Gdy krążownik wylądował na odległej planecie Solukamai, klony szybko zwarły się w odpowiednie szyki i wybiegły z pokładu. Parę kroków za nimi szła dwójka rycerzy Jedi ze spokojnymi wyrazami twarzy. Młodą padawankę zawsze uspokajało nastawienie Kenobiego, który mimo wszystko nadal umiał zachować zimną krew. Nawet jak nieuchwytny Grievous uciekł Republice po raz enty, on tylko czeka na kolejne zadania od rady.
Gdy brunetka stanęła pomiędzy żołnierzami, ciepły powiew południowego wiatru owiał jej opaloną twarz i przemknął między kosmykami jej włosów.
-Zamiast rozdzielać naszych żołnierzy w poszukiwaniu kapsuł, powinniśmy poszukać wraku statku w którym wylądowali.- rozkazał mężczyzna z gęstą rudobrązową brodą.
Dziewczyna rozejrzała się. Podobało się jej na tej tropikalnej planecie. Nie składała się tylko z samego piasku, ale również z palm i różnego rodzaju krzewów. Ciekawiło ją, czy znajduję się tu również morze, lub choćby jakieś większe jezioro. Chciałaby kiedyś jeszcze na nią przylecieć, ale nie w ramach misji, tylko odpoczynku, swojego rodzaju wczasów.
Gdy wszystkie kroczące czołgi wydostały się ze statku, Alex i Obi-Wan wskoczyli na jeden z nich. Starszy Jedi przyłożył do oczy lornetkę dalekiego zasięgu i dokładnie obserwował otoczenie, które tak bardzo przypadło do gustu jego uczennicy.
-Generale! Sir, krążownik wrócił na orbitę i znalazł statek. Musimy sprawdzić, czy nie ma śladów Grievousa.- podjechał do nich na ścigaczu jeden z wyższych rangą klonów.
-Chyba znaleźliśmy jego statek.- powtórzył mistrz mrużąc oczy.
Dziewczyna sprawnie przejęła od niego lornetkę i spojrzała w dane miejsce. Faktycznie, leżał tam wrak transportu z którego leciał ciemny dym.
Kiedy podjechali pod dymiący się wrak, wszyscy wyskoczyli z czołgów i rozejrzeli się. Dookoła walały się różne części rozrzucone na obszarze stu metrów od wraku. Jedi rozkazał poszukiwania czegoś ciekawszego, więc żołnierze i jego padawanka zabrali się do roboty.
Dziewczyna razem z dwoma klonami podnosiła blachy, i gdy oni utrzymywali przedmiot w górze, zielonooka wczołgiwała się pod spód i sprawdzała, czy coś cennego nie zostało przygniecione.
-Obudowy grzewcze są jeszcze ciepłe. To musiało się stać całkiem niedawno!- krzyknął jeden z poszukiwaczy.
-Przydział dla załogi jest zupełnie zniszczony.- dodał Rex podchodząc do generała.
-Rozdzielcie się na grupy. Rex, weź Jessiego, Hardcase'a, Kix'a i Alex na poszukiwania.
-Tak jest, sir.- powiedział odchodząc i zbierając ekipę. Brunetka słysząc to, wyszła spod blachy i otrzepała się z panującego w tym obszarze kurzu.
-Cody, ty Craise i ja zostaniemy tutaj. A, Rex!- Kenobi zatrzymał klona. - Jeśli zauważysz Grievousa, daj nam znać zanim wkroczysz. Alex, mówię to szczególnie tobie.- z cichym westchnięciem mrugnął do dziewczyny, na co ta kiwnęła głową.
-Chodźmy, chłopcy.- mruknęła i razem z żołnierzami udała się w prawo, by wsiąść na ścigacze i odjechać z warknięciem silników.
-Rex to bystry facet, Alex na pewno nie zrobi nic głupiego.- klon z blizną przy lewym oku zwrócił się do przełożonego.
-O tak, zawsze wiedzą co robić.- odparł Obi-Wan z uśmiechem.
Gromadka Rexa pojechała w stronę bardziej zielonych terenów, z których zniknęły palmy. Black z lekkim rozczarowaniem oglądała drzewka iglaste. No cóż, jaki kurs obrała, taki musi oglądać.
Jechali spokojnie przez niewielki i rzadki lasek, aż nagle z góry pad strzał trafiając prosto w przywódzcę.
-Rex!- jęknęła dziewczyna zawracając i skacząc w stronę klona.
-Chroń dowódzcę!- krzyknął klon do przyjaciela, który również zawrócił.
Alex zciągnęła Rexowi hełm.
-Jesse, lepiej tu wracaj.- mruknął do komunikatora Hardcase.
-Jest źle?- spytała pozostała dwójka przybiegając do rannego.
-Bardzo źle. Trzeba zdjąć mu zbroję i sprawdzić jak duże są rany.- dziewczyna sprawdzała, czy dowódzca nie ma urazu głowy.
-Możliwe, że wezwali wsparcie, jeśli nie chcemy, by nas wybili jeden po drugim, musimy znaleźć lepszą kryjówkę.
Gdy pozostała trójka się zgodziła klony rozejrzały się.
-Chwileczkę, te stworzenia są oswojone.- Kix zawiesił wzrok na czworonożnych istotach.
-Widocznie jesteśmy na farmie.- Alex wstała.
-A tam gdzie jest farma, jest też i faarmer. Poszukajmy jego domu.- Jesse również wstał, za czym poszli też pozostali.
Hardcase i Kix przetransportowali Rexa na nosze dopięte do ścigacza i wszyscy znów ruszyli przed siebie.
W niewielkim domku przywitała ich Twi'lekanka z wymierzoną w nich strzelbą. Za jej instrukcją żołnierze położyli rannego na ławie w stodole.
Po zoperowaniu klona, pacjent otworzył oczy i rozejrzał się. Po krótkim wyjaśnieniu sytuacji klon spróbował wstać.
-No, poskładajcie mnie i ruszamy dalej.
-Niestety niema takiej możliwości. Rana się zagoi, ale potrzeba czasu.
-Byliśmy w trakcie misji, Kix. To jest rozkaz!
-Rex, ja i Kix jako lekarze, decydujemy, szczególnie jeśli chodzi o twoje zdrowie.- ucięła brunetka i położyła dłoń na klatce piersiowej klona, dając mu do zrozumienia, że ma się położyć.
Kobieta przyniosła klonom owoce, a jej córeczka wbiegła do pomieszczenia razem z piłką.
-Powiedziałam ci, że masz zostać w domu.- zdenerwowała się.
-Nie mogłam mamo, to mi uciekło.
Podniosła piłkę i spojrzała na Rexa wytrzeszczając oczy.
-Wyglądasz jak mój tatuś.
Zgromadzeni popatrzyli po sobie.
-Sheia, nie przeszkadzaj gościom. Weź brata i idźcie do domu.
-Tak mamo...- westchnęła i wyszła.
-Mój mąż jest daleko, zbiera nasze pierwsze żniwo.- wyjaśniła gospodyni.
Gdy klony odparły, że nic już nie trzeba, Sue wyszła za swoją córką.
-Kontynuujcie misję beze mnie. Jesse, ty dowodzisz.- uśmiechnął się do przyjaciół i z westchnięciem opadł na ławę.
-Zostanę, Rex.- dziewczyna spojrzała na klona.
-Nie musisz, Alex. Poradzę sobie.
-Cii, zaśnij.- mruknęła i usiadła na drewnianym krześle, powoli odpływając.
Drzwi rozchyliły się, a mężczyzna wchodzący do pomieszczenia chwycił na dziwnego rodzaju broń białą.
Rex słysząc jego kroki obudził się, lecz ani drgnął. Jego brązowe oczy zwróciły się w stronę wejścia, a dłoń powoli zjechała po broń. Gdy wycelował w niego, ten odrzucił jego broń gdzieś w kąt szopy.
-AAH! - krzyknęła dziewczyna budząc się. Jej poplątane brązowe włosy powiały przy szybkim wstaniu z krzesła.- Co się dzieje?
-Kim jesteś?- warknął przybyły mężczyzna.- Co tutaj robisz?
-Jesteś klonem?- Rex rozszerzył oczy.
---------------------------------------------------------
Ok, to było beznadziejne.
Zastanawiam się, czy ta książka ma sens. Jeśli nikt już jej nie czyta, to ja zawieszam. Dodam rozdziały ktore już napisała i nic potem.
CZYTASZ
✔️Together We Can Rule the Galaxy✔️
Fanfiction"W Tobie jest cząstka mnie, bez której nie mogę już żyć" Jak miłość do pewnego młodego Jedi zmieni życie córki Dathromiry? !w trakcie poprawek! //całe uniwersum Gwiezdnych Wojen należy do Lucasfilm\Disney! //