Wierciła się w łóżku, próbując zasnąć. Odkąd się położyła, nie mogła zmrużyć oczu, mimo że czuła ciepło bijące od ciała mężczyzny i bezpieczeństwo, które tylko on był w stanie jej dać. Jego bliskość, dzięki której wszelkie koszmary jej nie nawiedzały i mogła spać spokojnie. Lecz nie dzisiaj. Wszystkie kotłujące w niej emocje nie pozwalały jej na to, a myślami cały czas była przy temacie, którego już więcej nie poruszali.
Powrót Mii. Dziewczyny, która wzięła sobie za cel zniszczenie jej szczęścia i nie tylko szczęścia, ale również i jej. Słysząc z jej ust, że jest w stanie dowiedzieć się wszystkiego, to ją sparaliżowało. W duchu miała nadzieję, że nie miała takich możliwości. Że nie zdobędzie informacji, które były ściśle tajne. Ale w tych czasach wszystko było możliwe. I podejrzewała, że to się stanie niebawem i to zanim odważy się powiedzieć Nicholasowi prawdę o swojej przeszłości.
Dźwięk wibracji jej telefonu rozniósł się po pomieszczeniu, na co zmarszczyła czoło, nie mając pojęcia, kto o tej porze mógłby do niej dzwonić, oprócz Chrisa. Chyba że znowu pracował i chciał jej o czymś powiedzieć, to mogłaby to zrozumieć, dlatego od razu zabrała się za telefon, nie patrząc, kto dzwoni. Czego od razu pożałowała, kiedy tylko usłyszała w słuchawce przepełniony jadem głos.
— Wiem, że jesteś u niego — Mia cedziła przez zaciśnięte zęby. Ten głos, mimo że usłyszała raz, poznałaby wszędzie. Wrył się w jej umysł wraz ze świadomością, że jeszcze nie raz go usłyszy, ale nie spodziewała się, że do tego dojdzie w nocy. — I wiem, że Nicholas na pewno śpi, więc możemy sobie porozmawiać jak kobieta z kobietą.
— Czego chcesz? — wysyczała, zerkając kątem oka na bruneta, czy aby na pewno się nie obudził. Lecz tylko poruszył się niespokojnie.
— Jeżeli nie odpuścisz sobie Nicholasa, twoja prawda wyjdzie na jaw. I to nie tylko przed nim, a przed całym miastem i skończy się twoje ukrywanie, twoja księgarnia pójdzie na dno. Raczej nikt nie będzie chciał przychodzić do kogoś, kto ma coś za uszami. Nikt bez powodu nie ucieka. Nikt bez powodu nie ma tajemnic.
— I myślisz, że tak łatwo odpuszczę, bo ty mi każesz? — prychnęła z niedowierzaniem, mimo że w środku odczuła strach. Wiedziała, że jeżeli to wszystko się rozejdzie, jej księgarnia będzie skończona. Nie dość, ze księgarnia, ale ona również.
— Ja cię tylko ostrzegam. Masz czas do jutra, ani godziny dłużej — warknęła, po czym połączenie zostało zerwanie. Miała niewiele czasu do powiedzenia Nicholasowi prawdy. Tak niewiele czasu, aby to wszystko się zakończyło. Tylko teraz co innego było najgorsze. Prawda przed Nicholasem i zaryzykowanie związkiem, a prawda, która zniszczy całej jej dotychczasowe życie, które tutaj stworzyła. Czy miłość była tego warta? Nie wiedziała, ale wiedziała jedno. Że rano jej już nie może tutaj być. Że teraz musi wrócić do domu, nie informując o tym Nicholasa.
***
Otworzył oczy, poruszając ręką, aby wyczuć bliskość dziewczyny, przy której wczoraj zasnął, lecz nie wyczuł nic. Pustka. Miejsce było zimne, jakby wcześniej jej nie było. Od razu się obudził, podrywając do pół siadu, po czym przetarł zaspane oczy, rozglądając się. Możliwe, że pojechały już z Avie do pracy, tyle że nie miał pojęcia, która jest godzina. Okno było zasłonięte, telefon nie wiedział, gdzie zostawił, więc jedyne, co mu pozostało to wstać i się upewnić, że pojechały do pracy.
Wyszedł z pokoju, po czym usłyszał obijanie się naczyń o siebie. Uśmiechnął się pod nosem, mając świadomość, że może to być Isabella, ale uśmiech od razu zszedł mu z twarzy, kiedy zobaczył, że to Avie.
— Widziałaś Isabelle? - spytał od razu, na co dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona, jakby zastanawiała się, czy pyta poważnie. — Czyli nie — odpowiedział sam sobie, po czym podszedł do wyspy kuchennej, siadając na krześle. — Byłem pewien, że spaliśmy razem, a rano się budzę i jej nie ma.
CZYTASZ
Obietnica
RomanceZłożenie obietnicy wymaga wielu poświęceń, w których nie zawsze postępujemy słusznie. Isabella Davim wraz ze skończeniem odwyku, wyprowadza się z rodzinnego miasta, aby uciec od ciężkiej przeszłości, toksycznych ludzi, rodziców, którzy nigdy jej ni...