ROZDZIAŁ 18

380 8 0
                                    

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zgodziłaś się na tę sesję! - zapiszczała wesoło Maria.

- To ja się cieszę, że mi zaproponowałaś wzięcie w niej udziału. To będzie dla mnie wspaniała pamiątka! - uśmiechnęłam się do niej.

- Miałyśmy piękne suknie, makijaż i fryzury. Zdjęcia z pewnością wyszły wspaniale. - była wyraźnie podjarana.

- Też tak uważam. Wyglądałyśmy jak księżniczki. - zaczęłam się zbierać do wyjścia.

- Nie mogę się już doczekać, aż otrzymamy zdjęcia! - niewiele brakowało, a zaczęłaby skakać na środku garderoby, w której niecałą godzinę temu szykowałyśmy się do sesji. - Oprawione w ramkę i powieszone będą ślicznie wyglądać.

- Też tak uważam! - opuściłyśmy studio, w którym odbywała się sesja.

- Trevor już jest! - zaczęła ciągnąć mnie w kierunku czarnego samochodu.

- I nie tylko on! - burknęłam pod nosem, widząc stojące za nim drugie auto.

Pomaszerowałam za Marią i wskoczyłam na tylne skórzane siedzenie Mercedesa.

- Do domu Trevorze! - powiedziała Maria, zapinając pas.

- Mario, czy wiadomo coś w sprawie Chrisa? Ruszyło coś? - odkąd przyleciałam do Hiszpanii, miałam ochotę zadać to pytanie.

- Z tego, co wiem to chyba nie. - posmutniałam, słysząc je słowa. - Ale... - nadzieja powróciła, kiedy usłyszałam to słowo. - ... jakiś tydzień temu Philip z Barrowsem pojechali do tego domku, który dostałaś w spadku.

- Po co?! - zdziwiłam się.

- Właśnie nie wiem do końca. Philip tylko powiedział mi, że musi wyjechać, bo ma tam coś do załatwienia. Jak zapytałam co takiego, to powiedział mi tylko, że nic ważnego, co musiałabym wiedzieć.

- Myślisz, że to może mieć jakikolwiek związek z Chrisem?

- Nie wydaje mi się. Owszem Chris przepisał ci ten domek w spadku, ale co on mógłby wnieść ciekawego do sprawy jego śmierci? Nic! - sama sobie odpowiedziała na to pytanie.

- Chyba masz rację.

- Wydaje mi się, że pojechali zobaczyć, w jakim stanie jest ten domek. Z tego, co Philip mi wcześniej mówił, ten dom nie jest w najlepszym stanie. Wymaga solidnego remontu. Może pojechali zobaczyć, ile wyniesie jego remont!

- A Marrow coś więcej wyznał?

- Niestety nic. Po rozmowie z tobą zamknął się w sobie i nic więcej już nie powiedział na przesłuchaniach.

- Gdzie on jest teraz?! Wiesz może?

- Z tego, co wiem, to jak tylko wyszedł z więzienia, poleciał na jakiś cmentarz, a później wrócił na Bahamy.

Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Od razu domyśliłam się, na jaki cmentarz poleciał. Zapewne pojechał odwiedzić grób córki. Na jakiś czas o tym całkowicie zapomniałam. Teraz znowu ta informacja we mnie uderzyła niczym grom z jasnego nieba i nie dawała spokoju. Było mi szkoda Marrowa. Stracił nie tylko jedyną córkę, ale z tego, co wiem również jedyne dziecko. Och Chris! Coś ty najlepszego zrobił?! Położyłam dłoń na brzuchu.

- Chciałabym pojechać na cmentarz! - zwróciłam się do Trevora.

- To chyba nie jest najlepszy mo...

- Zawieź mnie tam! - przerwałam mu. - Teraz! - byłam stanowcza i pewna swego.

Trevor, słysząc mój oschły ton, wziął krótkofalówkę i wezwał przez nią swojego szefa, by poinformować go o nagłej zmianie trasy. Ten dało się wyczuć w jego głosie, niechętnie na to przystał. Ostatecznie pozwolił nam pojechać na cmentarz, a dokładniej mnie.

Widząc, że zaczęliśmy kierować się w stronę cmentarza, rozluźniłam się.

- Źle robisz. Oni chcą cię chronić. To ich praca, a ty im ją utrudniasz. - odezwała się Maria.

- Do tej pory jakoś radziłam sobie bez ochrony. - odpowiedziałam chłodno.

- Do tej pory nie byłaś w ciąży i nikt cię nie śledził. - wyznała równie chłodnym tonem i odwróciła głowę w kierunku szyby.

Zapewne moja nagła zmiana nastroju nie spodobała się jej i wolała uniknąć jakiejkolwiek kłótni ze mną. Westchnęłam, kiedy dotarło do mnie, że wyżyłam się nie na tej osobie, na której powinnam. Nawet nie wiem, skąd ten nagły chłód we mnie się wziął. Mój dobry nastrój momentalnie uległ zmianie, a to wszystko przez Chrisa i świństwo, jakie zrobił. Może faktycznie nie przewidział, że to się tak może skończyć! Może nie wiedział, że Laura tak bardzo się załamie po rozstaniu! Może nie przewidział, że zapije się na śmierć... Ale kurwa! Takich rzeczy się nie robi! Nie należy bawić się czyimiś uczuciami! Przecież doskonale wiedział, że ona go kocha! Na samą myśl, że również i ze mną mógł tak postąpić, zrobiło mi się słabo. Nawet na moment zwątpiłam w jego uczucie. Na szczęście tak bardzo, jak go kocham i wierzę w jego miłość do mnie, tak szybko to zwątpienie z mojej głowy zniknęło. Wiedziałam, że mimo złości, jaka mnie ogarnia, muszę wierzyć w jego szczere uczucie.

Widząc, że wjechaliśmy na parking przy cmentarzu, odpięłam pas.

- Zostań! - wypaliłam, kiedy Maria otwarła drzwi po swojej stronie, by pójść ze mną. - Chcę iść sama. Proszę! - wysiliłam się na zwrot grzecznościowy i uśmiech.

- Dobrze. - kiwnęła głową i zamknęła drzwi.

- Dzięki. - wysiadłam z auta i widząc przed sobą dwóch ochroniarzy gotowych do tego, żeby pójść za mną, wypaliłam: - Chcę iść sama! - wysyczałam przez zaciśnięte w złości zęby.

- Proszę wybaczyć, ale mamy rozkaz iść z panią. - odezwał się jeden z nich.

- Na cmentarzu mi się raczej nic nie stanie! - czułam narastającą złość.

- Nie możemy ryzykować. Dopóki nie dowiemy się, kto panią śledzi, nie może pani chodzić sama. - dodał drugi.

NIEZAPOMINAJKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz