48

473 18 4
                                    

Szukał po mieście Mii, lecz nigdzie nie mógł jej znaleźć. Nawet w dawnym domu, do którego wróciła. Telefonu nie odbierała, a do Leona nawet nie zamierzał dzwonić. Wystarczająco wyprowadził go z równowagi i gdyby mógł, jeszcze raz by mu przyłożył.

Rezygnując z poszukiwań, zadzwonił do cioci. Martwił się Isabelle, a kobieta zapewniła, że z nią jest na tyle dobrze, że może zostać sama. Nie podobało mu się to ani trochę i najchętniej by do niej pojechał, ale nie mógł tego zrobić.

Obiecał, że wróci, jak tylko wszystko załatwi. A nie załatwił. Gdyby Mia odebrała jeszcze telefon.. ale miała wyłączony. Zamierzał próbować wieczorem, ale jak na razie zdecydował się pojechać do Avie.

— Co ty tutaj robisz? - zdziwiła się, przerywając układanie książek na półkę. Jej wzrok zawędrował trochę niżej na poruszającą się nerwowo rękę. — Matko boska, co ci się stało? — spanikowana, podeszła do niego, łapiąc za jego lekko siną dłoń.

— Leon dostał wpierdol — odpowiedział to tak spokojnie, aż Avie spojrzała na niego z niedowierzaniem. — Nie patrz tak na mnie. Pomógł Mii wyciągnąć informacje na temat Isabelle.

— O czym ty mówisz? — nie rozumiała, na co westchnął, uświadamiając sobie, że po dzisiejszym po ranku ani razu nie zamienili słowa. Avie była w pracy, więc nie miała jak czegokolwiek się dowiedzieć.

— Mia zaszantażowała Isabelle, że jeżeli mnie nie zostawi, cała jej prawda wyjdzie na jaw. I to nie tylko przede mną, ale przed wszystkimi, co zniszczy jej nowe życie i funkcjonowanie księgarni.

— I Isabella posłuchała?

— Tak — westchnął ciężko, a Avie świsnęła, wciągając powietrze. — I owszem. Na razie jej na to pozwoliłem, ale obiecałem, że wrócę, jak to wszystko doprowadzę do porządku. Nie pozwolę, aby jej przeszłość ujrzała światło dzienne.

— Ale co to może być, skoro aż tak może to wszystko zniszczyć?

Wskazał jej głową na krzesła stojące za blatem biurka, żeby za nim usiedli. To była rozmowa na dłuższą chwilę.

***

Leżała na kanapie wpatrując się w sufit, odkąd Aidy wyszła. Cały czas myślami była przy Nicholasie. Musiała się liczyć z tym, że już nigdy nie będzie mogła go dotknąć. Pocałować, ani przytulić i będzie musiała pogodzić się z kolejną porażką. Na samą myśl, coś ją ścisnęło w klatce piersiowej.

Nagle usłyszała dźwięk telefonu. Nie miała ochoty odbierać. Domyślała się, kto to może być, ale ostatecznie przeciągnęła zieloną słuchawkę i przytknęła telefon do telefonu, nie odzywając się.

— Nieźle Nicholas załatwił mojego wspólnika — usłyszała jej perfidny głos, na który skrzywiła się. Od razu chciała się rozłączyć, ale była ciekawa, co ma do powiedzenia. — Widzę, że posłuchałaś. To dobrze. Mam drogę wolną do faceta, na którego nie zasługujesz. Ale jest jeden problem. Nie zamierza sobie ciebie odpuścić, a dopóki go do siebie nie zniechęcisz, prawda o tobie wisi na włosku. A raczej wątpię, że chcesz, żeby ktoś wiedział, że kogoś zabiłaś.

Podniosła się do pół siadu, czując, jak jej dłonie zaczynają drżeć, a nieprzyjemny dreszcz przerażenia przechodzi przez jej ciało. Ta kobieta była nieobliczalna i najwyraźniej naprawdę miała kontakty tam, gdzie normalny człowiek ich nie miał.

— Zaskoczona, że wiem? — zaśmiała się ironicznie, lecz nadal nie zamierzała nic jej odpowiadać, słuchając, co ma do powiedzenia. — Niezbyt dobre ma zabezpieczenia twój zakład. Łatwo dojść do informacji. Już dawno nie byłaś na kontroli, co? A może dawno nie miałaś dostępu do narkotyków i na razie ci to nie potrzebne? Jak chcesz, to ci niezłe działki załatwię. Może nawet jacyś faceci będą chętni, abyś im dała dupy za działeczkę. Co ty na to?

ObietnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz