ROZDZIAŁ 11

355 10 0
                                    

24 grudnia

- Wesołych Świąt! - wykrzyczał mój kochany tatko, wnosząc w górę swój kieliszek z białym winem.

- Wesołych Świąt! - wykrzyczeliśmy i stuknęliśmy się kieliszkami.

- Słonko, nie rób takiej miny. - mama zwróciła mi uwagę, kiedy krzywiąc się, opróżniłam kieliszek napełniony wodą zamiast alkoholem. - W ciąży nie można pić alkoholu! - położyła dłoń na moim brzuchu.

- Wiem przecież mamo, ale już mogliście mi nalać jakiegoś szampana bezalkoholowego, a nie wodę! - odstawiłam załamana kieliszek.

- Może prezenty ci poprawią humor! - usłyszałam śmiech taty. - Jak byłaś mała, najbardziej na to czekałaś.

- I tak jest po dziś! - spojrzałam na górę prezentów otaczającą choinkę, a oczy mi zabłyszczały z radości, jakbym dostrzegła w tych kolorowych pudełkach skarb.

Co jak co, ale tego roku stos prezentów przewyższał wszystkie poprzednie. Nie pamiętam, czy w poprzednich latach widziałam aż tyle paczek. Nasza piękna choinka, której czubek sięgał aż po sam sufit, otoczona była z każdej strony jakimiś kolorowymi pakunkami z motywem bożonarodzeniowym. Były różnej wielkości i w różnym kształcie. Jak co roku strasznie byłam ciekawa tego, co znajdowało się w środku.

- No to dalej! W tym roku ty rozdajesz! - zadecydował tata i odszedł na bok, dając mi w ten sposób wolną drogę do choinki, a dokładniej do prezentów.

Tradycją naszą było, że co roku losowaliśmy karteczki. Ten, kto wylosował karteczkę z obrazkiem Świętego Mikołaja, rozdawał prezenty. Tego roku obeszło się bez losowania. Pierwszy raz decyzja została podjęta bez jakichś tam karteczek.

Nie wahając się ani chwili, ruszyłam w stronę choinki. Złapałam pierwszy lepszy prezent i spojrzałam na karteczkę z widniejącym na niej imieniem.

- Och, to się nazywa mieć szczęście. - załamałam się, kiedy nie zobaczyłam na karteczce swojego imienia. - Mamo, to dla ciebie! - podałam swojej rodzicielce niewielkie pudełko zapakowane w błyszczący czerwony papier.

- Dziękuję skarbie. - mama wzięła ode mnie pakunek i ochoczo zaczęła rozrywać papier równie ciekawa tego, co było w środku jak wszyscy wokół. - Och! Jaki piękny! - wykrzyczała i trzęsącymi się rękoma wyjęła z pudełka złoty zegarek.

- Cieszę się, że ci się podoba. - usłyszałam głos ojca.

- Nie powinieneś był go kupować. Kosztował fortunę! - wyraźnie zaskoczona patrzyła to na prezent, to na swojego męża.

- Widziałem, jak bardzo ci się podobał. Nie mogłem inaczej. Musiałem go kupić. - tata tylko wzdrygnął ramionami.

Mama, słysząc jego słowa, wzruszyła się i rzuciła się na męża, okazując mu swoją wdzięczność w postaci słodkiego całusa pełnego miłości.

- Dziękuję! - po wszystkim uśmiechnęła się i od razu nakazała mojemu ojcu zapiąć sobie to piękne cacuszko na ręce.

- Teraz czyja kolej?! - zapytał tata, kończąc zapinać mamie zegarek.

- Yyyy... - byłam tak zachwycona tym, co przed chwilą miało miejsce, że na pewien czas zapomniałam o prezentach. Zdezorientowana wzięłam pierwsze lepsze pudełko i odczytałam imię z kartki. - Claudia!

Czas przy rozpakowywaniu prezentów jak zawsze wywołał dużo emocji, wzruszeń i śmiechu. Każdy dostał coś, o czym skrycie marzył, co sprawiło mu radość, ale również coś, co go zaskoczyło. Również i ja z radością podziwiałam markową torebkę, którą dostałam od Claudii, biżuterię, którą dostałam od taty, perfumy, które dostałam od mamy i ...

- Zapomniałaś o tym największym! - odezwał się tata, wskazując ręką na ogromnych rozmiarów karton ukryty za choinką.

Jak mogłam go przeoczyć? Zastanawiałam się. Ostrożnie podeszłam do niego i z zaskoczeniem odkryłam na nim swoje imię.

- Ciekawe od kogo to? - wypaliła mama.

Sądząc po jej minie, domyśliłam się, że to również był prezent od rodziców. Uśmiechając się szeroko, wzięłam się za jego rozpakowanie.

Złapałam za szeroką wstążkę i rozwiązałam wielką czerwoną kokardę, która widniała na górze prezentu, po czym zerwałam złoty papier i zaniemówiłam, kiedy moim oczom ukazał się obrazek przedstawiający to, co znajdowało się w środku kartonu.

- Nie wierzę własnym oczom! - wypaliłam i rozerwałam karton w trybie natychmiastowym. Spociłam się przy tym i namęczyłam, ale w końcu dałam radę dostrzec zawartość.

- Pomogę ci! - odezwał się tata i podszedł do mnie, by następnie wyjąć z wielkiego kartonu...

- Wózek! - wyszeptałam, nie dowierzając własnym oczom. - Dostałam wózek! - wzruszyłam się na widok znajomego wózka, który z zachwytem oglądałam w Hiszpanii podczas wspólnych zakupów z Meg i Claudią. - Dziękuję! Skąd wiedzieliście? - rzuciłam się na tatę.

- Ale... - tata odsunął się ode mnie wyraźnie zszokowany. - Córuś to nie od nas prezent. - spojrzał na mamę, która potwierdziła słowa swojego męża.

- Claudia? - spojrzałam na dziewczynę, która przyglądała się wózkowi z podobnym szokiem na twarzy, który był widoczny u mnie.

- Ja też go nie kupowałam. - wyznała.

- W takim razie od kogo... - nie zdążyłam dokończyć, bo w tym momencie rozbrzmiał dzwonek telefonu. Widząc na ekranie smartphone imię przyjaciółki, odebrałam telefon.

NIEZAPOMINAJKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz