12

600 28 11
                                    

Nadszedł poniedziałek, a z nim powrót do codzienności. Chris wczorajszego wieczoru wrócił do domu i znowu musiała godzić się z odległością pomiędzy nimi, do której sama doprowadziła. Już jakiś czas temu zaczęła bardziej znosić jego wyjazdy, przyzwyczajała się, ale po ich szczerej rozmowie wszystko się skumulowało i naprawdę cierpiała, żegnając go. Uświadomiła sobie, jak bardzo za nim tęskniła i jak brakowało jego obecności na co dzień.

Zaparkowała po księgarnią, gasząc silnik, po czym wysiadła z samochodu, a jej uwagę przykuł czerwony jeep parkujący po przeciwnej stronie drogi. Z nadzieją, że z niego wysiądzie tylko Avie, zdecydowała się na nią poczekać.

— Boże, jestem niewyspana — mruknęła Avie, podchodząc do niej. Lecz to nie ona zaabsorbowała jej uwagę, tylko wychodzący z samochodu mężczyzna. — Nigdy nie popełniaj tego błędu i nie szukaj dobrego serialu przed snem. Ja już sobie obiecałam, że więcej tego nie zrobię. 

Nie odpowiedziała, obserwując kierującego się w ich stronę mężczyznę. Przełknęła ślinę, czując skurcz w podbrzuszu, a serce podeszło jej nieomal do gardła. 

— Może potrzebna ci dodatkowa pomoc do pracy? — zagadnął ją, unosząc zaczepnie kącik ust. Avie odruchowo odsunęła się w bok, spoglądając na niego ze zdezorientowaniem. Najwyraźniej nie spodziewała się, że do nich dołączy.

— Wystarczy mi jeden pracownik, poza tym chyba masz warsztat na głowie.

— Zawsze mogę go zamknąć — wzruszył ramionami, chowając dłonie do kieszeni spodni, lekko pochylając się wprzód. — W razie czego zatrudnisz mnie u siebie i problem z głowy.

— Pomarzyć zawsze można — skwitowała, odsuwając się od samochodu.  — A teraz wybacz, ale praca wzywa — przeniosła znaczący wzrok na Avie, po czym obie ruszyły się z miejsca. Jednak zanim zdołała dotrzeć do księgarni, usłyszała jego głos.

— Praca nie zawsze będzie twoją wymówką, Isabelle.  

Nabrała głęboko powietrza do płuc, ignorując jego słowa. Wydychając, wymieniła spojrzenie z Avie. Dziewczyna widocznie była rozbawiona, lecz nie komentowała tego w żaden sposób.

***

Wjechał na podjazd swojego domu i gasząc silnik, na jego posesję wjechał drugi samochód. Marszcząc czoło, wysiadł z czerwonego jeepa, po czym obszedł go i podszedł do czekającego już przy pojeździe osobnika.

— A ty co tutaj robisz, wujku? — zdziwił się, podając mu dłoń. — Jak ty nie jesteś jeszcze w pracy, to musiało się coś stać.

— Zaraz tam stać — mruknął, machnąwszy ręką. — Już nie mogę ciebie odwiedzać?

Uniósł brew, posyłając mu pełne politowania spojrzenie. Derek często do niego przyjeżdżał, ale zazwyczaj wieczorem, rzadko kiedy z rana, bo wolał najpierw popracować, a potem zając się przyjemnościami. Musiało naprawdę coś być na rzeczy, skoro się tutaj zjawił.

— No dobra — uległ jego spojrzeniu. — Potrzebuję twojej pomocy.  Klient prosił o naprawę dwóch motocykli, ale chyba już za stary jestem, aby samemu brać tyle na głowę. To jeden ze stałych klientów i nie chcę go zawieźć. Oczywiście, jeżeli masz dużo swojej pracy, to to zrozumiem.

— Wiesz dobrze, że tobie zawsze pomogę i nie zostawię cię samego, wujku. Przebiorę się tylko w robocze ciuchy i jestem gotowy. Moja praca poczeka.

— Na pewno? — ulga pojawiła się na jego twarzy. — Nie chcę, żebyś zawalił swoją robotę. Najwyżej bym przedzwonił, że nie dam rady.

— Nie ma problemu, naprawdę — uśmiechnął się. — Daj mi tylko chwilę.

Mężczyzna skinął głową, po czym Nicholas poszedł do warsztatu, a tam przebrać w robocze ciuchy. Może i miał trochę swojej roboty, ale jego wujek potrzebował pomocy i nie mógł mu odmówić. Rzadko kiedy o nią prosił, a jak już, to naprawdę było to coś ważnego. Ciocia albo wujek zawsze byli u niego na pierwszym miejscu i jego praca mogła poczekać. 

ObietnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz