- Pięknie to wyszło! - podziwiałam mleczny kolor ścian. - Tapeta jest wspaniała! - z zachwytem przyglądałam się różowo-szarej ścianie, przy której miało stanąć łóżeczko dla Rose.
- To prawda! - odparł Chris, przecierając spocone czoło. Jego brudna dłoń pozostawiła na czole biały ślad farby. Musiałam przyznać, że wyglądał uroczo.
- Dziękuję, że jednak sam zrobiłeś wszystko. Odwaliłeś kawał dobrej roboty. Doceniam to!
- Dla ciebie wszystko! - podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Nie zważałam na to, że mogę się od niego pobrudzić. W roboczym stroju usmarowany farbą i klejem prezentował się równie wspaniale, co w garniturze. - Jak tylko ściany wyschną, będzie można wstawić tutaj meble.
- Dobrze, że Lucas zgodził się przekazać nam wszystko. Dzięki temu zaoszczędziliśmy mnóstwo czasu. Nie musimy jeszcze raz kupować wszystkiego.
- Mówiłem ci, że dla mnie to żaden problem. Gdybyś tylko chciała, to pojechałbym z tobą na zakupy.
- Wiem, ale niepotrzebnie kupować nowe rzeczy, kiedy u Lucasa stało wszystko nowiusieńkie.
- Szkoda tylko, że te zakupy robiłaś z Lucasem, a nie ze mną. - dostrzegłam smutek na jego twarzy.
- Masz żal o to, że pojechałam z nim na te zakupy?
- Nie! - pokręcił głową.
- Chris, ja myślałam, że ty...- Wiem! - przerwał mi. - Wiem to i nie mam ci tego za złe. Po prostu teraz widzę, ile mnie ominęło. - położył dłoń na moim brzuchu. - Nie widziałem, jak się rozwijała. Powinienem być przy tobie od początku ciąży.
- Ważne, że jesteś teraz. Jeszcze będzie mnóstwo okazji, by pojechać na wspólne zakupy, a jeśli chodzi o rozwój... jak tylko się urodzi, będziesz miał okazję obserwować, jak rośnie, a jej malutkie ciało się zmienia. Nim się obejrzymy, zacznie się umawiać na randki. - zaśmiałam się, mając nadzieję, że rozluźnię tym samym atmosferę i wywołam uśmiech na jego twarzy. Tak się jednak nie stało.
- Nie strasz mnie! Na samą myśl mam ochotę wykastrować wszystkich chłopaków! - jego przerażona mina spowodowała, że ponownie wybuchłam śmiechem.
- Będziesz wspaniałym ojcem Chris! - już teraz to wiedziałam.
- A ty wspaniałą matką! - przyciągnął mnie do siebie.***
- Jak sobie pomyślę, że mam wracać na te studia prawnicze, to robi mi się słabo! - wystękała Claudia, jedząc waniliowo-czekoladowo-truskawkowe lody z bitą śmietaną, kawałkami owoców i polewą czekoladową.
- To nie idź na nie! - odparłam, siadając z trudem na kanapie. - Teraz masz okazję, by porozmawiać z Chrisem. Los dał ci drugą szansę, nie zmarnuj jej. - położyłam rękę na brzuchu i zaczęłam go gładzić okrężnymi ruchami.
- To nie jest takie proste! Wiem, że się wścieknie! - czułam się tak, jakbym miała deju vi, jakbym znowu była w domku w Hallstatt i leżała na kocu z Claudią nad jeziorem i odbywała tę samą rozmowę. Nie chciało mi się drugi raz przerabiać tego samego. Nie dzisiaj, kiedy nie miałam na to sił. Końcówka ciąży dawała mi się we znaki coraz bardziej i powodowała, że nawet mówienie kosztowało mnie sporo wysiłku.
- Jeśli ty się boisz, to ja z nim porozmawiam! - wyznałam ostatecznie, mając nadzieję, że temat rozmowy zostanie zakończony.
- Nie! - wrzasnęła z przerażeniem Claudia i złapała mnie za rękę, jakby się bała, że zaraz wstanę i pójdę prosto do Chrisa.
- Co „nie"?! - do salonu wszedł Chris, jakby wyczuł, że to jego dotyczyła rozmowa.
- Claudia chce z tobą porozmawiać! - odparłam i z trudem podniosłam się z kanapy. - Przejdę się do ogrodu! - resztkami sił, ruszyłam w tamtym kierunku.
Nie chciałam im przeszkadzać. Poza tym nie czułam się najlepiej i pomyślałam, że spacer na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi. Nie chciałam też straszyć niepotrzebnie Chrisa, więc wolałam zniknąć z jego pola widzenia, zanim zauważyłby, że coś jest ze mną nie tak.Ledwo udało mi się dotrzeć nad basen, kiedy poczułam, że coś jest nie tak. Spojrzałam w dół, na tyle, na ile pozwalał mi na to brzuch. Skąd tu się wzięła ta woda?! Spojrzałam na mokre płytki. Przecież woda w basenie jest spokojna. Czując, co się zaczęło święcić, wróciłam do willi.
- Chris?! - wyszeptałam, lecz nikt mnie nie usłyszał. Złapałam się za brzuch i zwinęłam w pół, kiedy przez moje ciało przeszedł pierwszy skurcz. Starałam się postępować według tego, co nauczyłam się w Szkole Rodzenia. Przeczekałam, aż skurcz minie. Wdech i wydech! Wdech i wydech! Wdech i wydech... Kiedy było po wszystkim, nie czekając dłużej, weszłam w głąb salonu. - Chris?! - zawołałam tym razem głośniej, nie zważając na rozmowę, która toczyła się między nim a Claudią.
- Lily, może to chwilę zaczekać?! - nie odrywał wzroku od siostry.
- Zaczęło się! - powiedziałam tylko, lekceważąc jego pytanie.
W końcu na mnie spojrzał.
- Co się... - urwał, zdając sobie sprawę, co miałam na myśli. - Jedziemy do szpitala! - ruszył w moim kierunku.
- Torbę! Przynieś torbę! - miałam na myśli walizkę z niezbędnymi rzeczami do szpitala, którą spakowałam już jakieś dwa tygodnie temu, obawiając się, że ten dzień nadejdzie lada moment, a ja będę nieprzygotowana.
- Ja pójdę! - wykrzyczała Claudia i ruszyła w kierunku schodów.
- Chodźmy do samochodu! - Chris złapał mnie pod rękę i zaczął prowadzić do wyjścia. Zatrzymał się, kiedy nadszedł kolejny skurcz i poczekał cierpliwie, aż przejdzie. - Dobrze! Oddychaj! - jego dłoń masująca moje plecy i świadomość, że stał obok, dodawały mi sił. Przy nim czułam się pewniej.- Mam! - zawołała Claudia, niosąc walizkę wypchaną moimi i dziecka rzeczami.
- Gdzie jest Barrows?! - zawołał wściekle Chris, rozglądając się dookoła.
- Nie widziałam go, a Trevor ma dzisiaj wolne! - wypaliła Claudia, wrzucając torbę do bagażnika.
- Kurwa! - przeklął pod nosem i pomógł mi wsiąść do auta. - W takim razie ja poprowadzę!
Claudia zajęła miejsce z tyłu, obok mnie i złapała mą dłoń. Dodawała mi otuchy, kiedy Chris skupiony był na jeździe. Mimo to widziałam, jak co jakiś czas zerkał w lusterko wsteczne, by sprawdzić, co ze mną, kiedy moje ciało przechodził kolejny skurcz. Droga do szpitala dłużyła się niemiłosiernie i bałam się, że dziecko zdąży się urodzić w samochodzie. Zaczęłam nawet z tego powodu panikować, ale Chris z Claudią szybko opanowali sytuację, zapewniając mnie, że nic takiego nie będzie miało miejsca.
W końcu zauważyłam szpitalny budynek i odetchnęłam z ulgą.
- Pomóż jej wysiąść, ja ściągnę jakiegoś lekarza! - wykrzyczał Chris i wyskoczył z samochodu, uprzednio gasząc silnik. Widziałam, jak biegiem rzucił się do szklanych drzwi przesuwnych, aż ostatecznie zniknął mi z pola widzenia. Nim jednak zdążyłam wysiąść z auta, Chris był już z powrotem. Ciągnął za sobą wózek inwalidzki i jakiegoś mężczyznę po trzydziestce, który wyglądał przy nim jak chłopczyk, zważywszy na jego chuderlawą postawę ciała i niższy wzrost.
- Mówiłem, że nie jestem lekarzem, tylko pielęgniarzem! - wypalił wyraźnie zdenerwowany nieznajomy mężczyzna, jak tylko Chris go puścił.- Nieważne! Masz się nią zająć! - nakazał Chris stanowczym głosem i pomógł mi usiąść w wózku.
Mężczyzna, wiedząc, że nic nie wskóra i że jest na przegranej pozycji, złapał za wózek i zaczął zmierzać z powrotem do szpitala. Świetnie Chris! Rób tak dalej, a wywalą nas ze szpitala! Przez ciebie dziecko urodzi się na ulicy! Zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem, jednak nic sobie z tego nie robił. Szedł obok mnie i tylko wydawał rozkazy biednemu pielęgniarzowi. Jak tylko zostałam oddana w ręce mojego lekarza prowadzącego, odetchnęłam z ulgą, albowiem wiedziałam, że dziecko jest już w dobrych rękach.
- Coś spieszy się tej Rose na świat! Nie mogła poczekać jeszcze te dwa tygodnie?! - zażartował lekarz, wyraźnie w dobrym nastroju.
Ja w porównaniu do lekarza, nie podzielałam jego entuzjazmu. Zważywszy na to, jak przebiegała ciąża i ile dziecko przez te trzydzieści osiem tygodniu wycierpiało, obawiałam się, czy aby te dwa tygodnie nie wpłyną źle na zdrowie mojej córeczki. W końcu miała urodzić się dwa tygodnie przed terminem.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze! Rose jest już na tyle duża i dobrze rozwinięta, że poradzi sobie! - lekarz najwidoczniej wyczytał z mojej twarzy niepokój. Złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy. - Gotowa?! - w odpowiedzi kiwnęłam tylko głową.

CZYTASZ
NIEZAPOMINAJKA
ChickLitKontynuacja "Lilia wodna" i "Kwiat lotosu" O czym byś marzyła, gdybyś właśnie pochowała swojego ukochanego? Zapewne chciałabyś w spokoju odbyć żałobę. Lilianie, jednak nie będzie to dane. Niespodziewana ciąża, brak ojca dziecka, tajemnica owiana wok...