42

472 17 18
                                    

Siedziała na parapecie, obserwując rozgwieżdżone niebo. Nie mogła spać, odkąd wtuliła się w gorące ciało Nicholasa. Myślała, że zmęczenie od razu znuży ją do snu, ale tak się nie stało. Mężczyzna zasnął, za to ona nie potrafiła. Ciągle w głowie huczały jej słowa Nicholasa Nie uwolnisz się ode mnie, Isabella. Sprawiały, że czuła przyjemne ciepło rozlewające po jej ciele i ucisk w klatce piersiowej, bo naprawdę tego zapewnienia potrzebowała.

Pragnęła, aby ktoś, albo coś, dało jej znak, że może ryzykować. Że może mu wyjawić całą prawdę i stworzyliby prawdziwy związek. Nie kochała go. To było zbyt duże słowo jak na nią, mimo to chciała, żeby był dla niej kimś więcej. Kimś, kto będzie szedł u jej boku i nadawał jej życiu sen. Po wszystkich przejściach zgotowane przez los, nie spodziewała się, że kiedyś na jej drodze pojawi się człowiek, który wszystko zmieni. Człowiek, który sprawi, że w końcu pozna, co to oznacza prawdziwe szczęście. Co to znaczy mieć prawdziwe uczucia. Co to znaczy reagować na czyjąś bliskość, czyiś dotyk. Że ktoś zainteresuje się nią do takiego stopnia, jak Nicholas. 

Kiedy tak wpatrywała się w jego tęczówki, doszukując się w nich zapewnienia, że naprawdę nie odejdzie, postanowiła sobie, że nie tylko związek zadecyduje o prawdzie. A o prawdzie zadecyduje miłość. Jeżeli go pokocha, wtedy już nie będzie odwrotu. Czuła, że jest coraz bliżej tego, żeby tak się stało. 

Nigdy naprawdę nie kochała, ale jeżeli tak wyglądała miłość, to była w stanie dla niej zaryzykować. Była w stanie stanąć twarzą w twarz z Nicholasem i powiedzieć całą prawdę, z cichą nadzieją, że rozumie. Złamać swoją cholerną obietnicę i zacząć wszystko od nowa. Tyle, że na to było jeszcze za wcześnie. Musiała być pewna jego, jak i swoich uczuć, a nie kierować się tylko pożądaniem.

- Kochanie...? - usłyszała cichy zachrypnięty głos wypełniający Nicholasa pokój. Na dźwięk wypowiadanych przez niego słów, zadrżała, po czym obróciła głowę, a tuż przed nią pojawił się półnagi mężczyzna. Przejechał dłońmi po zmęczonej twarzy, a smuga światła księżyca oświetliła jego umięśnioną klatkę piersiową. Na sam ten widok tętno jej przyspieszyło, a po karku przeszedł przyjemny dreszcz. Mogła wpatrywać się w niego godzinami, napawając widokiem. - Wszystko w porządku?- spytał i nawet w ciemności, w której jego oczy były wręcz czarne, widziała jego troskę.

- Po prostu nie mogłam spać - wyjaśniła, zeskakując z parapetu na podłogę. - Przepraszam, jeżeli cię obudziłam.

- Obudziłem się, bo ciebie nie było - odpowiedział, jednym ruchem przyciągając do siebie. Nachylił się, a jego oczy zabłyszczały niebezpiecznie, taksując ją intensywnym spojrzeniem. - Nie myśl tyle, tylko chodź spać - poprosił, a jego kącik ust uniósł się. Jego słowa sprawiły, że czuła, jak rozpływa się od środka, a w jej brzuchu pojawia się przyjemny skurcz.

- Już się za mną stęskniłeś? - mruknęła, układając dłonie na jego klatce piersiowej. Na jej gest zadrżał, a pod palcami poczuła jak napina wszystkie mięśnie. - Nie było mnie chwilę w łóżku, a ty...

- I to wystarczy - uciął jej słowa stanowczym głosem, na co spojrzała na niego zaskoczona. - I to wystarczy, abym nie mógł znieść, że ciebie nagle nie ma. Że nagle postanowiłaś uciec, bo boisz się, że to ja pierwszy to zrobię.

Uchyliła wargi, otwierając szeroko oczy. Słyszała w jego głosie szczerość, a jego twarde spojrzenie przeszywało ją na wylot, paląc jej skórę. Mówił jej wiele rzeczy, ale czegoś takiego jeszcze nie słyszała. Ona bała się, że ją zostawi, a on bał się, że ona jego zostawi, gdzie to Isabella miała wiele do ukrycia. Czy to było potwierdzeniem, że naprawdę mogła mu zaufać?

Milcząc, uniosła się na palcach, łącząc ich usta ze sobą w krótkim pocałunku. Nie była w stanie nic mu odpowiedzieć. Poruszył ją dogłębnie, dając jeszcze większą nadzieję, za co musiała mu podziękować.

ObietnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz