzieję, że ta go poprze, bo tata przez cały czas nie miał zbyt optymistycznej miny i Elliott był praktycznie pewien, że powie nie.

— Stanley Oomen*? — Joseph zwrócił się do Mary. — Kojarzysz branżę. Znasz go?

Kobieta pokręciła głową.

— Pewnie jest nowy. A jeśli tak to szansa — stwierdziła.

Mężczyzna spojrzał na sąsiadkę zainteresowany.

— Czemu szansa?

— Jeśli reżyser jest nowy w branży, nie ma dużego budżetu. Szukają do takich filmów młodych, zdolnych aktorów, żeby zmieścić się w budżecie. Jeśli film okaże się sukcesem, reżyser często kontynuuje współpracę z tymi aktorami. Dlatego uważam, że to szansa. 

Elliott spojrzał na ojca z nadzieją, bo wierzył, że słowa Mary sprawią, że zgodzi się i da mu szansę na realizację marzeń. Szybko jednak zderzył się z tym, że pomylił się w swoich wierzeniach.

— Wybacz synu, ale nie — powiedział stanowczo Joseph, drąc wizytówkę. 

Chłopak spojrzał na niego zdezorientowany, starając się ukryć to, że wraz z podarciem tej wizytówki czuł się tak, jakby ojciec rozszarpał jego serce. 

— Czemu nie? — spytał, starając się nie krzyczeć i nie okazywać emocji, co na szczęście w miarę mu wychodziło. Nie chciał, żeby wszyscy widzieli jak bardzo go to zraniło.

— Bo masz szkołę, a nie mam zamiaru ponownie płacić nauczycielom, żebyś jednak zdał, mimo że nie powinieneś. I nie mów mi, że dasz radę to połączyć, bo obaj wiemy, że nie dasz. Ostatnie dwa lata to twoja porażka edukacyjna i ledwo zdajesz.

Elliott przygryzł wargę, patrząc na brata. Liczył, że go wesprze, bo tamten rok szkolny był jego winą. Kolejne wynikały z zaległości, których narobił sobie w czterdziestym czwartym i czterdziestym piątym. Robert jednak opuścił tylko głowę na znak, że nie ma zamiaru mieszać się w tę dyskusję. Tylko to, że był tu James sprawiło, że Elliott nie rzucił się na brata z pięściami. Jeszcze dzisiaj rano otrzymał od niego obietnicę, że będzie jak dawniej, a teraz zmierzył się z rzeczywistością, która dała mu jasno do zrozumienia, że tak nie będzie. Kiedyś się wspierali, bronili nawzajem. Jeden brał na siebie winy drugiego. A teraz? Robert kontynuował udawanie idealnego syna, robiąc z Elliotta tego wyrodnego. 

Sąsiad z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz