ROZDZIAŁ 1

485 11 2
                                    

- Dlaczego nikt z was nie chce mi powiedzieć prawdy?! - wydarłam się do telefonu. - Chyba mam prawo wiedzieć, kiedy jest pogrzeb! - byłam tak zdesperowana, że nie obchodził mnie oschły ton mojego głosu. Za wszelką cenę chciałam uzyskać informacje o pochówku Chrisa.

- Lily to nie jest dobry pomysł, żebyś przylatywała na pogrzeb. Nie narażaj siebie i dziecka jeszcze bardziej.

- Kurwa Maria! Proszę cię, daj mi tę pieprzoną datę i godzinę! - nie poznawałam samej siebie. Kiedy usłyszałam ciszę po drugiej stronie telefonu, kontynuowałam. - I tak przylecę do Hiszpanii i tak. Nie powstrzymacie mnie, dlatego lepiej powiedzcie mi już teraz, inaczej sama się dowiem. Od jego śmierci minął już tydzień. Domyślam się, że pogrzeb będzie lada dzień. - usłyszałam zamieszanie po drugiej stronie.

- Lily... - do moich uszu dotarł męski głos.

- Philip! Proszę cię! Ja chcę być w tym dniu przy nim! - próbowałam wziąć go na litość. - Wiesz, że go kocham. Pozwól mi się z nim pożegnać.

Usłyszałam, jak westchnął.

- W porządku. Pogrzeb jest za trzy dni o dwunastej.

- Dzięki! - poczułam ulgę.

- Przyślę po ciebie samolot. Tobie będzie wygodniej, a ja będę spokojniejszy, wiedząc, że na pokładzie będzie lekarz, który o ciebie zadba.

- Dzięki Philip. - pierwszy raz od kilku tygodniu miałam szczery uśmiech na twarzy. Ta wiadomość naprawdę mnie ucieszyła.

- Nie dziękuj. Poinformuję cię, jak samolot wyląduje.

- Dobrze. Do zobaczenia za trzy dni.

- Cześć! - rozłączył się.

- Teraz już chyba możesz usiąść! - z rozmyślania wyrwał mnie głos Meg.

Spojrzałam na przyjaciółkę. Po całej tej tragedii Meg zaproponowała, bym wprowadziła się do niej. Miała większe mieszkanie, w centrum, bliżej szpitala i uczelni, w dodatku lepiej urządzone od mojego. Zdecydowałam się ze względu na dziecko przyjąć jej propozycję. Poza tym nie chciałam mieszkać sama. W moim życiu ostatnio tyle się działo, że wolałam przebywać w towarzystwie. Samotność była dla mnie przerażająca. Zwłaszcza samotność i zmierzenie się z własnymi myślami, których przez ostatnie tygodnie przybyło w mojej głowie. Na dodatek Meg zaczęła już uczęszczać na studia, dzięki temu, że mieszkałyśmy u niej, miała bliżej na uczelnie. W trakcie przerw między zajęciami, kiedy miała tzw. okienka, nie musiała siedzieć na uczelni, tylko spokojnie mogła wracać do mieszkania.

- Jadę na pogrzeb! - zwróciłam się do niej, wyraźnie podjrana całą sytuacją.

- Dobrze, cieszę się, ale teraz usiądź. Miałaś się oszczędzać. - złapała mnie za ramiona i popchnęła na różową kanapę.

- Pogrzeb jest za trzy dni w południe! - nie przestawałam mówić. - Philip powiedział, że przyśle po mnie samolot. Ty mam nadzieję, że polecisz ze mną? - spojrzałam na przyjaciółkę, zmierzającą do mnie z białą salaterką w dłoni.

- Oczywiście, że polecę z tobą. - wyznała, a mnie spadł kamień z serca. Chciałam, żeby była przy mnie w tym dniu. - A teraz przestań gadać i jedz, zanim będzie zimne. - wsunęła mi do ręki miseczkę z rosołem.

- Nie wiem, czy jestem głodna! - spojrzałam na pływającą marchewkę.

- Jedz i mnie nie denerwuj! - zmierzyła mnie wściekłym spojrzeniem. - Inaczej zadzwonię do Philipa i powiem, że żadnego samolotu nie ma przysyłać.

- Nie zrobisz tego! - miałam nadzieję, że sobie żartuje.

- Jak nie będziesz jeść, to obiecuję ci, że to zrobię. Nie dajesz mi wyboru. Przysięgałaś, że będziesz jeść. Słyszałaś, co lekarka ci powiedziała na ostatnim badaniu. Masz więcej jeść!

To prawda. Podczas ostatniego badania lekarka nie była zachwycona moimi wynikami. Krótko mówiąc, zjebała mnie za to, że nie dbam o siebie. Dopiero kiedy jej wyjaśniłam wszystko, złagodniała trochę. Szczerze mówiąc, to po tej wizycie wyszłam spokojniejsza. Potrzebowałam rozmowy z kimś obcym, z kimś, kto nie będzie nic mówił ani osądzał. Potrzebowałam po prostu wygadać się przed kimś, chciałam zostać wysłuchana. Całe szczęście moja lekarka zaliczała się nie tylko do świetnych ginekologów, ale również do ludzi o wielkim sercu. Rozmowa z nią bardzo mi pomogła. Zwłaszcza jej słowa „Jeśli będziesz potrzebować rozmowy, dzwoń do mnie albo przyjedź na wizytę. Jestem do twojej dyspozycji" spowodowały, że jeszcze bardziej ją polubiłam jako osobę.

NIEZAPOMINAJKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz