Epilog

313 16 8
                                    

Alex była... szczęśliwa. Tak, to dobre określenie jej stanu. Pierwszy raz od swojego pięknego ślubu na zniszczonej już przez największy koszmar w jej życiu planecie. Imperator Palpatine nie żyje. Nie zniszczy już życia nikomu, żadnemu Jedi, ani innemu mieszkańcu Galaktyki. Zostało już tylko posprzątać dawny brud. Wiedziała, że jej dzieci się tym zajmą.

Gdy ujrzała pierwszy raz swego syna, jeszcze na Gwieździe Śmierci zaparło jej dech w piersiach. Luke... Jej piękny synek... Tyle lat, tyle poświęcenia i cierpienia, wszystko po to, by go odzyskać. Nie zależało jej, by ten przeszedł na Ciemną Stronę, jak chcieli Imperator i Lord Vader. Ona już mogła odejść i zrezygnować. Była spełniona widząc krew ze swojej krwi.

Opór Luke'a był niesamowity, nie było bata, by go skusić. Alex była pod ogromnym wrażeniem. Lecz gdy Palpatine zaczął razić go piorunami, nie wytrzymała. Miarka się przebrała. Odpaliła swój dwustronny miecz i z rykiem rzuciła się na Sidiousa. Zatrzymał ją Vader odbijając jej cios swoją klingą. Kobieta nie miała czasu z nim walczyć, odskoczyła i rzuciła miecz gdzieś w kąt. Wskoczyła między Imperatora a syna i sama została ugodzona piorunami. Zawyła z bólu.

-Mamo!- krzyknął Luke chcąc ją ratować.

-Ty zdrajco! Jesteś słaba!- krzyczał Palpatine kontynuując tortury na byłej już uczennicy. Vader nie mógł już patrzeć na cierpienia syna i ukochanej. Chwycił zakapturzoną postać i będąc ciągle rażonym prądem, rzucił go z całej siły do szybu.

I tak właśnie skończyły się rządy Imperium Galaktycznego...

Chłopak podszedł do umierającego już ojca. Alex skoczyła za nim. Oboje przetransportowali go do hangaru z nadzieją, że zdążą odlecieć i uratować Anakina Skywalkera. Lecz było już za późno. Kobieta od dwudziestu kilku lat znów mogła zobaczyć twarz męża, bez tej okropnej maski. Mimo starszego wieku i wielu, bardzo wielu ran wciąż widziała w nim młodego, pięknego chłopaka którego pokochała przed laty. Zalała się łzami, nie była w stanie słuchać ich rozmowy.

-Co myśmy zrobili, Annie..?- wyszeptała głaszcząc delikatnie jego twarz.

-To moja wina, kochana. Moja... - zakaszlał. - Już niedługo się zobaczymy.- I to był koniec Anakina Skywalkera. Odszedł łącząc się z Mocą, która była w nim tak silna.

***

-Jaki był?- spytał niebieskooki chłopak. Stał obok unoszącego się dymu. Ciało Anakina Skywalkera było palone, by jego dusza w końcu mogła zaznać spokoju.

-Luke- kobieta położyła dłoń na ramieniu syna. Dokładnie się mu przyjrzała. Był tak podobny do ojca, a zarazem taki inny...- Gdyby nie Anakin, nie poznałabym, co to miłość. Obi-Wan pewnie ci to mówił, był świetnym pilotem, Jedi, a jeszcze lepszym przyjacielem. Choć nasze początki nie były zbyt kolorowe..- uśmiechnęła się na bardzo stare wspomnienie, kiedy to wybiegła wtedy z kantyny trzaskając drzwiami. Tak, na początku mieli mały kryzys. - Oboje wiedzieliśmy, że nie możemy kochać, Kodeks Jedi tego zabrania, lecz uczucie było silniejsze. - zamilkła na chwilę. - Odkąd cię urodziłam, nie było dane mi cię zobaczyć. - chwyciła twarz w jego dłonie a po jej policzku pociekła łza. - Wiem, że jesteś lepszy ode mnie i ojca razem wziętych.- na jej słowa chłopak uśmiechnął się delikatnie i objął matkę. Alex w końcu zaznała spokoju. Odzyskała dzieci, a o to jej od początku chodziło, prawda?

-Już koniec mamo.- mruknął chłopak mocniej ją przytulając. Mimo, że miała czterdzieści parę lat, nie było tego po niej widać. Była piękną kobietą, jej oczy znów biły zielonym blaskiem a jej buzię przyprószoną lekkimi zmarszczkami w okolicach oczu zdobił cudowny uśmiech i wyraz ulgi. Jedyną skazą na jej urodzie była blizna przecinająca jej lewe oko.-Musisz poznać swoją córkę.

Oboje spojrzeli na siebie w tym samym momencie i szeroko się uśmiechnęli.

-To chyba dobry pomysł.

Alex Skywalker ostatni raz spojrzała na palące się ciało Anakina i przymknęła oczy.

-Do zobaczenia.- szepnęła cicho, by Luke nie mógł jej usłyszeć. Jej czas dobiegał końca...

***


-Jesteś do mnie podobna, Leia. - uśmiechnęła się siedząc obok córki. - Oczywiście gdy byłam młoda, teraz jestem zniszczona.- przypatrywała się młodej dziewczynie. Miały podobne włosy, buzię i figurę. I dobre serca.

-Mamo...- zaśmiała się Leia, lecz w jej oczach były łzy. Zawsze chciała poznać swoją prawdziwą matkę. Brakowało jej tego uczucia.

Alex rozejrzała się. Wszyscy świętowali. Piękny widok. Jednak ból sprawiło jej to, że świętowano upadek czegoś, do czego ona sama się przyczyniła. Na początku trenowała walkę dwustronnym mieczem, który był o wiele bardziej skomplikowany od zwykłego. Po jakimś czasie opanowała ją do perfekcji. Później dostała za zadanie szkolić nowych zabójców, Inkwizytorów. Przekazała im tyle, ile potrafiła. Jej najważniejszym zadaniem było mianowanie na osobistego ochroniarza Dartha Sidious'a. Imperator zrobił to, bo czuł zakłócenia w Mocy. Młody Skywalker rósł w siłę. Abaddon także to czuła, dlatego ten chciał ją mieć przy sobie, by nie zrobiła niczego głupiego. Sidious dobrze wiedział, że gdy tylko będzie miała okazję zobaczyć syna lub córkę, zrobi to bez wahania zdradzając Imperium. Alex bardzo żałowała, że nie rozegrała spraw inaczej. Dołączenie do Imperatora było jej największym życiowym błędem. Popełniała najgorsze zbrodnie mordując niewinnych ludzi i eliminując wrogów. Było jej wstyd. Nie zadośćuczyni już nigdy, ale cieszyła się, że z pomocą Anakina uratowała syna i ostatecznie zniszczyła Imperium. Przymknęła oczy czując coraz bardziej wzbierającą się wokół niej Moc. Wiedziała, co nastąpi.

- Mamo.- Kobieta odwróciła się i podeszła do blondyna. Luke patrzył oparty przy drzewie na trzy Duchy Mocy. Trzy ważne postacie w jej życiu. Mistrz Yoda był jej bardzo bliski, za czasów jej życia w Świątyni. Był najmądrzejszym Jedi. Obi-Wan Kenobi przez jakiś czas był jej mistrzem, i nauczył jej tyle ile zdołał. Wiele mu zawdzięczała. Na ostatniego Ducha nie zdążyła spojrzeć.

-Już czas.- uśmiechnęła się patrząc na syna. Ciało i dusza oddzieliły się od siebie. Ubrania bezwładnie spadły na podłogę, a młoda, piękna dziewczyna w swoich szatach Jedi zawirowała w tańcu ze swoim ukochanym.

-W tobie jest cząstka mnie bez której nie mogę już żyć. - uśmiechnęła się patrząc chłopakowi w oczy.

On tylko złożył pocałunek na jej ustach, po czym zjednoczeni już na zawsze nadal tańcząc zniknęli gdzieś między drzewami...

✔️Together We Can Rule the Galaxy✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz