ROZDZIAŁ 2

421 10 0
                                    

- Na lotnisko Chopina! - wykrzyczałam do kierowcy taksówki.

Postanowiłam pojechać taryfą zamiast tramwajem, czy autobusem. Obawiałam się, że mogłabym się spóźnić przypadkiem na samolot. Nie chciałam tego. Obudziłam się dobre pół godziny przed budzikiem i od razu zaczęłam szykować się do wyjścia. Zabrałam torbę ze swoimi rzeczami i opuściłam hotel. Stamtąd udałam się prosto do swojego mieszkania. Podczas przeprowadzki do Meg zapomniałam spakować paszport. Musiałam więc po niego wrócić. Przy okazji przebrałam się w wygodne rzeczy, a do torby zapakowałam ubranie na pogrzeb. Gotowa mogłam pojechać na lotnisko.

- Jesteśmy na miejscu! - usłyszałam głos kierowcy.

Spojrzałam przez okno. Faktycznie staliśmy już na lotnisku. Droga strasznie szybko upłynęła. Zdecydowanie szybciej niż jakbym jechała tramwajem albo autobusem. W ten sposób zyskałam dodatkowe minuty. Miałam więc dobre dwie godziny do odlotu.

- Dziękuję bardzo! - podałam mężczyźnie kilka banknotów i wysiadałam z samochodu.

Odprawa przeszła sprawnie, przez co mogłam pozwolić sobie na zjedzenie w spokoju śniadania. W jednym ze sklepików kupiłam kanapkę oraz wodę i pochłonęłam wszystko w poczekalni. W końcu usłyszałam, że mogę wsiąść na pokład swojego samolotu.

Poczułam ulgę, jak tylko zajęłam swoje miejsce i zapięłam pas. Zdążyłam. Odetchnęłam.

- Lecę do ciebie Chris! - wyznałam, jak tylko samolot odbił się od ziemi.

- Przepraszam! - poczułam delikatne szarpnięcie. Uchyliłam powieki i zobaczyłam przyglądającą mi się kobietę. - Chciałam poinformować, że za chwilę będziemy lądować. - spostrzegłam, że była to jedna ze stewardess.

- Dobrze. Dziękuję. - kobieta posłała mi uśmiech i odeszła.

Podróż minęła bardzo szybko. Miałam wrażenie, że dopiero co wystartowałam z Polski, a już byłam w Portugalii. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. To było tak niespodziewane. Całe szczęście, że kobieta mnie obudziła. Teraz pozostała mi tylko przesiadka do drugiego samolotu i za jakieś dwie godziny będę w Hiszpanii. Już tak niewiele brakuje, żeby dotrzeć na miejsce.

Siedząc w samolocie do Hiszpanii, usłyszałam wibrację w telefonie. Spojrzałam na ekran. Ivan przysłał mi wiadomość:

Hej, chciałem się upewnić, czy będziesz na czas. Ivan.

Szybko wystukałam palcami na dotykowej klawiaturze wiadomość zwrotną i wyłączyłam telefon zgodnie z prośbą jednej ze stewardess. Upchnęłam go do torebki i rozsiadłam się wygodnie.

Lot do Hiszpanii zdecydowanie mi się dłużył. Tak jak do Portugalii upłynął mi bardzo szybko, tak do Hiszpanii miałam wrażenie, że leciałam już z dobre osiem godzin. A przecież lot miał trwać niecałą godzinę. Z każdą kolejną minutą coraz bardziej się niecierpliwiłam. Nie mogłam usiedzieć nawet pięciu minut w jednej pozycji. Chciałam już dotrzeć na miejsce.

W końcu moje prośby zostały wysłuchane, bo samolot zaczął podchodzić do lądowania. Jak tylko podwozie dotknęło pasa, wiedziałam już, że moja tortura dobiegła końca.

Jak tylko opuściłam samolot, w moim brzuchu zaczęło się istne wariactwo. Pierwsze gdzie się udałam to do toalety i zwymiotowałam całe śniadanie.

- Cholerne mdłości! - przeklęłam pod nosem, posyłając wstrętny widok w rury kanalizacyjne.

Wstałam i na chwiejnych nogach podeszłam do umywalki. Przemyłam twarz chłodną wodą i próbowałam uspokoić zawroty głowy.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam zaniepokojony damski głos.

Spojrzałam na stojącą obok kobietę. Była o kilka lat starsza ode mnie. Miała ciemniejszą karnację i gęste, czarne włosy związane w dwa warkocze.

- Tak. Wszystko dobrze. - odpowiedziałam po angielsku i posłałam jej uśmiech.

- Może zadzwonię po karetkę? Jest pani strasznie blada. - kobieta nie odpuszczała.

- Nie trzeba. Naprawdę nic mi nie jest. - próbowałam się jej pozbyć, ale nadaremno. Kobieta była nieugięta.

W końcu spostrzegłam przy jej boku niską dziewczynkę. Miała jakieś dwa latka. Była czystą kopią matki. Ubrana w błękitną sukienkę i białe sandałki prezentowała się wspaniale, wręcz przepięknie. Jej dziecięca twarzyczka była taka radosna i beztroska. Była śliczna i niewinna.

Odruchowo dotknęłam ręką brzucha, obserwując, jak kobieta pomogła swojej córeczce umyć ręce. Widziałam jednak, jak kątem oka zerkała co jakiś czas na mnie. Mnie też coś takiego będzie czekać niedługo. Ciekawe czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka? Zastanawiałam się.

- Jest pani w ciąży? - usłyszałam głos kobiety. Wpatrywała się we mnie.

- Tak. - kiwnęłam głową.

- Teraz już rozumiem skąd te mdłości. Który tydzień? - wskazała ręką na mój brzuch, którego na całe szczęście nie było jeszcze widać.

- Dziewiąty. - odpowiedziałam.

- To wszystko jasne. Początek nie należy do przyjemnych. Pamiętam, jak sama byłam. Na początku wymiotowałam prawie codziennie. Później to ustało.

- Miejmy nadzieję, że ze mną będzie podobnie. - nie mogłam oderwać wzroku od dziewczynki. Była taka piękna i delikatna. - Przepraszam, ale muszę już iść. Spieszę się. - wyminęłam ją, nie mogąc znieść dłużej tego widoku.

NIEZAPOMINAJKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz