- Mam już dość. - opadłam na jedną z ławek stojących przed sklepami w holu w jednym z hiszpańskich centrów handlowych. - To już druga galeria handlowa. Zróbmy przerwę. - spojrzałam błagalnym wzrokiem na Meg rozglądającą się dookoła siebie w poszukiwaniu kolejnych sklepów, które mogłybyśmy odwiedzić.
- Dokładnie Meg. Przerwa dobrze nam zrobi. - opadła obok mnie Claudia, równie zmęczona i bez tchu co ja.
- Ale z was słabeusze. - rzuciła Meg, wykręcając oczy na wszystkie strony. - Lil nie poznaję cię! Dawniej zakupy działały na ciebie jak energetyki.
- Dawniej nie byłam w ciąży! - przypomniałam jej.
- No dobra. Możemy zrobić przerwę, ale chodźmy do jakieś kawiarni, chociaż, a nie tak tutaj będziemy siedzieć. - wskazała ręką dookoła siebie.
- Zgoda! - odparłam równocześnie z Claudią.
Zabrałyśmy nasze torby z zakupami i udałyśmy się w stronę najbliższej kawiarni.
- Dziewczyny ostatni sklep! - odezwała się Meg, kończąc swoją latte. - Proszę was! Widziałam tam śliczne botki. Muszę je przymierzyć.
- Przecież kupiłaś już jakieś trzy pary butów. - przypomniałam jej, odstawiając na bok pustą szklankę po wodzie z cytryną.- Ale żadnych botków. Sprawdzą się idealnie w Polsce. Na samą myśl, że za tydzień będziemy znowu pławić się w luksusie, jakim jest jesienna chandra, ciągły deszcz i ziąb, mam ochotę strzelić sobie w głowę! - skrzywiła się.
Faktycznie. Wspólnie z Meg zdecydowałyśmy, że zostajemy w Hiszpanii do końca tygodnia. Później wracamy, bo Meg musi wrócić na uczelnię. Rektor uczelni wyraził przychylność wobec jej prośby o kilka dni wolnego w związku z pogrzebem, ale to wolne przeciągnęło się już o zdecydowanie więcej niż kilka dni. Obie wiemy, że jeśli Meg chce ukończyć studia i podejść do obrony, musi wrócić jak najszybciej na uczelnię i nadgonić zaległy materiał. A ja nie chciałam być osobą, przez którą Meg obleje studia. Jej rodzice nigdy, by mi tego nie wybaczyli. Zresztą ja sama, bym sobie tego nie wybaczyła. Chciałam, żeby z naszej dwójki, chociaż jej jednej się udało w życiu. Ja niestety nie byłam w stanie wrócić w tym roku na uniwersytet. Za dużo się wokół mnie działo. Nauka, sesja i obrona były ostatnimi rzeczami, których pragnęłam. Oczywiście, że było mi przykro z tego powodu, w końcu rezygnowałam z marzeń, jednak chwilowo zeszły one na dalszy plan. Miałam poważniejsze sprawy na głowie. Musiałam ułożyć swoje życie i zaplanować swoją przyszłość, która już za jakiś pięć miesięcy ulegnie całkowitej zmianie. Na szczęście miałam na koncie pieniądze zarobione w kurorcie, plus okrągłą sumkę, którą dostałam od Chrisa, w dalszym ciągu z niewiadomych mi przyczyn. Dosłownie spadły mi one jak z nieba. Dziękuję ci Chris za to, że byłeś tak uparty i nie przyjąłeś tych pieniędzy! Dzięki temu jestem w stanie zapewnić dziecku wszystko, czego będzie potrzebowało. Położyłam rękę na swoim brzuchu.
- Ty też Lil mogłabyś sobie coś kupić. Nic dzisiaj nie kupiłaś! - Meg drążyła dalej temat.
Spojrzałam na przyjaciółkę. Siedziała obrażona i wpatrywała się we mnie z grymasem na twarzy. Westchnęłam, rozumiejąc, że próbuje mnie wziąć na litość.
- Zgoda! - odparłam, na co humor Meg od razu uległ poprawie. - Chodźmy zobaczyć te botki.
- Jak już tak mówisz o tych botkach, to mogłybyśmy pójść jeszcze do jednego sklepu...
- Meg! - zirytowałam się.
- ...tylko jeszcze ten jeden i już do żadnego więcej nie będę cię ciągła. Obiecuję! Słowo harcerza!
Widząc uniesione w górę palce, odpowiedziałam:
- Dobra! Te dwa sklepy i wracamy! - wskazałam na nią palcem, dając do zrozumienia, że na więcej nie dam się już namówić.
- Jasne! - odparła Meg, uśmiechając się szeroko.
- Chodźmy w takim razie! - wtrąciła się Claudia i jako pierwsza podniosła swój tyłek ze skórzanego fotela. Razem z Meg poszłyśmy jej śladem.
Moje nogi niechętnie dały się namówić do kolejnego wysiłku. Bolały mnie strasznie, ale ostatecznie, zapomniałam o bólu. To tylko dwa sklepy! Powiedziałam do siebie i poszłam za Meg.
- Dziękuję! - odparła radośnie Meg i poderwała z lady papierową torbę, w której znajdował się karton z nowo zakupionymi botkami.
- Zwariowałaś Meg! Gdzie tyle pieniędzy wydać na buty.
- Piękne buty! - poprawiła mnie.
- Nieważne. W dalszym ciągu to kupa kasy!
CZYTASZ
NIEZAPOMINAJKA
أدب نسائيKontynuacja "Lilia wodna" i "Kwiat lotosu" O czym byś marzyła, gdybyś właśnie pochowała swojego ukochanego? Zapewne chciałabyś w spokoju odbyć żałobę. Lilianie, jednak nie będzie to dane. Niespodziewana ciąża, brak ojca dziecka, tajemnica owiana wok...