Zimne powietrze Mandalory zatrzęsło lekko lądującym statkiem.
-Nie podoba mi się tu.- mruknęła dziewczyna do blondyna, który popatrzył na nią z politowaniem.
-Nie marudź. Tu chodzi o Obi-Wana i jego dawną przyjaciółkę, Satine.
-To, że oni się przyjaźnią, nie znaczy, że inni ją muszą lubić.- westchnęła i razem z klonami wyszła ze statku.
-Też racja.- Anakin dotrzymał jej kroku i razem udali się do centrum, gdzie mieli spotkać się z mistrzem Jedi.
-Znacie rozkaz wymarszu. Bezpieczeństwo Duchess Satine jest najważniejsze. Wataha Śmierci może zrobić wszystko, by Duchess nie odpowiadała przed senatem.- Obi-Wan wyjaśniał mocno gestykulując. Widać było, że ta sprawa jest dla niego najwyższej wartości.
-Separatyści też ich mogą wspierać.- dodał niebieskooki.- Więc uważajcie. R2, badaj skanerami podejrzaną aktywność droidów.
-Coś jeszcze sir?- Rex po chwili wystąpił o krok.
-Nie, to wszystko.
Na te słowa Kenobiego żołnierze się rozeszli.
Komunikator mistrza zabrzęczał.
-Tak?
-Duchess i jej świta zapraszają do siebie.- wszyscy mogli usłyszeć głos jednego z gospodarzy.
-Dobrze.-odparł Obi-Wan i Jedi oraz Rex i Cody weszli do windy.
-Wyczuwam w tobie niepokój o Satine.- Alex uniosła wzrok na swojego mistrza, który nerwowo trzymał się za brodę.- Jest w bezpiecznych rękach.
-Tak, wiem.
-Więc?- Anakin się wtrącił.
-Nieważne, to... Przeszłość...- odwrócił od nich wzrok.
-Oh, ktoś bliski?- dziewczyna uniosła brew i spojrzała figlarnie na chłopaka, a po chwili na mistrza.
-Znałem ją, już dawno temu.- zmierzył ich wzrokiem, na co padawanka i młody Skywalker popatrzyli po sobie.
-Będę się sprzeciwiać, bo to zniewaga dla istoty życia. Jako desygnowany regent dla tysiąca pięciuset systemów, mówię za tysiące światów, które proszą, by pozwolić im zachować neutralność.- usłyszeli wychodzący z windy.
-Jednak, niektórzy twierdzą, że najlepsza obrona to szybki i zdecydowany atak.- przerwał jej Obi-Wan podchodząc pod jej oblicze, wraz z młodszymi uczniami.
-Ależ z pana mężny generał, nieprawdaż mistrzu Kenobi?
-Wybacz tą śmiałość, bardzo panią szanuję. - odparł lekko się kłaniając, na co Black zwiesiła głowę, by nie ujrzeli jej ogromnego uśmiechu. Radość sprawiało jej przywiązanie jej mistrza do Satine.
-Czyżby? Senatorowie, przypuszczam, że znacie już tą kolekcję półpraw o imieniu Obi-Wan Kenobi.- zwróciła się do reszty swoich gości.
Po jeszcze krótkiej wymianie zdań, mistrz Jedi w końcu zdał sobie sprawę z tego, że z kimś przyszedł.
-A to jest mój drogi przyjaciel, Jedi, Anakin Skywalker, oraz moja padawanka, Alex Black.- na te słowa, oboje zrobili krok w przód i skinęli głowami.
-Do usług, pani.- mruknął blondyn.
-Kiedyś Jedi nie byli generałami... Strzegli pokoju.- blondynka chwyciła za drinka.
-My jesteśmy tu po to, aby chronić waszą wysokość. Walczymy o pokój.- dziewczyna się wyprostowała.
Duchess zaśmiała się, i stwierdziła, że to zabawna sprzeczność.
-Padawan Black, miała na myśli chronienie Duchess przed Watahą Śmierci.
-Przepraszam, jest tu może toaleta?- przerwała mu brunetka przepraszająco patrząc na niego.
-Drugie drzwi na lewo.- odparła blondynka, na co młodsza skinęła i wyszła z głównego pomieszczenia.
Nie miała ochoty słuchać kłótni dawnych kochanków, jej zadaniem jest walczyć o pokój, a nie usługiwać władczyni Mandalory.
Otworzyła sobie drzwi machnięciem ręką i weszła do obupłciowej toalety. Stanęła przed lustrem i obmyła twarz zimną wodą. Miała zamiar przeczekać tu dyskusję polityczną, których tak bardzo nie rozumiała, i nie chciała rozumieć.
Spojrzała na swoje odbicie i na długą bliznę, która ruszała się bardzo delikatnie z każdym jej słowem. Westchnęła i usiadła na blacie bawiąc się mieczem. Zastanawiała się, czy już pora wyjść. Spojrzała na ogromny zegar nad głową. Pięć minut minęło, czy tyle starczyło, by Kenobi i Satine mogli skończyć tą prowadzącą dyskusję do niczego?
Dziewczyna wyszła z toalety w momencie konfrontacji dawnych przyjaciół. Zdenerwowana kobieta odtrąciła mężczyznę i wyszła z pomieszczenia. Zielonooka podeszła do blondyna.
-Dużo mnie ominęło?- zaśmiała się patrząc na zakłopotanego Kenobiego.
-Kłótnia.- odwzajemnił uśmiech i wszyscy udali się za Duchess.
-Dobrze znasz Satine?- spytał Anakin mistrza.
-To dawna misja,gdy byłem młody. Mistrz Qui-Gon i ja byliśmy rok na Mandalorze. Broniliśmy Duchess przed Rebeliantami którzy jej grozili.
-Dowódzco Black.- do trzech Jedi podszedła jedna z służek Satine. - Duchess prosi do siebie.
-Coś się stało?- spojrzała po towarzyszach, którzy wzruszyli ramionami.
-Zgodnie z tradycją władców, kobiety muszą przejść metamorfozę. Niewielką, wiesz, makijaż, fryzura...
Młody Jedi wybuchł śmiechem.
-Ale.. Nie..- zaprotestowała. Jedyne, czego szczerze nienawidziła to upiększanie się. Nie, że uważała siebie za piękność, bo tak nie było, ale uznawała, że to strata czasu.
-Duchess nalega.- służka chwyciła dziewczynę za rękę i zaprowadziła do jednej z komnat. Ta tylko posłała błagalne spojrzenie do Obi-Wana i Anakina, którzy tylko pomachali jej śmiejąc się.
W komnacie znajdowały się dostojne senatorki i inne ważne osobistości. Alex czuła się przy nich taka mała, w końcu była tylko padawanką.
-Dobrze cie widzieć, Alex.- przywitała ją blondynka której służka nakładała delikatny róż.
-Muszę?- jęknęła, gdy mała rudowłosa kobieta posadziła ją przy toaletce.
-Ten jeden raz.
Z cichym westchnięciem dziewczyna pozwoliła sobie na rozpuszczenie włosów i rozczesanie ich.
-Proszę zamknąć oczy, efekt będzie zaskakujący.- doradziła jej inna szatynka, zapewne senatorka siedząca obok niej.
Jak jej kazano, tak zrobiła.
CZYTASZ
✔️Together We Can Rule the Galaxy✔️
Fiksi Penggemar"W Tobie jest cząstka mnie, bez której nie mogę już żyć" Jak miłość do pewnego młodego Jedi zmieni życie córki Dathromiry? !w trakcie poprawek! //całe uniwersum Gwiezdnych Wojen należy do Lucasfilm\Disney! //