- Gotowa?! - wykrzyczała Maria, kiedy wsiadłam do samochodu.
- Tak! - odpowiedziałam radośnie i zapięłam pas. - Już nie mogę się doczekać! - niski dach w aucie powstrzymywał mnie od tego, by zacząć skakać.
- W takim razie jedziemy! - zwróciła się do kierowcy.
- Claudii nie ma? - spostrzegłam, że nigdzie jej nie było.
Maria spuściła wzrok na swoje splecione ręce.
- Nie chciała z nami jechać. - odparła smutno.
- Jasne. Powinnam była się tego domyślić. - zrobiło mi się przykro.
- Nie smuć się. Daj jej jeszcze trochę czasu. Jestem pewna, że wszystko się jakoś ułoży. - próbowała mnie pocieszyć.
- Jak mam się nie smucić, kiedy w najważniejszych chwilach mojego życia nie ma przy mnie bliskich mi osób?! - czułam napływające do oczu łzy. - Meg i moi rodzice są w Polsce, a Claudia się do mnie nie odzywa. - pociągnęłam nosem i starłam łzę, która spłynęła mi po policzku.
- Och skarbie! Nie płacz! - przytuliła mnie do siebie. - Wiesz, że Meg i twoi rodzice nie mogli zostać ta długo. Przylecą przecież na twoje wesele.- Wiem, ale i tak mi smutno, że nie ma ich przy mnie. Zawsze myślałam, że Meg i moja mama będą razem ze mną wybierać suknię ślubną.
- Czasem los lubi nam płatać figle. - zaczęła mnie uspokajająco głaskać po plecach.
- Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną. - spojrzałam na nią.
- Zawsze możesz na mnie liczyć. - uśmiechnęła się do mnie.
Nie mówiąc nic więcej, przytuliłam się do niej.
- Och! - skuliła się nagle.
- Wszystko w porządku?! - zaniepokoiłam się.
- Tak, tak. Po prostu Chrisek jest dzisiaj bardziej żywy. Chyba wyczuwa, jak szalony będzie dzisiejszy dzień. - zaśmiała się. O dziwo udało jej się wywołać uśmiech na mojej twarzy.
- Zacznijmy tutaj! - weszliśmy do jednego z pierwszych salonów sukni ślubnych.
Na wejściu przywitały nas pracownica i właścicielka salonu.
- Szukamy sukni ślubnej dla ciężarnej. - wyjaśniłam.
- Oczywiście. Proszę tędy! - zaczęła nas prowadzić w głąb swojego salonu.Maria, krzywiąc się z bólu, który zadawało jej dziecko, opadła na wygodną czerwoną sofę. Obok niej natychmiast zjawiła się pracownica z zapytaniem, czy coś podać. Właścicielka natomiast zaczęła pokazywać mi suknie ślubne. Wszystkie były piękne, jednak zdecydowałam się przymierzyć tylko trzy.
- Jesteś już gotowa, Złotko? - usłyszałam głos właścicielki dobiegający zza kotary.
- Tak. - odparłam i wyszłam na salon, by pokazać się Marii.
- Jest śliczna. - odparła Maria, lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Co myślisz?! - zaczęłam się przeglądać w lustrze.
- Myślę, że chciałabym cię zobaczyć w następnej. Ta jest ładna, ale mam wrażenie, że za bardzo ci spłaszcza biust.
- Taaa! - spojrzałam na swoje piersi. - Miałam problem, żeby je jakoś ładnie ułożyć. Są za duże. - próbowałam naciągnąć materiał sukienki na piersi, jednak bardziej już się nie dało. - Cholera! Idę przymierzyć następną! - wściekła ruszyłam w kierunku przebieralni.
- Spokojnie to dopiero pierwsza suknia! - wykrzyczała za mną Maria.Dwie kolejne okazały się również nietrafione. Druga, którą przymierzyłam, była ładna, jednak nie odpowiadał mi jej kolor, a trzecia w ogóle nie nadawała się dla kobiety w zaawansowanej ciąży. Niestety, ale dość sporych rozmiarów brzuch powodował, że znalezienie sukni odpowiedniej i dobrze przylegającej do ciała było misją niemożliwą. Z każdym kolejnym sklepem traciłam nadzieję, że uda mi się jakąkolwiek znaleźć. Nie chciałam pokazywać Marii swojego załamania, jednak coraz bardziej stresowała mnie myśl, że nie znajdę na czas sukienki. Niby do wesela zostały trzy tygodnie, ale i tak się tego obawiałam. A już zwłaszcza bałam się tego, że jak uda mi się jakąś suknię znaleźć, to za te trzy tygodnie mój brzuch urośnie jeszcze bardziej i nie zmieszczę się w wybraną kreację, a to spowoduję, że do ślubu pójdę w piżamie albo w dresach. Myśl ta powodowała, że chciało mi się płakać.
- Nie przejmuj się. Na pewno jakąś znajdziemy! - odezwała się Maria, kiedy jechałyśmy szukać kolejnego salonu, w którym to jeszcze nas nie było.
- Na końcu pójdę owinięta prześcieradłem! - załamana oparłam głowę o boczną szybę.
- Wiem, gdzie jeszcze możemy pojechać.
- Gdzie?! - spojrzałam na nią, a moja nadzieja na znalezienie sukni powróciła.
- Nie byłyśmy jeszcze u Agustiny Martinez.
- A kto to jest?! - nie kojarzyłam tego nazwiska.
- Jest projektantką. To ona zaprojektowała moją suknię. Może u niej znajdziemy coś odpowiedniego dla ciebie.
CZYTASZ
NIEZAPOMINAJKA
ChickLitKontynuacja "Lilia wodna" i "Kwiat lotosu" O czym byś marzyła, gdybyś właśnie pochowała swojego ukochanego? Zapewne chciałabyś w spokoju odbyć żałobę. Lilianie, jednak nie będzie to dane. Niespodziewana ciąża, brak ojca dziecka, tajemnica owiana wok...