20

601 28 20
                                    

Z racji, że prawdopodobnie w środę wyjeżdżam, nie wyrobię się z kolejnym rozdziałem, więc następny pojawi się dopiero za dwa tygodnie.

Miłego czytania :)

***

Wysiadła z samochodu i nabrała głęboko powietrza do płuc. Zatrzasnęła drzwi i przytrzymała rozpiętą kurtkę, którą rozwiewał lekki wiatr. Widząc po przeciwnej stronie czerwonego jeepa, niechętnie ruszyła w jego stronę. Avie opierała się o drzwi wozu, spoglądając w telefon, a Nicholas palił papierosa ze wzrokiem utkwionym w nią, co wprawiało ją w dekoncentrację.

— Nie szkoda ci zdrowia? — zagadnęła go, krzyżując z nim wzrok. 

— Martwisz się? — odparował, na co wywróciła oczami, pozostawiając jego słowa bez komentarza. — Uwierz mi, Isabelle — zaciągnął się ostatni raz, po czym pstryknął niedopałkiem, zmniejszając dzielącą ich odległość. — Jeżeli to ma spowodować, że będziesz spędzać ze mną więcej czasu, rzucę to w cholerę — kontynuował, stając tuż przed nią. 

Wstrzymała oddech, przełykając ślinę. Zaczynała żałować, że w ogóle do nich podeszła.

— Jesteś idiotą, Nicholas.

— Idiotą, który na ciebie działa — parsknął, unosząc zaczepnie kącik ust. 

Nabrała powietrza do płuc, wzdychając, a sapnięcie wydobyło się  jest ust. Musiała ulotnić się stąd jak najszybciej, inaczej oszaleje. 

— Od dzisiaj kończymy o godzinie osiemnastej — poinformowała dziewczynę, przykuwając jej uwagę. Wyglądała, jakby co najmniej została oderwana od czynności niecierpiącej zwłoki i nie miała pojęcia, o czym jej szefowa mówi. — Pracę, Avie — spojrzała na nią znacząco.

— To się doskonale składa — odpowiedział za blondynkę Nicholas, a na sam dźwięk jego głosu,  wywróciła oczami, unosząc pytająco brew. — Możemy bez problemu dzisiaj się spotkać i to o normalnej godzinie. Chcąc nie chcąc, musisz się zgodzić. Mamy umowę.

— Ale nie było w niej nic o codziennym widywaniu się — przypomniała mu. Naprawdę chciała dzisiaj odpocząć, a kolejne emocje po spotkaniu z nim jej nie pomogą. Jeszcze nie przemyślała swojej taktyki, jak nie reagować na jego bliskość. Oczywiście nie musiała się zgadzać, tylko wtedy upewniłaby go, że miał na nią wpływ.

— Trudno — wzruszył ramionami, posyłając jej zadowolony uśmiech. — Przygotuj się, że dzisiaj zabieram cię na randkę, we dwoje — uściślił, patrząc na nią spod wachlarzu długich rzęs. — Chyba, że się czegoś boisz.

— Po pierwsze — uniosła palec wskazujący — nie chodzę na randki, a po drugie — uniosła środkowy palec. — Niczego się nie boję.

— W takim razie czekam na ciebie po pracy — przejechał językiem po wargach, odsuwając się od drzwi samochodu, aby je otworzyć. — Jeżeli odjedziesz, to dla mnie jednoznaczne, że stchórzyłaś i się czegoś boisz.

— Kto w ogóle powiedział, że akurat dzisiaj mam dla ciebie czas? — uniosła pytająco brew, próbując obrócić sytuację na swoją korzyść. — Może mam już jakieś plany?

— Owszem, masz — odpowiedział, a w jego oczach pojawił się błysk, który oznaczał, że już postawił na swoim i nie przyjmował żadnej odmowy. — Czekam na ciebie w warsztacie. Avie cię zaprowadzi.

— W warsztacie? — odezwała się w końcu blondynka, otwierając szeroko oczy, na co Isabelle uniosła pytająco brew, nie rozumiejąc jej reakcji. Widząc, jak wymieniając między sobą spojrzenia, nagle poczuła się jeszcze bardziej niekomfortowo i postanowiła to przerwać.

ObietnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz